Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Osobliwe właściwości redaktora M.

Redakcja
W latach 20. minionego stulecia jego warszawski salon gromadził raz w miesiącu liczne grono miłośników metafizycznych dreszczy i niezwykłych wrażeń. Teofil Modrzejewski, dziennikarz, krytyk teatralny i tłumacz, obdarzony był bowiem przez naturę darem, jaki - zdaniem badających go profesorów psychologii i medycyny - spotyka się raz na wiele milionów ludzi: absolutną wrażliwością medialną. W jego obecności manifestowały się nie tylko rozmaite zjawiska dźwiękowe czy telekinetyczne w rodzaju stukotów, samoistnie przesuwanych przedmiotów czy mebli, ale przede wszystkim - astralne zjawy. I to bynajmniej nie w postaci mglistych, ledwie widocznych kształtów. Większość z nich sprawiała wrażenie żywych ludzi, nieraz ubranych w stroje z minionych epok, kiedy indziej zupełnie współczesne. Zjawiali się też czasem na prośbę uczestników seansu ci, którzy odeszli całkiem niedawno czy kilkanaście lat wcześniej, a byli zaprzyjaźnieni czy spokrewnieni z uczestnikami spotkań w salonie redaktora Modrzejewskiego.

W kręgu mediów (1)

Seanse u redaktora zostały dokładnie opisane przez pułkownika wojskowej żandarmerii, legionistę I Brygady Norberta Okołowicza - w życiu prywatnym gorliwego spirytystę. Pułkownik zarejestrował z naukową wręcz dokładnością protokoły ze spotkań i oświadczenia uczestników seansu. Książka ta opublikowana w latach 20. jest dziś bibliofilskim białym krukiem. We wstępie pułkownik Okołowicz starał się przybliżyć czytelnikom postać medialnego redaktora.
Teofil Modrzejewski twierdził, że swoje właściwości medialne odziedziczył po przodkach z linii męskiej. Podobne predyspozycje, chociaż może nie w takim stopniu, mieli jego ojciec i stryj. Mały Teofil przejawiał od najwcześniejszych lat niezwykłą intuicję, często mówiąc o wydarzeniach zarówno błahych, jak i istotnych dla życia rodziny, które miały nastąpić. Wszystkie później rzeczywiście zaistniały.
Nocą, gdy cały dom spał, chłopiec nieraz doznawał czegoś w rodzaju uczucia "wyjścia z ciała". Jego fizyczne "ja" pozostawało w łóżku, a on wędrował. Pamiętał, że odwiedzał zupełnie inne miejsca niż to, w którym się znajdował, spotykał ludzi ubranych w sposób odmienny, bawił się z jakimiś dziećmi, w których instynktownie wyczuwał istoty różne od ludzi, z jakimi stykał się we dnie.
Będąc studentem filologii Modrzejewski przeżył bardzo dziwny przypadek. Wyzwał go na pojedynek kolega mający opinię warchoła i zabijaki. Teofil, chociaż odczuwał niechęć do wszelkich gwałtownych starć, musiał przyjąć wyzwanie. Przeciwnik strzelił i trafił... w serce. Kula obsunęła się jednak nieco w dół w kierunku zewnętrznym i lekarze badający go po latach stwierdzili, że znajduje się obecnie na powierzchni 10. żebra. A chirurg, który opatrywał Teofila zaraz po pojedynku, nie posiadał się ze zdumienia, że młody człowiek jeszcze żyje. Nie chciał się też podjąć operacji, uważając, że nie ma ona szans powodzenia.
Dwudziestokilkuletni Teofil Modrzejewski skończył studia i poświęcił się dziennikarstwu. Dość szybko koledzy z redakcji zauważyli, że w jego obecności samoistnie zdarzają się rozmaite niewytłumaczalne zjawiska: światła same zapalały się bądź gasły, zdarzało się też, że kiedy Modrzejewski siedział przy biurku zastanawiając się jak rozpocząć artykuł, maszyna do pisania stojąca na stole kilka metrów od niego sama zaczynała wystukiwać pierwsze słowa - i to z biegłością, jakiej darmo by szukać u najbardziej wprawnej maszynistki.
Kilka lat potem redaktor Modrzejewski zaczął urządzać pierwsze spirytystyczne seanse. __(cdn.)__
BOGNA WERNICHOWSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski