Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oni lubią straszyć...

Redakcja
Rzeszowscy żużlowcy słyną z tego, że są zespołem nieobliczalnym. Kiedy w nich upatruje się faworyta (np. jak w majowym pojedynku w Opolu), płatają figla i przegrywają z kretesem. Zaskoczyć potrafią także in plus. Podobnie było w piątkowym spotkaniu ligowym w Zielonej Górze. Jadący bez Bohumila Brhela, w krajowym zestawieniu, dzielnie stawiali czoła pretendentowi do ekstraligi, w dodatku wzmocnionemu Duńczykiem Nicki Pedersenem.

Po meczu I ligi żużlowej: ZKŻ - Jasol (58-32)

   Taka postawa Jasolu to już niemal codzienność. Zawodnicy jeżdżą praktycznie na tę samą nutę, prezentując się jako zespół o dwóch obliczach. Pierwsze - to osiem, dziewięć wyścigów, po których przeciwnik trzęsie portkami ze strachu nie mogąc znaleźć recepty na rzeszowian. Drugie - już mniej chwalebne - to końcówka, w dodatku wybitnie fatalna. Wedle takowego scenariusza pojechali podopieczni Stanisława Kępowicza w Zielonej Górze.
   Kiedy po dwóch wyścigach Jasol wygrywał już 9-3 na tak trudnym terenie, zapewne cała żużlowa Polska przecierała oczy ze zdumienia. Trzeba jednak na wskroś znać możliwości rzeszowskiej drużyny, by ze spokojem oczekiwać dalszego rozwoju wypadków. Oczywiście już po myśli gospodarzy. Scenariusz nie przewidywał zwycięstwa gości; co najwyżej ich ambitną postawę. Wszystko odbyło się zatem zgodnie z planem. Trudno teraz wyrokować o wyniku, gdyby w "Zielonce" pojawił się Brhel. Może skończyłoby się na minimalnej porażce, może doszłoby do sensacji? Nie wiadomo. Wiadomo jednak to, że nie bardzo popisali się organizatorzy, przygotowując pełen "min" tor: dziurawy na pierwszym łuku niczym szwajcarski ser. Swojego dnia nie miał także i arbiter, podejmując dwie decyzje - a właściwie nie reagując - odnośnie wydarzeń na torze. Prawdę mówiąc nie miało to absolutnie żadnego znaczenia dla końcowego wyniku.
   Mówi trener Jasolu Stanisław Kępowicz:
   - Takie zakończenie dało się przewidzieć. Nie byliśmy faworytem tego pojedynku i praktycznie tylko niewiadomą pozostawały rozmiary naszej porażki. Jechaliśmy bez Brhela, co znacznie osłabiało naszą wartość jako drużyny, nie mniej daliśmy z siebie wszystko i uważam, że pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie. Przede wszystkim mam tutaj na myśli pierwsze osiem wyścigów, kiedy przegrywaliśmy zaledwie dwoma punktami (23-25). Wyśmienicie radził sobie Rafał Trojanowski, dzielnie sekundowali mu Tomek Rempała i Piotrek Winiarz. Świetnie rozpoczął też Rafał Wilk, a Karol Baran jechał na swoim niezłym poziomie. Pomimo zerowego dorobku można być zadowolonym z jazdy Pawła Miesiąca, który starał się walczyć z zawodnikami gospodarzy. Szkoda tylko, że jego wysiłek nie został nagrodzony choćby jednym punktem. W drugiej części meczu w zespół wstąpiła istna niemoc. Przegrywaliśmy starty i walkę na dystansie. Ambicja to nie wszystko, jednak mimo wszystko myślę, że zespół zasłużył na słowa uznania. Życzyłbym sobie, aby w kolejnych meczach jechali tak, jak pierwsze osiem wyścigów. Żal tylko, że finanse nie pozwalają na lepszy sprzęt.
   Punkty dla obu zespołów zdobywali:
   ZKŻ - Huszcza 11, Kłopot 4, Kuciapa 11, Stojanowski 6, Pedersen 15, Kujawa 2, Kurmański 9; Jasol: Wilk 4, Suszczyński ns, Rempała 6, Trojanowski 8, Winiarz 9, Miesiąc 0, Baran 5.
JCZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski