Każdy z nas czuł ulgę, kiedy mama mówiła: "mięsko zjedz, ziemniaczki zostaw". Problem zaczynał się jednak wtedy, kiedy tym "mięskiem" były... smażona mortadela albo wątróbka z cebulką. Takich żywieniowych koszmarów w naszym dzieciństwie było znacznie więcej. Zapraszamy was w podróż do przeszłości, dzięki której na pewno docenicie to, co obecnie macie w lodówce!
Zupa owocowa, rozpaćkany szpinak, rozgotowana marchew z groszkiem albo... gorzka brukselka. To nasze typy do kandydatów najgorszych ohydztw, jakie kazano nam jeść w dzieciństwie. Jednak na tym lista się nie kończy.
Koniecznie kliknijcie w "zobacz galerię" i przekonajcie się, które potrawy i napoje zasłużyły na ten niechlubny tytuł:
Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji.
Zaloguj się lub załóż konto
Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.
Podaj powód zgłoszenia
G
Gość
11 kwietnia, 23:19, 60 latek:
Droga autorko czy autorze tego czegoś. Chciałem ci dołożyć, ale widzę, że większość komentujących wyraziło już moją opinię, więc zaniecham.
Chciałem jedynie wyrazić współczucie, że musiałaś/eś jeść te wszystkie okropieństwa które śnią ci się jako koszmary nocne. Ale uwierz mi, winny temu jest jedynie ten ktoś, który nie potrafił po prostu tego przyrządzić.
I uwierz mi również, że mówiąc o okresie tzw. komuny, żywność i normy z nią związane były dużo bardziej restrykcyjne niż dzisiaj (z korzyścią dla konsumenta). A sama żywność była czysta (rolnicy nie używali chemii i karmili zwierzęta zdrowo i naturalnie), zdrowa i po prostu smaczna!!!
Pan/i redaktor żyje w swoim orwellowskim świecie, nie zdaje sobie sprawy, że jego/jej postrzeganie świata jest ukształtowane przez System.
"Świat jest inny - cz.12 - Czym trujemy nasze dzieci.
Dr Jerzy Jaśkowski opowiada o skutkach wprowadzania do naszego organizmu wszelkich substancji chemicznych jako polepszacze, konserwanty, fluor, szczepionki i inne. Czy jest to niewiedza decydentów czy też działanie pomyślane jako destrukcja i kontrola społeczeństwa?"
https://www.youtube.com/watch?v=Ev_fjzUtqSk
G
Gość
Co mamy docenić? Ten szajs z marketów?
Proponuję zapoznać się z raportem NIK o chemii w żywności!
60 latek
Droga autorko czy autorze tego czegoś. Chciałem ci dołożyć, ale widzę, że większość komentujących wyraziło już moją opinię, więc zaniecham.
Chciałem jedynie wyrazić współczucie, że musiałaś/eś jeść te wszystkie okropieństwa które śnią ci się jako koszmary nocne. Ale uwierz mi, winny temu jest jedynie ten ktoś, który nie potrafił po prostu tego przyrządzić.
I uwierz mi również, że mówiąc o okresie tzw. komuny, żywność i normy z nią związane były dużo bardziej restrykcyjne niż dzisiaj (z korzyścią dla konsumenta). A sama żywność była czysta (rolnicy nie używali chemii i karmili zwierzęta zdrowo i naturalnie), zdrowa i po prostu smaczna!!!
X
X
WSZYSTKIE TE RZECZY LUBILEM ROCZNIK 1985
h
hycel
w wiekszosci to jadlem i jestem szczesliwy zdrowy i zyje a ty redaktorku to w dup.ie byles i gow.no wiesz wpierd.alaj zydojankeskie zarcie
G
Gość
KAŻDA z tych rzeczy była dobra. Wielu z nich dzisiaj mi brakuje, jak np. zupy owocowej albo zupy mlecznej. Żal mi młodych ludzi, którzy raczą się czipsami, chińskimi zupkami i energetykami. Podejrzewam, że stosowana dieta przekłada się w tajemniczy sposób na jakość dziennikarstwa. lol
P
Paweł
Xd no pewnie pierdu pierdu ale ci co w tamtych czasach jedli to zdrowi i prawdziwi ludzie bez pogardy a teraz się w dupie przewraca marnuje się i jada jakieś wymysły a potem a bo gruby czy gruba jestem brak słów xd
w
wroclauer
10 września, 18:59, wroclauer:
Ohydztwem jakie pamiętam z tamtego okresu był tran. Ale wtedy na wspomaganie walki z krzywicą, to raczej był jedyny środek.
Co reszty, to "ałtora" poniosło. Każda z wymienionych potraw jest bardzo dobra, jeżeli umie się ją przyrządzić. Jestem pewny, że np.: dzisiejsza mortadela nie umywa się do tej z PRL-u. Dzisiaj pewnie , jak to mówiła moja babcia, jest zmielony pies z budą ;-)))
11 września, 15:57, Gość:
To nie mówiła Twoja babcia tylko Twój dziadek Franc Maurer (Boguś Linda) w filmie Psy...
Powiedzenie jest znane od tak dawna, że wtedy Boguś jeszcze nie wiedział, że będzie "Maurerem". I jest za młody, żeby być moim dziadkiem.
G
Gość
Co za sierota to pisała?!a co za świństwo jadła? schabowe,gordony,szwajcary,pizze???czy papki z kartonów bo mleka z cyca brakło?i jarzynki ze słoików bo się matce gotować nie chciało?!Jadło się to co było możliwe i nie koniecznie obrzydliwe,jakoś się przeżyło.Dzus jest więcej obrzydlistwa i jesz nawet nie wiesz co! chodzby chleb gdzie w mące zmielone są robaki i mysie gowna!!!
a
antyjewrokolchoznik
6 września, 9:48, Dyziek:
Do dziś jem te rzeczy a mam 66 lat, ale jak się nie ma pojęcia o gotowaniu to i wodę się przypali, autor tego artykułu jest chyba smakoszem chińskich zupek żarcia z typu fast-food- smacznego.
Ten kochanek fast-foodow, konoser chinskich zupek jest globalizatorem, oczernia Polske i wypowiada sie za wszystkich Polakow.
60 LATEK
"AŁTOR" !!!
Pogięło Cię...?
"Zapraszamy was w podróż do przeszłości, dzięki której na pewno docenicie to, co obecnie macie w lodówce!"
Zapomniałeś na końcu dodać:
MATERIAŁ SPONSOROWANY
G
Gość
10 września, 18:59, wroclauer:
Ohydztwem jakie pamiętam z tamtego okresu był tran. Ale wtedy na wspomaganie walki z krzywicą, to raczej był jedyny środek.
Co reszty, to "ałtora" poniosło. Każda z wymienionych potraw jest bardzo dobra, jeżeli umie się ją przyrządzić. Jestem pewny, że np.: dzisiejsza mortadela nie umywa się do tej z PRL-u. Dzisiaj pewnie , jak to mówiła moja babcia, jest zmielony pies z budą ;-)))
To nie mówiła Twoja babcia tylko Twój dziadek Franc Maurer (Boguś Linda) w filmie Psy...
w
wroclauer
Ohydztwem jakie pamiętam z tamtego okresu był tran. Ale wtedy na wspomaganie walki z krzywicą, to raczej był jedyny środek.
Co reszty, to "ałtora" poniosło. Każda z wymienionych potraw jest bardzo dobra, jeżeli umie się ją przyrządzić. Jestem pewny, że np.: dzisiejsza mortadela nie umywa się do tej z PRL-u. Dzisiaj pewnie , jak to mówiła moja babcia, jest zmielony pies z budą ;-)))
g
grzeg
... smażona mortadela albo wątróbka z cebulką
Lubiłem i lubię! Ac swoją drogą, marniutki ten dziennikarski materiał.
h
henrk
Mam 63 lata i mam całkowicie odmienne zdanie od autora który nie wiem dlaczego wypowiada się w imieniu innych a nie swoim. Pochodzę z Pomorza Zachodniego więc nasz jadłospis w domu był jeszcze urozmaicony morskimi rybami za którymi wtedy nie przepadałem. To co było obrzydliwe w PRL-u to śmierzący olej rzepakowy i śledzie z beczki.
Jednak kto z młodych zna smak ikry, mleczu czy rybiej wątróbki ?
Chleb,nabiał, mieso, wędliny /tylko w naturalnych osłonkach/. Były jeszcze wyroby garmażeryjne, pasztetowa,wątrobianka, metka, pasztety, tatary, śledź po japońsku, cynaderki, płucka. Nie było wtedy w domach lodówek , wiec wszysto musiało być świeże. Do smażenia i duszenia używano tylko smalcu i słoniny. Nikomu nie przeszkadała pajda świeżego chleba z masłem posypanym cukrem,szczypiorkiem, obłożona pomidorem czy posmarowaną domowym smalczykiem z cebulką.
Czytając post 'dziecka PRL-u' , byłem przerażony, ale to wspomnienia z lat 4o,50 u.w. Mogę wypowiadać się o latach 60u.w.. Czytając te powojenne wspomnienia ,strach pomyśleć, co jadły dzieci robotników w II RP i okupacji. Nie zgodzę sie też z tym ,że w tamtym okresie lepiej się żyło na wsi. Tam było dopiero ubóstwo i to do lat 70. Wokół mojego miasteczka mieszkali biedacy z wielodzietnych rodzin z kieleckiego, krakowskiego,, lubelskiego, przesiedleńcy z Białorusi , Ukrainy i ci z akcji ' Wisła' ta przybyła ze wschodu szlachta polska była bardzo,bardzo zacofana. Przybywali pod przewodnictwem swoich proboszczów i cywilizacja i kultura zachodnia była im wymysłem szatana. Biedni ludzie.
To jak w domu się jadło, bardzo zależało od zaradności i zdolnościach kulinarnych rodziców. Zawsze chleb w moim domu był świętością, wyrzucenie go do śmieci było nie do pomyślenia.
Marzy mi się bułka z masłem i pyszną mortadelą z PRL-u, nie zamieniłbym jej nigdy na kanapkę z Mac-Donada .