Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[OPINIA] Lex TVN. Igranie z ogniem

Kazimierz Dadak
Fot. Anna Kaczmarz
Sejm uchwalił nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji, powszechnie zwaną Lex TVN. Fakt ten zaskakuje, zdumiewa i budzi niepokój z wielu powodów. Po pierwsze, zdumiewa nieporadnością. Niepisanym celem tej ustawy jest pozbawienie amerykańskiej firmy Discovery Inc. kontroli nad rodzimą telewizyjną stacją TVN. Pomińmy celowość samego przedsięwzięcia, a zajmijmy się tylko efektywnością podjętego kroku.

Ustawa ogranicza wysokość udziałów firm spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG) do 49%, czyli stronie amerykańskiej wystarczy pozostawienie sobie owego maksimum i przekazanie 1,1% jakiemuś „zaprzyjaźnionemu” podmiotowi. Każdy, kto ma choćby podstawowe pojęcie jak funkcjonuje świat biznesu wie, że znalezienie takiego podmiotu, a w skład EOG wchodzi także Norwegia, Islandia i Lichtenstein, nie będzie stanowić najmniejszego kłopotu. Ta instytucja będzie zawsze głosować tak, jak będzie głosować Discovery i skład rady nadzorczej będzie zawsze zgodny z preferencjami Amerykanów. Zatem, jest mało prawdopodobne, żeby ustawodawca zdołał osiągnąć zamierzony cel.

Strona amerykańska protestuje, zarówno samo przedsiębiorstwo jak i dyplomaci, dołączają się do tego liczni politycy, nie dlatego, żeby obawiali się o utratę kontroli nad TVN, ale w obronie zasad. Chodzi oczywiście o wolność słowa, swobodę prowadzenia działalności gospodarczej, ale ponad wszystko o to, że własności amerykańskiej nie wolno tak sobie po prostu wywłaszczać. Gdyby podobny los w USA spotkał polskie interesy, dajmy a to, gdyby amerykański rząd ograniczył prawa KGHM w zarządzaniu Robinson Mine w stanie Nevada, to nasze władze miałyby wszelkie prawa do podobnej interwencji. Między innymi po to obywatele i korporacje płacą podatki, żeby państwo broniło ich interesów.

W USA byłoby to przyjęte jako normalne zachowanie i żaden urzędnik Departamentu Stanu nie oskarżałby polskiej strony o nieznajomość Konwencji Wiedeńskiej. To jest oczywistość i protesty Warszawy, że chodzi o ingerencję w nasze wewnętrzne sprawy nie mają żadnych podstaw.

W sumie, zaskoczeniem jest to, że rządzący narażają polskie interesy narodowe na bardzo poważne straty polityczne, podczas gdy prawdopodobieństwo osiągnięcia zamierzonego skutku jest nikłe.

Amerykańskie retorsje

Poza Polską pytanie czy ta nowelizacja wpłynie na stosunki amerykańsko-polskie byłoby uznane za retoryczne – oczywiście, że tak! Tego po prostu wymaga amerykański interes narodowy. Jedynymi niewiadomy są, kiedy i w jakiej postaci te retorsje nastąpią?

Każde państwo, a w szczególności supermocarstwo, wymaga szacunku dla swoich obywateli, firm i ich interesów. Puszczenie płazem jakichś obraz nie wchodzi w rachubę, bo jeśli jeden kraj narazi amerykański interes narodowy na szwank, to wówczas każdy inny może pomyśleć, że i jemu to ujdzie na sucho. Potężne państwo nie może dopuścić do zrodzenia się precedensu, bo to otwiera drogę innym. Szanujące się państwo nie ma nic wspólnego z jowialnym dobrotliwym dziadkiem, który pobłażliwie patrzy na wnuki włażące mu na głowę.

Retorsje mogą zostać zastosowane z opóźnieniem, ale w tym przypadku nastąpią natychmiast, jeśli prezydent Duda podpisze tę ustawę. Sprawa jest szeroko upubliczniona i nie da się jej chwilowo schować pod dywan, więc Waszyngton nie ma wyboru, albo będą konsekwencje, albo administracja Bidena straci twarz. Nie radziłbym komukolwiek stawiać nawet grosza na tę drugą możliwość.

Stany Zjednoczone mają interesy w naszym regionie, ale okres Zimnej Wojny mamy już za sobą, więc front europejski nie jest już więcej pierwszoplanowy. Polska jest przydatna Waszyngtonowi w konfrontacji z Moskwą, ale za Atlantykiem wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że Rosja jest potęgą, która już cztery dekady temu weszła w okres schyłkowy. W Polsce Rosja jest postrzegana jako wielkie zagrożenie, ale ten fakt wynika nie z tego, że kraj ten jest taki mocny, tylko z tego, że – wbrew drzemiącemu w nas potencjałowi – nasze możliwości są tak ograniczone. Więc, z jednej strony to my dużo bardziej potrzebujemy Ameryki niż ona nas, a z drugiej, Waszyngton może czekać, bo w konfrontacji z Moskwą czas pracuje dla niego.

Rosja właśnie wytoczyła ciężkie działa i grozi nie tylko Ukrainie, ale też USA i NATO poważnymi konsekwencjami, jeśli jej żądania uzyskania daleko idących gwarancji bezpieczeństwa nie zostaną spełnione. Strona amerykańska wyraziła na to zgodę i niebawem mają rozpocząć się negocjacje. Można się spodziewać, że jeśli one zakończą się porozumieniem, to w jego wyniku zostanie ustalona sytuacja w naszym regionie.

Tak jak po II Wojnie Światowej USA były świadome, że Sowiety stoją na z góry straconej pozycji – doskonale obrazuje to tak zwany „Długi Telegram” George Kennan’a z lutego 1946 r. – tak i dziś wynik zmagań pomiędzy tymi krajami jest z góry wiadomy. Powyższe wcale jednak nie znaczy, że w okresie przejściowym (pomiędzy chwilą obecną i kolejnym istotnym osłabieniem Rosji, jeśli nie wręcz jej rozpadem – o czym szerzej przy innej okazji), Biały Dom nie może dokonać ustępstw na rzecz Kremla.

Suwerenna decyzja

W tej chwili stosunki polsko-amerykańskie praktycznie nie istnieją, o czym najlepiej świadczy to, że od czasu objęcia władzy przez Joe Bidena ministrowie obu krajów rozmawiali ze sobą tylko przez telefon. Nawiasem mówiąc, we wszystkich przypadkach strona amerykańska poruszała sprawę wolności mediów. Sekretarz Antony Blinken miał czas, żeby odwiedzić na przykład Łotwę, ale nie Polskę. Zatem o tym, jak będzie wyglądać sytuacja w naszej części Europy – jeśli USA i Rosja osiągną jakieś porozumienie – dowiemy się dopiero z komunikatu końcowego. Żadnego wpływu na ich wynik mieć nie będziemy. Oczywiście, Lex TVN w praktyce przekreśla możliwość jakiegoś nagłego ocieplenie stosunków z USA.

Tu dochodzimy do kolejnej zaskakującej kwestii – suwerenności. Niektórzy komentatorzy podkreślają, że Polska jest państwem suwerennym i jako takie ma wszelkie prawo urządzać swe wewnętrzne sprawy według swoich preferencji. Pozwolimy sobie przypomnieć wcześniejsze uwagi („Dziennik Polski”, 8.10.2021), w których podkreśliliśmy, że suwerenność jest stopniowalna i nie ma nic wspólnego z układem zero-jedynkowym. Nawet supermocarstwa nie mają pełnej swobody podejmowania decyzji. Także USA musi liczyć się z narodami dużo mniejszymi, zaś błędne oceny prowadzą do niepowodzeń, czego najlepiej dowodzą Irak i Afganistan. Tym bardziej postawa „wolnoć Tomku w swoim domku” może nie najlepiej przysłużyć się polskiej racji stanu.

Czy nam się to podoba, czy nie, zakres suwerenności zależy od potęgi danego kraju. W tej chwili sprawy tak się mają, że Polska nie sięga od morza do morza, ani tym bardziej od oceanu do oceanu i z tego względu to USA rozciągają nad nami parasol atomowy, a nie odwrotnie. W takiej sytuacji trudno jest mówić o równorzędności i dlatego w naszym interesie narodowym leży poważne traktowanie amerykańskich uwag tyczących się Lex TVN.

Oś polityki zagranicznej

Od chwili załamania się ZSRR, osią polskiej polityki zagranicznej był sojusz z USA. Nasze przystąpienie do NATO, to była decyzja nie tylko o zapewnieniu sobie bezpieczeństwa przed zagrożeniem ze wschodu, ale i o wejściu do strefy wpływów USA. Ten pogląd podzielali nawet postkomuniści – prezydent Kwaśniewski podjął decyzję o wysłaniu polskiego kontyngentu wojskowego do Afganistanu, a potem premier Miller podjął podobną decyzję w przypadku Iraku.

Obecny obóz rządowy wydawał się pogłębiać te związki, można wręcz powiedzieć, że do listopada zeszłego roku nie było bardziej proamerykańskiej formacji politycznej niż Zjednoczona Prawica. Jeśli już, to można było mieć obawy, czy aby w wyrazach miłości w stosunku do ówczesnego prezydenta USA nie posuwano się zbyt daleko?

Niestety ostatni rok stanowi zasadniczy przełom w tym zakresie i nie jest to zmiana na lepsze. Uchwalenie Lex TVN to jest kolejny krok na drodze do wyrzucenia za okno dorobku rodzimej polityki zagranicznej poprzednich trzech dekad. Jak wspomnieliśmy na wstępie, potencjalne korzyści dla obozu władzy wydają się iluzoryczne, a z drugiej strony żadnej alternatywy dla sojuszu z USA rządzący nie proponują.

Od wieków w państwach demokratycznych polityka zagraniczna opierała się na sprawie promocji interesu narodowego (w przeciwieństwie na przykład do obrony interesu dynastii panującej). Interes narodowy jest raczej stały i to w długim okresie czasu. Na ogół realizują go wszystkie opcje polityczne istniejące w danym kraju, co nie znaczy, że nie ma zmian w polityce, szczególnie wewnętrznej. Każde sprawne rządzone państwo stawia sobie za cel przynajmniej umocnienie bezpieczeństwa swoich obywateli i swoich granic, jeśli nie wzrost ich wpływów i znaczenia. Z tego powodu w polityce zagranicznej mamy do czynienia z dużą dozą stabilności. Owszem, zmianie może ulegać taktyka, przy pomocy której rządzący usiłują promować własny interes narodowy, ale nie sam cel.

Z tego powodu zwroty o 180 stopni w polityce zagranicznej należą do rzadkości. Kraj wielkości Polski i w dodatku leżący na tak istotnym kierunku strategicznym jakim jest nizina pomiędzy Bałtykiem i Karpatami nie może cieszyć się dużą dozą niezależności bez wsparcia ze strony innego bardzo potężnego kraju. Jeśli ten sojusznik jest blisko położony, wówczas na ogół będziemy mieli do czynienia z protektoratem. „Miniona epoka” jest tu doskonałym przykładem takiego stanu rzeczy. Tylko sojusz z odległym państwem pozwala na większą dozę swobody, ponieważ odległy mocarz potrzebuje „plenipotentów” na danym obszarze.

Powtórzmy do znudzenia, państwa kierują się interesem narodowym, a nie sentymentami. USA wyraził zgodę na przyjęcie Polski do NATO, ale ten krok nie miał nic wspólnego z działalnością dobroczynną. Uzyskaliśmy amerykański parasol atomowy, ale w miarę naszych możliwości musimy odwdzięczać się gwarantom naszej niepodległości. Robiliśmy to w Iraku i Afganistanie. Ani jedno, ani drugie przedsięwzięcie nie miało wiele wspólnego z bardzo wąsko pojętym polskim interesem narodowym – kraje te w niczym nam nie wadziły – niemniej były to kroki niezbędne z punktu widzenia szeroko pojętego interesu narodowego, bo udowadniały naszą przydatność dla USA.

Polski interes narodowy

Do niedawna Amerykanie mieli w UE dwu czołowych partnerów, Wlk. Brytanię i Niemcy, obecnie pozostał im tylko ten drugi. Z punktu widzenia USA nie jest to sytuacja idealna, bo ich jedyny partner staje się „monopolistą” na danym terenie. Dla supermocarstwa wygodniej jest mieć do czynienia przynajmniej z dwoma partnerami, bo jeden może stanowić pewną przeciwwagę dla drugiego.

Tym bardziej, że Waszyngton zdaje sobie sprawę z tego, że Niemcy pragną zdominować całą Unię. Berlin nie ukrywa tego, że UE ma stanowić przeciwwagę dla USA. Donald Trump wręcz wykrzyczał tę sprawę. Joe Biden myśli podobnie, ale nie mówi tego głośno, ponieważ potrzebuje współpracy z UE w zmaganiach z Chinami. Zatem Brexit otworzył przed Polską historyczną szansę – możemy stać się istotnym partnerem USA na terenie UE.

Kłopot polega na tym, że dysproporcja sił pomiędzy nami, a Niemcami jest zbyt wielka abyśmy mogli spełniać tę rolę. Niemniej na długą metę, przy skutecznej polityce gospodarczej, o taką rolę moglibyśmy się pokusić. Osiągnięcie takiego statusu winno stanowić istotę naszego interesu narodowego. Niestety, nagłe zmiany w polskiej polityce w stosunku do USA przekreślają tę ideę.

Formacja polityczna, która nie jest w stanie uznać ograniczeń wynikających z potencjału własnego kraju nie będzie w stanie osiągnąć żadnego celu zgodnego z interesem narodowym, ponieważ wymachując szabelką całkowitej suwerenności nieustannie kaleczy wszystkich dookoła, włącznie z sojusznikami.

Sprawy mogą przybrać wręcz groźny obrót, jeśli rządzący mylą interes narodowy z interesem partyjnym, czy też wręcz podporządkowują ten pierwszy drugiemu.

Istota polityki polega na osiąganiu maksymalnych korzyści, szybkim zbliżaniu się do nakreślonego celu w ramach realizacji interesu narodowego, przy jak najmniejszym wysiłku. Lex TVN wydaje się propozycją wręcz odwrotną, potencjalny koszt tego przedsięwzięcia jest ogromny, podczas gdy korzyści wydają niewielkie, jeśli w ogóle możliwe do osiągnięcia.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski