18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opłaca się spróbować

Redakcja
Rozmowa z MARKIEM GABZDYLEM, wójtem Raciechowic

- Raciechowice są już w Europie?

   - Myślę, że zawsze w niej były.
- To inaczej. Czy nauczyły się już mechanizmów, które są ważne w Unii Europejskiej?
   - Unia otwierała przed nami drzwi od dawna. Rozpoczynaliśmy od korzystania ze środków pomocowych, środków PHARE-owskich, pieniędzy Małopolskiego Programu Rozwoju Wsi i Rolnictwa. Na początku uczyliśmy się, jak te fundusze należy zdobywać i rozliczać, ale przede wszystkim jak przygotowywać dobre wnioski. Podsumowaniem tego było przygotowanie wniosków do programu SAPARD, który dał nam do zrozumienia - jakie warunki musimy spełniać, aby środki finansowe z Brukseli mogły faktycznie płynąć do Polski. Dla mnie najważniejsze jest to, aby mieszkańcy i pracownicy małych urzędów potrafili te pieniądze zdobywać.
   W tym znaczeniu staramy się wykorzystywać różne mechanizmy.
- Czy, na podstawie Pańskiej gminy, ludzie na wsi mają świadomość, czym jest Unia?
   - Myślę, że tak. Ale nie wiem, czy ta świadomość jest pełna. Pamiętam, jak kilka lat temu jeden z naszych mieszkańców, gdy kręcono tutaj film o wstąpieniu do UE, mówił: czego się mam bać, skoro nie wiem, co mnie czeka. Dzisiaj wiemy trochę więcej. Problem polega na tym, że wiele ważnych i konkretnych informacji ciągle nie jest przekazywanych. I dlatego trudno jest powiedzieć rolnikowi, czy on będzie miał taką czy inną dopłatę, czy otrzyma dodatkowe środki z tytułu uprawy na terenach zagrożonych, czy trzeba będzie ponosić dodatkowe koszty, bo ubezpieczenie KRUS, o którym teraz wiele się mówi, będzie podniesione… Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Co często powoduje, że mieszkańcy nie chcą rozmawiać o Unii. Mówią tak: za dużo nie wiem na ten temat, a to, co wiem, jest negatywne. Gdy jednak pójdziemy do rolników, którzy już skorzystali z szansy i dzięki pieniądzom z Unii kupili maszyny, ciągniki, wybudowali przechowalnię owoców, to nagle okazuje się, że można znaleźć wiele pozytywnych elementów. Najważniejsze jest to, że otwiera się szansa na pieniądze przeznaczone na inwestycje, bo dzisiaj mieszkańcy takich środków nie mają. Potrzebujemy kogoś, kto nas dofinansuje.
- Podstawowym problemem jest zatem brak dostatecznej informacji?
   - Tak. Dlatego, że nie jest ona spójna. Konkretny przykład - mamy drugą połowę lutego i mówimy o programach sektorowych. Chciałbym, żeby ktoś powiedział mi jasno, jak będzie wyglądał wniosek do programu sektorowego, co będzie mogło być zrealizowane jeszcze w tym roku, do którego roku będzie wydawanie środków i na jakich zasadach? Czy program Lider Plus, który jest skierowany do małych, wiejskich środowisk rozpocznie się 1 stycznia, czy 1 maja? Pytań jest wiele. A skoro ja tego jeszcze nie wiem, to rolnik nie będzie wiedział tym bardziej.
   Bo co on widzi? Ekran i redaktora, który mówi, że program IACS nie jest jeszcze przygotowany. I rolnik zadaje sobie pytanie: a co będzie ze mną?
   Kolejna kwestia - rejestracja gospodarstw. Mówi się, że sukcesywnie będą składane wnioski i nadawane numery. Tymczasem, gdyby nie ogromne zaangażowanie gmin, które już te wnioski mają u siebie, pewnie stalibyśmy w miejscu. W zamian mówi się "kolejności" przesyłania zgłoszeń. To denerwuje rolnika. Teraz mamy jeszcze okres zimowy i rolnicy dysponują czasem, żeby przyjść na szkolenia czy wypełnić dokumenty. Później czasu będzie mniej, a formalności ciągle dużo.
- Przeważają więc obawy czy jednak nadzieje?
   - Społeczeństwo jest w części optymistyczne i pesymistyczne. Prawda leży jak zwykle pośrodku. Wiele dokumentów już jest przygotowanych, np. dokumenty geodezyjne, na których będziemy się opierać przy składaniu wniosków o dofinansowanie do powierzchni gospodarstwa.
- Raciechowice są pod tym względem odbiciem sytuacji w województwie czy nawet kraju?
   - U nas też nie brak pesymistów. Ale mamy swoje doświadczenia, więc optymistów jest pewnie więcej.
- Unia na pewno wymusi konkurencję. Wiadomo, że rolnikowi w pojedynkę może być bardzo ciężko. Czy szansą jest utworzenie grupy producenckiej?
   - Stworzenie grupy jest podstawą działania, bo my musimy nauczyć się działać zespołowo. Kiedyś dobrze działały u nas spółdzielnie, które gdyby nie zostały postawione pod murem z powodu nieżyciowych przepisów, pewnie pomogłyby teraz tworzyć grupy producenckie. Podkreślam jednak, że nie chodzi tutaj o nazwę, ale o to, żeby tworzyć zespoły. Tym bardziej na takim terenie, jak w Małopolsce, gdzie jest dużo rozdrobnionych gospodarstw.
   Nie można jednak powiedzieć, że indywidualny rolnik nie będzie miał szans sam zbywać produktów. Przy dużej powierzchni będzie miał szanse.
- To na terenie Pana gminy działa grupa producencka "Grodzisko".
   - I jest dawana jako przykład współpracy niewielu sadowników. Trzeba wymienić trzy najważniejsze elementy: chęć zjednoczenia się, poszukanie wspólnego rynku i zdobycie certyfikatu. A certyfikaty otworzyły możliwość sprzedaży do dużych sieci hipermarketów. Dzięki temu uczymy się marketingu, który jest równie ważny, jeśli nie najważniejszy.
   Warto też zwrócić uwagę, że jej działanie nie kończy się na rolniku. Ostatnio do pracy zostali przyjęci stażyści, którzy uczą się zarządzania. Powstają więc kolejne miejsca pracy.
- Podjęcie dużych kwot, mówi się o kilkudziesięciu miliardach zł w ciągu 7 lat następnego budżetu wymaga zdolności finansowych i organizacyjnych samorządów. Samorządy są na to przygotowane?
   - Organizacyjnie tak, a od strony finansowej wszyscy mamy problemy. Od tego roku obowiązuje nowa ustawa o finansach publicznych, która spowodowała, że dochody w gminach spadły, bo na gminy zostały przeniesione inne zadania. Przez to wydatki będą większe.
   Moim zdaniem, samorządy przygotowują się do podjęcia środków finansowych z UE bardzo poważnie. Małopolska złożyła tyle wniosków do SAPARD-u, że w sumie jesteśmy w stanie pochłonąć resztę wolnych środków z całej Polski.
- Wyasygnowanie wkładu własnego na pokrycie kosztów projektu zgodnie z zasadą współfinansowania to największy problem?
   - Czy największy, nie wiem. Ostatnio doczytałem się, że w funduszu spójności istnieją tzw. środki techniczne, a więc istnieje też możliwość pozyskania pieniędzy na przygotowanie pewnych dokumentów, za co trzeba dzisiaj niemało płacić.
- Lobbing - to słowo robi ostatnio nie najlepszą karierę, ale jest ważne i odgrywa dużą rolę w kontekście przystąpienia do UE. Pan też lobbuje?
   - Powiem inaczej: promuję. Gmina Raciechowice w latach 1994-96 wypracowała swoją markę jako gmina ekologiczna. Już dziewięć lat temu powstała strategia rozwoju gminy na 10 lat. Określiliśmy, w czym możemy być mocni, co możemy dać, czym dysponujemy, ale również, jak mamy się znaleźć na wspólnym rynku.
- Spotkania o tematyce europejskiej cieszyły się tutaj dużym zainteresowaniem?
   - Trzeba przyznać, że tak. Już na pierwszym spotkaniu była pełna sala.
- O co najczęściej pytano?
   - O dopłaty, czyli o konkret. Ale z czasem ludzi zaczęły interesować programy. I do dzisiaj, mam nadzieję, świadomość sukcesywnie rośnie. Dlatego twierdzę, że jest więcej optymistów niż pesymistów.
Rozmawiał: Remigiusz PóŁtorak

Od pierwszego marca zaczynamy szkolenia w sołectwach. Po ich zakończeniu będzie można w urzędzie skorzystać z pomocy tych pracowników, którzy je poprowadzą. Nie trzeba będzie jeździć do Dobczyc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski