Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Omega

Redakcja
Po opublikowaniu tego świetnego koncertowego longplaya "Élő Omega”, Węgrzy otrzymali mnóstwo interesujących propozycji koncertowych oraz fonograficznych zarówno ze swojego kraju, jak i z zagranicy.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (70)

Także z Zachodu. I tak poza kolejnymi płytami rejestrowanymi u siebie (w 1973 – "Omega 5” oraz w 1975 – "Nem tudom a neved”) muzycy dostali niezwykłą szansę od zachodnioniemieckiej firmy Bacillus (oddział Bellaphon) na nagranie długograjów, które miały być anglojęzycznymi wersjami ich dotychczasowych albumów. Natomiast w roku 1976, w efekcie bardzo dobrego przyjęcia owych krążków, zespół podpisał kolejny kontrakt, na bazie którego, miał tworzyć jednoczenie anglo– i węgierskojęzyczne wersje swoich nowych longplayów (z tym, że krążki robione na Zachód miały się ukazywać wcześniej). Na tej zasadzie, w następnych trzech latach, ukazały trzy kolejne płyty: "Time Robber” ("Időrabló”); "Skyrover” ("Csillagok útján”) oraz "Gammapolis”.

"Csillagok útján” (78) zaczyna się (że tak napiszę) z grubej rury, bo pierwszą na nim kompozycję – "Nitány”’, otwiera... wstęp do "5 Symfonii” Beethovena. Ale, co zdecydowanie trzeba zaliczyć "na plus” Węgrom, na cytacie z klasyki się nie kończy, bowiem po nim pojawia się piękny temat instrumentalny zdominowany przez klawisze. Po tak symfonicznym otwarciu fortepian ani o krztynę nie obniża poziomu, bo w dwójkę ("Égi Vángor”) wprowadza cudowny motyw zapożyczony z Czajkowskiego, który szybko nabiera na oryginalności stając się sennie wzniosłą pieśnią. Sam miód dla uszu! Zanim na dobre nastanie trójka – "Léna”, robi się strasznie zimno, bo wieje iście syberyjski wiatr, a w naszą wyobraźnię wjeżdża ciągnąca sanie "trojka”.

Jest wspaniale, gdyż ów inspirowany rosyjskim folklorem temat, to zdecydowanie jeden z największych utworów w całym dorobku Omegi. Po tych trzech perłach – "Légy erös” (4), mimo że całkiem efektowne, zdaje się być... tylko bardzo dobrym. Natomiast piątka, czyli rock’n’rollowo–syntezatorowe "Metamorfózis I”, jest (uczciwie pisząc) bardziej hałaśliwym popisem tego, co potrafi Moog, niż obsługujący go człowiek. Po tej "wpadce” znów jest wspaniale, bo "Bibor hölgy” to kwintesencja symfonicznego i nastrojowego rocka. Sam smak! Siódemka – tytułowy "Csillagok útján”, jest natomiast powrotem do rockowego grania i śpiewania. No, a gdy zaczyna się następna kompozycja, od razu robi się gorąco, bo w przeciwieństwie do swojej pierwszej części "Metamorfózis II” jest ekspresyjnym kawałkiem hard rocka, który wręcz naturalnie przechodzi w finałowy "Finálé”, czyli w doskonałe nawiązanie do "Nitány”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski