Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ordynarny szwindel, a może tylko zwykła pomyłka? O tym w Paryżu rozmawiać pewnie nie będą...

Grzegorz Tabasz
Fot. Wojciech Matusik
Hipoteza efektu cieplarnianego to stan umysłu lub, jak szepczą niektórzy, nowa planetarna religia. Czy pod wieżą Eiffla naprawdę ocalają świat?

W Paryżu ważą się losy Planety. Jeśli tylko 195 delegacji osiągnie konsensus, to klimat zostanie oziębiony, a świat ocalony. Jeszcze tylko sto lat wyrzeczeń i pod koniec XXI wieku nasi potomkowie zobaczą Wielki Sukces. Bardzo, ale to bardzo pragnę uwierzyć, iż obniżając emisje kilku gazów można ochłodzić świat. Pomylić klimat z klimatyzacją. Przekroczyć kruchą linię między gorącą wiarą neofity a zwątpieniem. Tylko ta Grenlandia!

Zieloną Ziemię, czyli Grenlandię wypatrzyli wikingowie jarla Eryka Rudego. W X stuleciu wyspa liczyła około pięciu tysięcy stałych mieszkańców. W 1126 roku powstała kościelna diecezja. Mianowano biskupa. Wedle zachowanych rejestrów handlowych Grenlandia eksportowała kły morsów, focze skóry i … owce oraz bydło. Nie ma mowy o przymierających od chłodu i głodu obszarpańcach, lecz bogatych rolnikach wytwarzających stałe nadwyżki towarów.

Bydło jada trawę, toteż ówczesna Grenlandia musiała obfitować w zielone pastwiska. W tym samym czasie na terenach dzisiejszej Polski masowo uprawiano winorośl, brzoskwinie i morele. Pestki owoców regularnie odnajdowano w wykopaliskach z tego okresu. Nikt poważny nie twierdzi, iż delikatne owoce przez kilka wieków przywożono z ciepłego południa. Od XIII wieku Grenlandia zaczyna pustoszeć. Klimat oziębia się i w piętnastym stuleciu osady kryje lód. Z Zielonego Kraju została tylko myląca nazwa. Wszystko przez Małą Epokę Lodowcową. Od 1600 roku kolejne zimy na północnej półkuli są coraz dłuższe a mrozy siarczyste. Winnice i morelowe sady wymarzły. Tamizę skuwa lód. Płótna mistrzów flamandzkich zapełniają widoki śnieżnych zasp i ślizgawek. Mrozy miały zaczynać się pod koniec października. W listopadzie zamarzał Bałtyk. Do Szwecji podróżowano wygodnie saniami, zaś strudzeni wędrowcy popasali w karczmach. Szwedzka armia po lodzie forsowała duńskie cieśniny. Po grubym lodzie maszerowała nie tylko piechota, lecz także konnica, tabory i ciężka artyleria. Zima ostatecznie ustąpiła z Europy dopiero w 1850 roku. Od tego czasu temperatury systematycznie rosną.

Oficjalny naukowy dyskurs nad niewątpliwymi zmianami klimatu zdominowała hipoteza efektu cieplarnianego. Emisja dwutlenku węgla, metanu czy tlenków siarki w efekcie działalności ludzi ma być najważniejszym, o ile nie jedynym powodem zmian klimatycznych. Człowiek zepsuł, człowiek naprawi. Mniej gazów cieplarnianych, a temperatura przestanie rosnąć. Krytyczne poglądy zostają wyrzucone poza nawias dyskusji, zaś ich autorzy odsądzani od czci i wiary. Obowiązujące modele klimatyczne lekceważą najsilniejszy gaz cieplarniany jakim jest para wodna. Błękitne niebo oznacza chłodną noc, gdyż ciepło ucieka w przestrzeń. I odwrotnie, kołderka chmur podnosi temperaturę o kilka stopni.

Najnowsze badania pokazały, iż w górnych warstwach atmosfery zaczątki chmur powstają pod wpływem wiatru słonecznego. Olbrzymie granty na badanie zmian klimatycznych wywołanych przez ludzi są rozdzielane wedle klucza. Zwolennicy jedynie słusznej tezy opływają w dostatki, zaś sceptycy nie dostają ani centa. Politpoprawność godna Orwella, tym bardziej, że gdzieś tam już pojawiły się pomysły karania myślących inaczej o klimacie.

Hipoteza efektu cieplarnianego to stan umysłu lub jak szeptają niektórzy, nowa planetarna religia. I nie ma najmniejszego znaczenia, iż wiodące agendy meteorologiczne koloryzują dane. Cztery lata temu grupa hakerów ujawniła nieoficjalną korespondencję. Eksperci naciągali dane, pod oficjalną tezę. Badanie klimatu i straszenie polityków, to znakomity sposób na życie. Niedawno znowuż poślizgnęli się na lodowcach w Himalajach. Zgrabnie wyszyli na swoje z dnia na dzień przesuwając ostateczny termin zaniku lodu o kilka dziesięcioleci. A propos, zgadnijcie proszę, czy za ordynarny szwindel ktokolwiek trafił przed oblicze Temidy? Hakerów szukają do tej pory.

Do wszystkich walczących ze zmianami klimatu, pomijając już przytoczone wyżej fakty, mam tylko jedno pytanie: co począć ze zlodowaceniami? Tylko na terenie Europy w przeciągu minionego miliona lat doliczono się czterech bezspornych zlodowaceń. Czterokrotnie gruba na kilometry skorupa lodu zakrywała połowę kontynentu. I tyle samo razy znikała. Ostatni raz lodowiec wycofał się dwanaście tysięcy lat temu. Jak to powiązać z efektem cieplarnianym, skoro przodków człowieka liczono w tysiącach?

Nie jest to wiedza tajemna zakryta przed oczyma maluczkich, lecz dostępne informacje dla każdego użytkownika internetu. Przyczyny? Same mniej lub bardziej dyskusyjne hipotezy. Od regularnych cykli aktywności Słońca po minimalne wahania osi planety. Ziemia otrzymuje mniej lub więcej energii z gwiazdy, co skutkuje regularnymi zmianami klimatu. Jeśli już o szacunkach mowa, to w czasach średniowiecznego ocieplenia średnia temperatura północnej półkuli miała być mniej więcej o dwa stopnie wyższa niż obecnie. Czyli taka, przed jaką uczestnicy finałowej konferencji w Paryżu pragną ustrzec ludzkość.

Nie wiem, czy pod wieżą Eiffla ocalą świat. W kuluarach trwa bezpardonowa walka o byt. Biedne południe żąda od bogatej północy skromnych stu miliardów dolarów rocznie na walkę ze skutkami globalnego ocieplenia. Większość potencjalnych sponsorów tkwi w długach po same uszy. Gorące deklaracje niewiele kosztują. Tym bardziej, że światowi potentaci emisji gazów cieplarnianych ani myślą obciążać pokiereszowanych kryzysem gospodarek dodatkowymi ciężarami. Dla prezydenta Stanów Zjednoczonych podpisanie globalnego porozumienia będzie klejnotem koronnym kadencji. Niedrogim i całkowicie bezpiecznym, gdyż ratyfikacja układu w Kongresie potrwa latami.

Chiny obiecują ulgę dla klimatu za dekadę. Lub dwie. Co tam świat. Dla nas ważna jest Bruksela. Choć unijna produkcja gazów cieplarnianych stanowi kilka procent światowej produkcji, Europa chce świecić dobrym przykładem. Będzie totalna i wzorcowa dekarbonizacja do końca 2050 roku. Bez względu na koszty, czemu reszta świata gorąco kibicuje. Ot, konkurent sam odda pole. Zaś dla naszej energetyki opartej w dziewięćdziesięciu procentach na spalaniu węgla, oznacza to wyrok śmierci.

Wielka to rzecz oddać życie za klimat. A jeśli za ćwierć wieku globalne ocieplenie okaże się pomyłką, lub co gorsza ordynarnym szwindlem?

COP21 to jedna z największych konferencji dyplomatycznych. Przed jej startem propozycje porozumienia klimatycznego złożyły 183 państwa. Znalazły się w nich m.in. pomysły rozwiązań, które mają służyć redukcji emisji gazów cieplarnianych. O kompromis będzie niezwykle trudno. Batalia będzie się toczyła bowiem o wielkie pieniądze na walkę ze zmianami klimatycznymi między bogatymi a biednymi państwami.

Szczyt potrwa do 11 grudnia

Smaki Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski