18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni bój o pomnik

Redakcja
Dwie postaci z Kalwarii. Pierwsza to ruchliwy, miły, elokwentny, choć trochę powtarzający się 83-latek. Druga ma tylko 42 lata, jest wyprostowana, brzydka - i milczy. Rozmowny staruszek jest kombatantem, byłym agentem J 4321 polskiego wywiadu. Milczek to pomnik na kalwaryjskim Rynku.

Kombatant, były agent polskiego wywiadu, walczy ze wszystkimi. O monument, który powinien być taki, jak on chce.

   Co łączy tę dwójkę? Ignacy Wielgus nie szczędzi sił, tocząc zacięty bój o wygląd pomnika. Walczy, choć niektórych dziwi tak wielkie zaangażowanie członka Stowarzyszenia Żołnierzy AK i Więźniów Politycznych, odznaczonego Złotym Krzyżem Zasługi, w obronę pomnika, który w roku 1962 zafundowała komunistyczna partia w 20-lecie powstania swej ideowej poprzedniczki - PPR. Na kamiennym obelisku widniał wtedy napis: "Cześć i chwała bojownikom poległym o Polskę Ludową. Społeczeństwo Ziemi Wadowickiej".

"Wartościowa dominanta"

   Pierwszy bój o symbol Ignacy Wielgus stoczył już w 1989 roku, kiedy "Solidarność" zawnioskowała o zburzenie "pomnika utrwalaczy władzy ludowej". - Będąc wówczas radnym, postanowiłem pomnik uratować. Dlaczego? Bo to wartościowa dominanta architektoniczna Kalwarii, których w tym mieście brakuje - mówi jednym tchem i przytacza argumenty znanych architektów, którzy w książkach dokładnie wyjaśniają, jakie warunki powinny spełniać miejskie pomniki.
   Według tej teorii kalwaryjski obelisk odznacza się odpowiednimi proporcjami do otoczenia, ma odpowiednie tło, duże pole dla obserwujących i zewsząd wygląda interesująco, jest statyczny.
   Wielgus walczył, by na pomniku pojawiła się tablica: "Poległym i pomordowanym mieszkańcom Kalwarii w latach 1939-45". _- W czasie wojny przepadło 250 kalwarian. Ginęli jako piloci RAF-u, oficerowie w Katyniu, umierali także Żydzi, którzy w Kalwarii stanowili większość. Moją intencją było, by uczcić ich wszystkich - _tłumaczy pan Ignacy.
   Zarząd Miasta uchwalił nawet wydatek 5 tys. zł na nową tablicę, która miała zostać przytwierdzona na froncie obelisku. Na szczycie miał być jeszcze niewielki orzeł. Na razie nic z tego nie wyszło. Jeśli chodzi o tablice, to w tej chwili na pomniku wisi tylko jedna, z boku. Napis głosi: "Za udział mieszkańców w walkach partyzanckich z okupantem niemieckim - Rada Państwowa PRL, uchwałą z dnia 16.10.85 r., nadała miastu Kalwaria Zebrzydowska Krzyż Partyzancki".

Deus ex machina

   Gdyby projekt orła i nowej tablicy doczekał się realizacji, Ignacy Wielgus żyłby spokojnie, z bramy swojego domu przy kalwaryjskim Rynku nadal obserwując pomnik i nie zawracałby sobie nim głowy. Monument nadal spełniałby swoją funkcję - "ochrony dachów pobliskich domów, zatrzymując porywisty wiatr".
   _- Aż tu nagle - deus ex machina - wyskoczył wiceprezes Koła Kombatantów z Kalwarii z propozycją przebudowy pomnika, by upamiętnić patriotów, którzy zginęli za wolność i niepodległość. Co komu przeszkadzał poprzedni projekt? I w dodatku kosztował tylko 5 tys. zł. Na zaproponowaną przez koło odnowę pomnika najpierw potrzeba było 30 tys., potem 15 tys., w końcu stanęło na 7,5 tys. Są tutaj elementy, które mogą suponować, że ktoś chce wyłudzić pieniądze od miasta - _pan Ignacy mówi już teraz bardzo szybko.
   Wyraźnie odzywa się w nim podejrzliwość byłego wywiadowcy oraz profesjonalizm radcy prawnego, który przez 30 lat pracował też jako sędzia. Więc zna się na rzeczy.

Autor! Autor?

   Ignacy Wielgus zasiadł więc przy okrągłym stole w swym nieco zagraconym pokoju w 250-letniej kamienicy i zaczął pisać dziesiątki listów. Podpisywał je jako prezes Miejsko-Gminnego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych w Kalwarii Zebrzydowskiej. - Bo jako prezes mam prawo składania odwołań - tłumaczy.
   Pierwsze pisma skierował do Rady Miejskiej. _- Napisałem, że się nie zgadzam. Nie podawałem początkowo, że nasi radni chcą popełnić przestępstwo, naruszając ustawę o prawie autorskim z 1994 r., bo nie chciałem dezawuować władzy - _wyjaśnia. I dodaje, że nawet jeśli autor pomnika nie żyje, to są jeszcze spadkobiercy i oni mogą gminę podać do sądu. Za co? Za przebudowę pomnika bez ich zgody, czyli naruszenie praw autorskich.
   Jeśli nie będą nic wiedzieć o przebudowie, bo się nią nie interesują, to on, Ignacy Wielgus, sam ich o tym powiadomi. Na razie nie pamięta, jak nazywał się autor, ale przecież może sobie przypomnieć.

"Artysta Chromy"

   Zdaniem Wielgusa, inicjatorzy przebudowy pomnika chcą dokonać zamachu nie tylko na prawa autorskie, ale i na estetykę Kalwarii. Kombatantowi kompletnie nie podoba się projekt nowego, zmodernizowanego, obelisku autorstwa prof. Bronisława Chromego, znanego w kraju i na świecie krakowskiego rzeźbiarza.
   - To pomnik wstrętny! Nie orzeł, tylko wrona z dziobem kormorana, w dodatku podobny do tego, jaki widziałem na cmentarzu w Berlinie, poświęconym ofiarom obrony miasta - _prycha pan Ignacy. O autorze projektu mówi nie inaczej, jak tylko "artysta Chromy". Używa tego określenia zarówno w rozmowie, jak i w oficjalnych pismach:
   
- Art. Chromy chce sobie u nas zrobić reklamę, bo to mistrz od reklamy. Przykładem są choćby te owce przed Akademią Rolniczą w Krakowie. A że nasze miasto jest pod ochroną UNESCO, to art. Chromy chce tu mieć reklamę. I nie zważa na to, że łamie ustawę o prawie autorskim.
   Ignacy Wielgus zasypał też pismami burmistrza, miejskiego konserwatora zabytków, Wojewódzki Oddział Służby Ochrony Zabytków, redakcję "Dziennika Polskiego" oraz "artystę Chromego" osobiście.
   Burmistrz Kalwarii, Augustyn Ormanty, przyznaje, że sprawa jest dość dziwna. - _Nie wypowiadam się na ten temat. Odsyłam do pani konserwator - _ucina krótko.
   Małgorzata Swaryczewska, miejska konserwator zabytków, jest przekonana, że nie ma przeszkód prawnych przy zmianie przeznaczenia pomnika.
- Sprawa, którą porusza pan mecenas Wielgus, dotycząca braku zgody autora obelisku na jego przebudowę, nie może być obecnie argumentem przeciwko przebudowie. Autor pomnika nie żyje, a jego dzieło jest już zdezaktualizowane. Samorząd gminny może więc nadać nową treść pomnikowi - uzasadnia.
   Nie dziwią jej natomiast dyskusje wokół obelisku.
- O wiele ważniejsze od tego sporu jest jednak utrwalenie w świadomości mieszkańców, że na tej ziemi istniał ruch oporu przeciwko okupantowi i że byli ludzie, którzy przeciwko temu okupantowi walczyli. Obecny projekt spełnia taką rolę - zaznacza konserwator i dodaje, że zna wiele przykładów, kiedy jeden pomnik wywoływał ożywione dyskusje i polemiki. - Tak też jest w tym przypadku_.
   Jan Janczykowski z Wojewódzkiego Oddziału Służby Ochrony Zabytków w Krakowie napisał w liście do Ignacego Wielgusa: "W przypadku obiektów nie będących zabytkami (...) konieczne jest uzgadnianie wszelkich zmian ze służbami konserwatorskimi, co nie oznacza, że nie można ich przekształcać".

Śmiech profesora

   W zachodniomałopolskim dodatku "Dziennika Polskiego" zamieściliśmy kilka krótkich notatek na temat pomnika. Największe poruszenie wywołało żartobliwe "Kalwaryjskie gadanie", w którym opisaliśmy wielomiesięczne debaty miejscowych oficjeli przebiegające pod hasłem: "Pozwolić artyście Chromemu podarować pomnik Kalwarii czy nie pozwolić?". Było już wtedy wiadomo, że profesor postanowił wykonać pracę za darmo, a niektórzy zaczęli się obawiać, iż - wobec przeciągających się dyskusji - może zechcieć podarować pomnik innemu miastu.
   Po tym tekście pan Ignacy odsądzał nas od czci i wiary, żądając sprostowania i strasząc nawet pozwem do sądu oraz żądaniem zadośćuczynienia w kwocie 100 tys. zł "na dożywianie dzieci w Bieszczadach".
   Prof. Bronisław Chromy wybucha śmiechem. - To kompletne bzdury! - mówi. - Można się uśmiać przy liście tego pana. Autor kalwaryjskiego pomnika - Staś Siedlik z Krakowa - już dawno nie żyje. Teraz obelisk jest własnością gminy i tylko ona może podejmować decyzje o jego przebudowie. Ponieważ jestem związany z Kalwarią przez urodzenie, zgodziłem się - na prośbę przyjaciół-kombatantów, z którymi razem działałem kiedyś w organizacji "Wici" - zrobić coś z tym nieudanym, nie ma się co czarować, pomnikiem. Wcale nie napalałem się na tę robotę. Zresztą całość płacę ja, gmina wyłoży tylko na pamiątkową tablicę.
   Profesor dodaje, że orzeł, który będzie dominantą tego projektu, jest już odlany i prawie gotowy. Inicjatorzy przebudowy pragną, by pomnik Wolności i Niepodległości został odsłonięty w Święto 3 Maja.
   - Co do Pana Wielgusa, nasuwa mi się tylko arabskie przysłowie: "Psu wolno na Pana Boga szczekać" - kończy rzeźbiarz.

Nie wiem, gdzie on walczył

   Edmund Jamróz, prezes kalwaryjskiego Koła Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, nie ukrywa, że mecenas Wielgus wielokrotnie zapowiadał, iż poda go do sądu "za złamanie prawa". - Ostatni raz dzwonił do mnie w tej sprawie w sylwestra. Nawet mówił, że złożył jakiś przygotowany przez siebie akt oskarżenia. Nie chcemy łamać prawa, chcemy tylko, by pomnik miał godne przeznaczenie, upamiętniające tych ludzi z terenu Kalwarii, którzy walczyli za wolną Polskę. Prezes dodaje, że jest już zmęczony odpisywaniem na pisma i zarzuty, które wiążą się ze sprawą pomnika.
   Kombatant Wielgus z kolei podważa kombatanctwo Jamroza. - _Ja nie wiem, gdzie pan Jamróz walczył. Podobno we francuskim ruchu oporu, a potem u gen. Maczka, ale dwaj żyjący świadkowie tego nie potwierdzają - _macha ręką z lekkim pobłażaniem pan Ignacy.
   Codziennie od nowa oburza się, że prawo w Polsce jest deptane. A przecież wielkie nieprawidłowości i afery zaczynają się od takich małych, jak ta z kalwaryjskim pomnikiem. - _Co by pani powiedziała, gdyby pani napisała książkę i ktoś wyrzucił z niej dwa rozdziały, a w to miejsce wsadził swoje? - _pyta retorycznie, wydzwaniając po kilka razy dziennie do redakcji "Dziennika" i domów dziennikarzy.
   Żeby "uchronić władze miasta od kompromitacji", napisał ostatni protest - wniosek do wojewody "o uchylenie uchwały Rady Miejskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej z dnia 16 grudnia 2003 r. w przedmiocie zatwierdzenia przebudowy pomnika pamięci ofiar II wojny światowej i dotacji 7 500 zł dla Koła Kombatantów III RP w Kalwarii Zebrzydowskiej".
   Sęk w tym, że takiej uchwały w ogóle nie było. Zapis o przeznaczeniu 7,5 tys. zł jako dotacji celowej na kalwaryjski pomnik znalazł się w projekcie budżetu miasta, który został już przez radnych uchwalony. Tego pan Ignacy też nie wiedział. Myślał, że pieniądze przeznaczono bez uchwały rady, czyli - znowu - bezprawnie...
   Wszystko wskazuje więc na to, że "brzydki kalwarianin" zmieni oblicze na 3 Maja. Nadal będzie chronił kalwaryjskie dachy przed wiatrem, pozostanie też "dominantą architektoniczną" Rynku. Może jedynie pan Ignacy rzadziej będzie wyglądał w jego kierunku przez bramę kamienicy.
   Bo czy można patrzeć na "wronę z dziobem kormorana", postawioną bezprawnie na wniosek kombatantów bez atestu?
BARBARA J. JAWORSKA
Współpraca:
MARCIN PŁASZCZYCA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski