Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

One obserwują nas, my je. Dzięki obrożom GPS wiemy, co dziś robią i gdzie wędrują nasze miśki

tekst Katarzyna Kachel
Jest cierpliwy, konsekwentny, ma świetną pamięć. Zadziwia jego zdolność podpatrywania i wnioskowania. Do tego to łakomy  i pewny siebie zwierz
Jest cierpliwy, konsekwentny, ma świetną pamięć. Zadziwia jego zdolność podpatrywania i wnioskowania. Do tego to łakomy i pewny siebie zwierz
Kiedyś odpowiedzialność była zbiorowa. Teraz tatrzańskie niedźwiedzie personalnie odpowiadają za chuligańskie wybryki.

Jest już celebrytą. Choć ma dopiero pięć lat, historia jego brawurowej wycieczki trafiła na czołówki wielu magazynów. Także kolorowych. Pisano, że Iwo szuka odpowiedniej partnerki, może nawet już założył rodzinę. Jakże inaczej wytłumaczyć, że taki młokos nagle opuszcza bezpieczne tereny i wyrusza w nieznane, pokonując kilkaset kilometrów, szybkie drogi i rzeki?

Bo że wędrują, nikogo już dziś nie dziwi. Zwłaszcza pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego, którzy badają zachowania niedźwiedzi. Zapuszczają się choćby do sąsiadów. Ostatnio coraz częściej na liptowską kukurydzę. Naukowcy sprawdzają zresztą, co w tych kolbach takiego, że warto dla nich pokonać kilkadziesiąt kilometrów. Tyle że Iwo był inny.

Jemu krótkie wypady nie wystarczały. Dlatego kilka miesięcy temu Filip Zięba na monitorze rejestrującym każdy krok zwierzęcia zobaczył ze zdziwieniem, że misiek przekracza bez żadnych wahań granicę słowacko-węgierską. Nie lada to była sensacja. Rzadko się bowiem zdarza, by zapuszczał się w tamte tereny.

Prawdopodobnie był pierwszym osobnikiem na tym obszarze z obrożą GPS. A to szalenie ważny gadżet. Dzięki opaskom telemetrycznym można dziś śledzić migracje kilkunastu niedźwiedzi, bardzo precyzyjnie badać ich zwyczaje i upodobania. Odkrywać ich coraz to nowsze możliwości i umiejętności. – Jeszcze do niedawna wydawało nam się, że niedźwiedzie wcale nie opuszczają swoich dolin. Nic podobnego, one naprawdę lubią wędrować – przyznaje Filip Zięba, szef Działu Ochrony Przyrody TPN, współautor książki „On, czyli prawie wszystko o tatrzańskim niedźwiedziu”. –Widzimy, jak szybko się uczą, czego się boją, co ich potrafi skusić. I jak bywają zdeterminowane, gdy chcą osiągnąć cel.

Iwo jest tego żywym przykładem. Nie zadowolił się tygodniowym pobytem na Węgrzech. Wrócił, co prawda, na Słowację, ale nie ciągnęło go w kierunku domu. Powędrował w stronę Rumunii. Sprytnie, nocami, aby nie wchodzić ludziom w paradę. Bo miśki nie są towarzyskie. Unikają spotkań zarówno ze swoimi braćmi, jak i z ludźmi. – Wystarczy przypomnieć historię osobnika, który gdy tylko wyczuł turystów, wskoczył błyskawicznie do Morskiego Oka i przepłynął wzdłuż brzegu, by ich ominąć – opowiadają pracownicy TPN.

Iwo czasami tracił instynkt, a może szukał mocnych wrażeń. Przekroczył choćby autostradę między Koszycami a Preszowem. Bóg jeden wie, czy przeszedł pod mostem, czy pokonał drogę w jakiś jeszcze inny sposób. Na pewno za to przepłynął zbiornik Wielka Domasa na rzece Ondawa.

Dziś nadal jest w podróży. Swoje SMS-y do opiekunów wysyła a to z polskiej, a to z ukraińskiej części Karpat. Niektórzy wierzą, że tam znajdzie idealną partnerkę do rozrodu i udowodni, że i na tamtym terenie panuje przyjazny klimat do wychowywania dzieciaków.

Czy wędrówka ta oznacza zatem, że nasze polskie samice były złe? Nieodpowiednie? Naukowcy z TPN traktują podobne pytania jak dociekanie laików. Naiwniaków. I słusznie. W tym niedźwiedzim świecie, jak w każdym innym zwierzęcym, prawa narzuca natura. Nie ma mowy o wierności, przywiązaniu, tęsknocie. Liczą się instynkt, mocne, dobre geny.

Choćby takie, jakie przekazała swoim młodym Kaśka. Niedźwiedzica, znana też „Pięćsetką”, z którą zresztą pracownicy TPN mieli nie lada kłopot. Podejrzewano ją o kradzież naleśników, straszenie turystów w Morskim Oku, nękanie. Była na tyle sprytna, że udało jej się wynieść z zaplecza schroniska w Pięciu Stawach kilkanaście beczek ze słodkim napojem, który później wypiła z młodymi. Była pierwszą damą, której założono obrożę. W 2002 roku. Jej trzem młodym łobuzom też. Filip Zięba: – Łatwiej je nam wówczas obserwować i działać prewencyjnie, gdyby nagle coś strzeliło im do niedźwiedziej głowy.

Bo czasem tak się właśnie zdarza. Filip Zięba dobrze pamięta samce, które bez problemów wdzierały się do zamkniętych samochodów, gdy wyczuły w nich coś dobrego do jedzenia (skacząc po dachu tak długo, aż pękały szyby). Pamięta i samicę wędrowniczkę, która w piątek wieczorem wysłała do TPN SMS z Kuźnic, a w poniedziałek grzecznie poinformowała o nowym miejscu swojego pobytu. Tyle że nie można było go znaleźć na żadnej mapie numerycznej. Okazało się, że przespacerowała się 100 kilometrów do Jaworek. Może na borówki albo świerząbek orzęsiony, zwany też kosmatym. Szukając spokoju albo miodu. Bo wyprawy na pasieki też się zdarzają. – Gorzej, gdy pojawią się w Zakopanem, na ulicy Bogdańskiego. Bo tam świetną pizzę podają – uśmiecha się Filip Zięba.

Dlatego TPN musi zaostrzyć działania resocjalizacyjne. Ucząc zarówno ludzi, jak i niedźwiedzie. Z terenu Parku zniknęły kosze na śmieci, by nie kusić zwierząt; wprowadzono także elektroniczne pastuchy przy schronisku. Podczas kampanii tłumaczy się zwiedzającym, że niedźwiedzie to nie Kubusie Puchatki, Coralgole ani sympatyczny Yogi, któremu można podrzucić zapiekankę. – To dzikie zwierzęta, które są niebezpieczne i nie można przewidzieć ich zachowania. Kierują się instynktem, który im podpowiada, jak przeżyć, a nie jak zaprzyjaźnić się z człowiekiem – podkreśla Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Czasami tatrzańskie misie lubią pojawić się blisko popularnych tras i szlaków. Tak by poprzyglądać się wędrującym tłumom. Siedzą sobie 20 metrów od nieświadomych niczego turystów i nasłuchują. Ciekawe, co sobie myślą.
***

Kampania edukacyjno-informacyjna Tatrzańskiego Parku Narodowego „Nauczymy was szacunku” ma pokazać, jakich zachowań należy unikać w górach, a jakie są niezbędne.

– Nawołuje do okazania szacunku dzikiej przyrodzie. Chcemy, aby turyści pamiętali, że to właśnie oni są gośćmi w domu niedźwiedzia i należy mu się szacunek – mówi Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski