Jaz Coleman i Kevin „Geordie” Walker dopięli jednak swego - i kilka miesięcy później zadebiutowali z dwoma kolegami jako Killing Joke. Wszystkich zaskoczyło potężne brzmienie grupy, oparte o ciężko ciosane riffy gitary i miażdżący rytm bębnów o nieustępliwym metrum. Energię do stworzenia tak nowatorskiej muzyki londyńczycy czerpali zażywając wszelkiego rodzaju psychodeliczne narkotyki i... biegając nago po lasach wokół słynnej budowli w Stonehage - niczym ich pogańscy przodkowie sprzed wieków.
Igranie z ciemnymi siłami musiało się zemścić na grupie - i w 1982 roku nagle gruchnęła wiadomośc, że Coleman zniknął. Odnaleziono go na Islandii, gdzie próbował znaleźć schronienie przed rzekomo nadciągającą Apokalipsą. Koniec świat jednak nie nadszedł - i wokalista ze spuszczoną głową wrócił do zespołu.
Kłopoty jednak się nie skończyły. Mimo wielkiego sukcesu piosenki „Love Like Blood”, zaczął się sypać skład Killing Joke. Przerośnięte ego i kłopoty psychiczne Colemana sprawiały, że grupa kończyła działalność - i za chwilę znowu ją wznawiała.
Wokalista nie zaprzestał swych duchowych poszukiwań - zaznajomił się z islamem, tropił ślady kosmitów w Ameryce Południowej, nagrywał we wnętrzu piramidy, przywołując duchy faraonów, aż w końcu osiadł w Nowej Zelandii i został... pastorem ezoterycznego odłamu chrześcijaństwa.
Killing Joke w końcu też powrócił do formy i od kilku lat serwuje równie dobre płyty, jak na początku swej działalności. Do Krakowa weterani mrocznego post-punku dotrą w ramach promocji ostatniego albumu - „Pylon”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?