Omikron dziesiątkuje personel medyczny. W szpitalach brakuje lekarzy i pielęgniarek

W placówkach ochrony zdrowia piątą falę widać jak w soczewce. Lekarze i pielęgniarki, mimo że zaszczepieni trzema dawkami, też chorują - co prawda łagodnie, ale i tak wypadają z grafików. Ochronny parasol wciąż osłania ich bowiem przed ciężkim przebiegiem COVID-19, ale nie chroni już przed zderzeniem z bardzo zakaźnym omikronem.

W przychodniach i szpitalach w całej Małopolsce niemal codziennie pojawiają się braki kadrowe wśród białego personelu. Potwierdza to małopolski inspektor sanitarny przytaczając dane: na 149 ognisk zakażeń SARS-CoV-2 w województwie, ponad 50 proc. z nich wykryto w szpitalach i w innych placówkach ochrony zdrowia.

W Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym z powodu zakażeń wśród kadry na ponad tydzień trzeba było zamknąć oddział pediatryczny. Chore dzieci ze szpitala w Nowym Targu trzeba było przewieźć w inne miejsce. Od soboty oddział wrócił do normalnego funkcjonowania.

Absencje wśród personelu odczuwa także krakowski szpital im. L. Rydygiera. Żeby nie dopuścić do zamykania szpitalnych oddziałów, dyrekcja placówki łata braki kadrowe przesunięciami, jednak rąk do pracy ubywa z każdym dniem.

- Najgorsza sytuacja jest aktualnie w Zakładzie Endoskopii. Z czterech lekarzy został tylko jeden. Ograniczyliśmy zabiegi planowe. Bez zmian operujemy i hospitalizujemy pacjentów w trybie pilnym – mówi nam dr Wojciech Gąsior, dyrektor ds. lecznictwa Szpitala im. Rydygiera w Krakowie.

W sumie w lecznicy na kwarantannie lub izolacji przebywa około 20 proc. lekarzy i 10 proc. pielęgniarek.

Uszczuplona kadra to problem także szpitala MSWiA w Krakowie.
- Rzeczywiście jest to dla nas trudny okres. Mamy trzech anestezjologów w izolacji, w związku z czym musimy przesuwać planowe zabiegi. Z racji tego, że około 75 proc. szpitala zostało przekształcone w covidowy, skupiamy się na tym, żeby pomimo braków kadrowych zabezpieczyć łóżka intensywnej terapii na oddziale dla zakażonych – tłumaczy dr Krzysztof Czarnobilski, dyrektor ds. lecznictwa Szpitala MSWiA w Krakowie.

O coraz większych dziurach w grafikach alarmują też lekarze rodzinni.

- W tamtym tygodniu w mojej przychodni trzy osoby, w tym dwóch lekarzy, przebywało na izolacji w związku z potwierdzonym zakażeniem. To około stu pacjentów dziennie mniej, których nie mogliśmy przyjąć, bo fizycznie nie ma kto – mówi dr z Kolegium Zakładów Lecznictwa Otwartego w Krakowie.

Zdziesiątkowany personel medyczny to dla POZ-ów, które w piątej fali przeżywają prawdziwe oblężenie, olbrzymi problem. Lawinowo rosnąca liczba zachorowań na COVID-19, szczyt sezonu infekcji grypopodobnych i grypy, coraz większe trudności w dostaniu się do specjalistów, czy brak miejsc w szpitalach dla chorych niecovidowych przekładają się bowiem na tłumy pacjentów usiłujących dostać się właśnie do lekarza rodzinnego.

Pomóc ma zmiana zasad izolacji, między innymi właśnie dla medyków, która obowiązuje od minionej środy. Zgodnie z nią osoby pracujące w ochronie zdrowia i służbach mundurowych będą mogły mieć krótszą izolację. W myśl ministerstwa lekarze zakażeni bezobjawowi będą mogli wrócić do pacjentów covidowych po 5 dniach. Warunkiem jest jednak negatywny wynik testu w kierunku wirusa SARS-CoV-2.

Braki personelu to jednak nie jedyne bolączki szpitali. W ostatnim czasie coraz więcej zakażeń odnotowywanych jest także wśród pacjentów.

Znaczna część z nich trafia do szpitala np. na pilny zabieg. Nie wiedzą o tym, że są zakażeni koronawirusem, wychodzi to na jaw dopiero po przeprowadzeniu testu. 

- Dużym wyzwaniem są także zakażenia wśród pacjentów na oddziałach specjalistycznych takich jak psychiatria czy też oparzeń i chirurgii plastycznej. Z racji schorzeń nie możemy przenieść tych pacjentów na oddział covidowy, musimy organizować im izolacyjną opiekę w ramach oddziału, na którym się znajdują. To wiąże się z koniecznością reorganizacji pracy personelu, co dodatkowo komplikuje sytuację przy braku lekarzy i pielęgniarek – dodaje dr Gąsior.

Dodatnie wyniki testów u pacjentów hospitalizowanych z innych powodów niż covid, sparaliżowały m.in. pracę oddziału chorób wewnętrznych i geriatrii w szpitalu w Chrzanowie, który będzie zamknięty do 9 lutego. Trudna sytuacja jest też w szpitalu w Oświęcimiu. Pacjentów nie przyjmuje pierwszy i trzeci oddział chorób wewnętrznych. Przyjmowani są tylko ci z potwierdzonym zakażeniem wirusem Sars-CoV- 2. Pozostali pacjenci kierowani są do najbliższych placówek w Olkuszu i Jaworznie.