Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Osobliwe przypadki krakowskiej musztardy

Redakcja
Jerzy i Małgorzata Gablenzowie w domu przy ul. Szlak, rok 1915 lub 1916 Fot. z katalogu "Gablenzowie. Wokół octu, musztardy i opery" autorstwa Macieja Twaroga
Jerzy i Małgorzata Gablenzowie w domu przy ul. Szlak, rok 1915 lub 1916 Fot. z katalogu "Gablenzowie. Wokół octu, musztardy i opery" autorstwa Macieja Twaroga
Nie każdy fabrykant, nawet w Krakowie, pomiędzy nadzorowaniem produkcji a dopracowywaniem nowego sposobu konserwowania ogórków, pisał poematy symfoniczne, a nawet operę.

Jerzy i Małgorzata Gablenzowie w domu przy ul. Szlak, rok 1915 lub 1916 Fot. z katalogu "Gablenzowie. Wokół octu, musztardy i opery" autorstwa Macieja Twaroga

Historia

Starzy krakowianie wspominają, że do połowy XX wieku nie było musztardy lepszej niż ta od Gablenzów, opatrzona etykietą z białym koniem, smakująca jak przed wojną. Musztarda i ocet produkowane były w zwierzynieckiej wytwórni od XIX stulecia. Fabryki tej już nie ma. Pozostały wspomnienia, wpisany w to miejsce kawał historii dwóch rodzin i kilka przypadków osobliwych.

Nie każdy fabrykant, nawet w Krakowie, gdzie wszystko zdarzyć się może, pomiędzy nadzorowaniem produkcji i sprzedaży a dopracowywaniem nowego pomysłu biznesowego, dotyczącego konserwowania ogórków, pisał pieśni, poematy symfoniczne, a nawet operę wystawioną później na cenionej, profesjonalnej scenie. I nie każdej fabryce zdarzyło się dwukrotnie (w sumie przez 33 lata) funkcjonować pod kobiecym zarządzaniem. Kilka z tych lat przypada na wiek XIX. Kobieta w roli dyrektora fabryki, choćby niedużej, to w tamtym stuleciu raczej ewenement. Ale zacznijmy od początku.

Z Kongresówki przybył do Krakowa Jan Lebenstein. Rozejrzał się po mieście i okolicy, i kupił położony na Zwierzyńcu, a więc poza granicami miasta dworek (tak zwaną Królewską Leśniczówkę) z przynależnymi zabudowaniami gospodarskimi. W dworku zamieszkał z rodziną, w zabudowaniach otworzył w roku 1883 fabrykę octu i musztardy, którą - na wszelki wypadek - nazwał "Austryja". Fabryka, ulokowana przy Drodze do Wsi, pozostała w tym samym miejscu przez następne lata i dziesięciolecia, ale okoliczna sytuacja ulegała rewolucyjnym zmianom. Zwierzyniec został przyłączony do Wielkiego Krakowa, Droga do Wsi otrzymała z czasem awans i stała się ulicą Królowej Jadwigi. Tego jednakże Jan Lebenstein nie dożył. Uruchomił fabrykę, z powodzeniem wprowadził na rynek swoją musztardę (francuską i kremską), ocet (spirytusowy, owocowy, winny), esencję ponczową i synaplazmy, czyli rozgrzewające plastry gorczycowe przykładane na obolałe kości i stawy. Rozpoczął przebudowę dworskich szop na obiekty odpowiadające przepisom przeciwpożarowym i sanitarnym obowiązującym w cywilizowanym Krakowie. Zmarł nagle w 1886 r.

Zanim syn i córka osiągnęli pełnoletność fabryką kierowała ich matka, wdowa po Janie, Helena z Federowiczów Lebensteinowa. Zasznurowana w gorset (wszak porządną kobietą była), ubrana stosownie w długa do stóp suknię pani Lebensteinowa kierowała fabryką zatrudniającą - według danych z 1902 r. - od 16 do 20 pracowników, kończyła rozpoczęte przez męża inwestycje. W 1911 r. przekazała odpowiedzialność za fabrykę w ręce córki Marii i jej męża, Bogumiła Pochwalskiego. Pochwalski pracował w Towarzystwie Wzajemnych Ubezpieczeń "Florianka". We "Floriance" naczelnikiem działu księgowości był Wiktor Gablenz, który niebawem miał zacząć spisywać nowy rozdział w życiu zwierzynieckiej fabryki.

Wiktor Gablenz był lwowiakiem, wykształconym w Wiedniu, wżenionym w Kraków; w domu kolegi ze studiów, Stanisława Wójcikiewicza poznał jego siostrę Reginę. W roku 1887 stanęli na ślubnym kobiercu. Zamieszkali przy ulicy Szlak, pod numerem 32. W roku 1912 Gablenz kupił od Pochwalskich pół fabryki musztardy i octu na Zwierzyńcu. W niesprzyjającym inwestycjom roku 1915 (trwała już I wojna światowa) wykupił drugą połowę.
Można powiedzieć, że Reginę i Wiktora Gablenzów połączyło wspólne upodobanie do muzyki. Muzyczna atmosfera domu nie pozostała bez wpływu na dzieci; ich córka Irena (później, po mężu Mayerowa) była pianistką, Maria uczyła się śpiewu, a najstarsze z dzieci, syn Jerzy studiował grę na instrumentach i kompozycję u Władysława Żeleńskiego i Feliksa Nowowiejskiego. Plany dalszych studiów muzycznych w Wiedniu stanowczo ucięli rodzice; syn miał skończyć prawo i zająć się kupioną z myślą o nim fabryką.

W 1917 r. Jerzy Gablenz ożenił się z Małgorzatą Schoenówną, studentką konserwatorium w klasie fortepianu; kolejny w rodzinie muzyczny związek. Po wojnie, gdy Kraków znalazł się w granicach odrodzonej Polski, wraz ojcem rozpoczął unowocześnianie fabryki. Kryzys zahamował tempo modernizacji.

W 1930 r. zmarł Wiktor Gablenz. Jerzy pozostał jedynym właścicielem firmy Gablenz i Syn. Szyld zachował aktualność: Małgorzata i Jerzy mieli trzy córki i syna. Jerzy nie przestając czynnie zajmować się muzyką (komponował, sam dyrygował orkiestrowym prawykonaniem Suity "dziecięcej") doprowadził firmę do rozkwitu. W listopadzie 1937 r. zginął w katastrofie samolotu, którym leciał do Warszawy na spotkanie producentów octu.

Kierowanie fabryką i pełną za nią odpowiedzialność przejęła Małgorzata Gablenzowa. Wykształcona pianistka okazała się doskonałą przedsiębiorczynią - i na czas sukcesu, i na trudne lata, które nadciągały. Fabryka Gablenzów przetrwała lata okupacji. W 1946 r. okazało się, że podlega nacjonalizacji: jest zakładem, który może zatrudniać na jednej zmianie 50 pracowników. Pani Małgorzata umiała walczyć: dotrwała do roku 1955. Rekordowo długo.

Fabrykę Gablenz i Syn przypomniało Muzeum Historyczne wystawą w Domu Zwierzynieckim, przy ul. Królowej Jadwigi. Czynna będzie do 18 września.

JOLANTA ANTECKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski