W lipcu ubiegłego rodzina z Włoch wstąpiła do restauracji przy ulicy Grodzkiej. Gdy jedna z dziewczynek wraz z dwójką innych dzieci poszła do toalety, z zaplecza restauracji wyszły dwa amstaffy, należące do właścicielki lokalu. Jeden z nich zaatakował dziecko. Mała Włoszka z obrażeniami głowy, czoła, policzka i nosa została przewieziona do szpitala. Tam przeszła operację. Właścicielka restauracji powiedziała "Dziennikowi Polskiemu", że jej psy nie były agresywne. Tuż przed tragedią była z amstaffami na spacerze i do restauracji przyszła tylko, po to, by je napoić. Zwierzęta były przywiązane do krzesła w pomieszczeniu, które znajdowało się w pobliżu toalety. Z opinii, którą otrzymała prokuratura wynika, że oba psy nie były szkolone, choć ta rasa wymaga odpowiedniej tresury.
Wczoraj prokuratura skierowała przeciwko właścicielce psa akt oskarżenia, zarzucając jej narażenie dziecka na utratę życia. Biegli wcześniej stwierdzili, że rany, które zeszpeciły twarz dziewczynki stanowią "ciężki i trwały uszczerbek na jej zdrowiu". Kobieta tłumaczyła, że poczuwa się do odpowiedzialności za zachowanie psów i chciałaby wynagrodzić dziecka szkody. Grożą jej trzy lata więzienia.
(STRZ)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?