Osiągnęli wynik na miarę możliwości

ZAB
Beskid Andrychów zakończył sezon na dziesiątym miejscu grupie małopolsko-świętokrzyskiej III ligi, co zdaniem jego trenera Mirosława Kmiecia w pełni oddaje możliwości zespołu.

Przemysław Knapik (z lewej) był jedną z wiodących postaci Beskidu, zaliczając wiosną hat-tricka Fot. Grzegorz Sroka

III LIGA PIŁKARSKA. W drugim sezonie na szczeblu międzywojewódzkim Beskid Andrychów zajął 10. miejsce

To był drugi sezon andrychowian na szczeblu międzywojewódzkim. - Na pewno w wyniku zespołu jest mały postęp - uważa Mirosław Kmieć, grający trener Beskidu. - Przecież w poprzednim sezonie nasz byt decydował się w ostatnim meczu sezonu na własnym boisku z Górnikiem Wieliczka. Przed rokiem walka o utrzymanie toczyła się pomiędzy Beskidem, Wieliczką i Naprzodem Jędrzejów. Nam udało się wyciągnąć wnioski z przeszłości i dlatego ostatni mecz sezonu, przeciwko Juvencie Starachowice, zremisowany 2-2, mogliśmy zagrać bez obciążeń, dla naszych kibiców. Wieliczka i Naprzód w tym sezonie do końca walczyły o utrzymanie, a skończyło się spadkiem wieliczan. To jednak nie moje zmartwienie.

Przyznaje, że drugi sezon był trudniejszy dla Beskidu od tego, kiedy był beniaminkiem w trzecioligowym towarzystwie. - W pierwszym sezonie walczyliśmy o utrzymanie, bo na kilka kolejek przed końcem, na naszą wąską kadrę, spadła plaga kartek i kontuzji. Dlatego z - wydawałoby się - spokojnej pozycji, po kilu porażkach nagle do ostatniego meczu sezonu przystąpiliśmy z "nożem na gardle". Tamten rok pokazał nam, że ławka musi być długa i nie mogą na niej zasiadać juniorzy, bo w trudnych momentach nie są w stanie udźwignąć ciężarku odpowiedzialności za wynik.

Jednak przed rozpoczęciem nowego sezonu w Beskidzie nie dokonano zbyt wielu wzmocnień. - Przede wszystkim dlatego, że w klubie doszło do zawirowań organizacyjnych - przypomina Mirosław Kmieć. - Jak długo działam w futbolu, jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, by klub opuszczali kolejni członkowie zarządu, zostawiając drużynę samej sobie. To cud, że w ogóle dokończyliśmy jesień, bo chyba organizacyjnego dna sięgnęliśmy przed meczem przeciwko tarnowskiej Unii, który zresztą oddaliśmy walkowerem. Ta decyzja doprowadziła do tego, że kibice dostrzegli kłopoty zespołu, dochodząc do wniosku, że musi dojść do zmiany władzy w mieście, by mogło być lepiej. Skoro wszystko skończyło się po naszej i kibiców myśli, mogliśmy przystąpić do budowania zespołu pod kątem wiosennych zmagań.

Udało się sprowadzić kilku zawodników. Wprawdzie u progu seniorskiej kariery, ale wiele już potrafiących, czyli Michała Klibera, Pawła Górę, Szymona Nowickiego, Mateusza Kruka, czy Eryka Kozioła. Zastrzyk "świeżej krwi" pozwolił andrychowianom na odniesienie spektakularnych zwycięstw, jak choćby wyjazdowego z libiąską Janiną 2-0, która po jesieni była postrzegana jako jeden z kandydatów do awansu. - Wprawdzie wiosnę rozpoczęliśmy dwoma porażkami, ale liczyłem się z nimi, bo pierwszy mecz przyszło nam stoczyć na boisku broniącej się przed spadkiem Nid Pińczów, stąd wpadka 0-1. Gdybyśmy z tym zespołem zagrali w 5-6 kolejce, pewnie nie byłby już tak zdeterminowany. Potem polegliśmy u siebie z Górnikiem Wieliczka 0-3, ale nasza forma mała rosnąć i tak też się stało. Miejsce rozgrywania spotkania nie miało dla nas znaczenia. Owszem, pewniej czuliśmy się na własnym boisku, ale bardzo dobrze punktowaliśmy na wyjazdach. Ważne, że zespół na swój styl, czego dowodem są okoliczności zdobywania bramek, a są one powtarzalne. Owszem, zdarzały nam się wpadki, ale przecież wszystkiego wygrać nie można.
Znamienne w zakończonym sezonie były potyczki z Unią Tarnów. Jesienna nie doszła do skutku, co dało drużynie nowe oblicze. - Wiosną w Tarnowie dałem szansę pokazania się młodzieży, co skończyło się porażką 0-4. Ten mecz pokazał nam, że hurtowo to można kupować sobie cukier, a nie wprowadzać młodych zawodników do pierwszego zespołu - podkreśla trener Kmieć.

Zdecydował się na taki krok wobec kilku absencji wiodących zawodników, a zespół na kilka kolejek przed końcem opuścili Eryk Kozioł z Jarosławem Cecugą, decydując się na wyjazd z Polski. - Nikogo nie skreślam. Jeśli ktoś przyjdzie i przeprosi za swoje zachowanie, a drużyna mu odpuści, możemy rozpocząć współpracę od początku - kończy Mirosław Kmieć, trener i wiceprezes Beskidu w jednej osobie.

Jerzy Zaborski

[email protected]

Beskid w statystyce:

Miejsce: 10

Punkty: 45 (13 zwycięstw, 6 remisów, 15 porażek); bramki: 43-50

DOM:

Punkty: 22 (6 zwycięstw, 4 remisy, 7 porażek); bramki: 25-25

WYJAZDY:

Punkty: 23 (7 zwycięstw, 2 remisy, 8 porażek); bramki: 18-25.

(ZAB)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski
Dodaj ogłoszenie