Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni rzut dał brąz

Przemysław Franczak, Rio de Janeiro
Rzut młotem. Wojciech Nowicki cieszył się z medalu dopiero dzień po zawodach.

To była nawet zabawna scena. Wojciech Nowicki przed chwilą zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich w rzucie młotem, a przed dziennikarzami zachowywał się tak, jakby w konkursie spalił wszystkie próby. - Szkoda, niestety, taki jest sport, wyszło jak wyszło - mówił. Wszystkie próby przebicia się przez tę ścianę złości i rozczarowania („Zdaje Pan sobie sprawę, że w ustach człowieka, który właśnie zdobył brąz takie słowa brzmią trochę dziwnie?”) spaliły na panewce. Uśmiech na jego twarzy zobaczyliśmy dopiero dzień później, podczas dekoracji.

- Wcześniej też bardzo się cieszyłem, ale byłem trochę rozżalony przebiegiem konkursu i dały o sobie znać emocje - tłumaczył, już z medalem na szyi, 27-letni młociarz z Białegostoku.

Było nerwowo, to prawda. Taktyka posypała się mu się już na początku. Miał być spokojny rzut na zaliczenie - i było prawie 77 m - a potem miał „jechać i dokładać”. Tyle że tę próbę nieznacznie spalił. Drugą też.

- Zaczęła się nerwówka, sztywne rzucanie, brzydko to wyglądało - opowiada Nowicki, który po obu rzutach pielgrzymował do sędziów, kłócił się i składał protesty.

- W pierwszym lekko musnąłem pierścień. Nawet tego nie czułem. Było blisko krawędzi, ale wydaje mi się, że rzut powinien być zaliczony. A druga seria to jakaś pomyłka, skończyłem pięć centymetrów od pierścienia, a sędzia podnosi czerwoną chorągiewkę. Głowa zaczyna panikować, myśli szaleją: „Co on wyrabia ten sędzia, czy on jest ślepy czy coś?”. Skończyło się tak, że ten drugi rzut zaliczyli, ale ten trzeci też był nerwowy, bo czekałem do ostatniej chwili na decyzję. Sędzia przyszedł w połowie trzeciej kolejki i powiedział, że jest OK. Była to jednak taka sytuacja podbramkowa, no i głowa trochę się zagotowała. Później chciałem dołożyć, ale wszystko robiłem za sztywno. Miałem skrajne myśli, ale jakoś się pozbierałem się na tę ostatnią kolejkę - relacjonuje.

Bo też ten brąz wyszarpał w ostatnim rzucie. Wykręcił 77,73 m. Nie jest to powalający wynik, zresztą cały konkurs nie stał na najwyższym poziomie. To również dlatego Nowicki mógł mieć do siebie pretensje. Gdyby rzucił na poziomie swojego rekordu życiowego - 78,81 - miałby złoto. Triumfator, Dilszod Nazarow z Tadżykistanu, uzyskał 78,68. Srebrny medalista, Białorusin Iwan Cichan był tylko o 6 cm lepszy do Polaka.

- Stać mnie było tutaj na „życiówkę” i byłem bardzo zawiedziony, że nie udało mi się tego zrobić - tłumaczył swoje humory Nowicki. - Przed tą ostatnią próbą pomyślałem sobie, że jeśli nie przerzucę 76 metrów, to będzie wstyd wracać do kraju.

Po konkursie zadzwonił do żony. Sport i rodzina to jego dwa filary. Mająca roczek córka Amelia zawodów taty siłą rzeczy jeszcze nie oglądała, ale małżonka, Anna przed telewizorem siedziała jak na szpilkach.

- Powiedziała mi, że bardzo się cieszy, ale równocześnie, że strasznie się stresowała. Co odpowiedziałem? Kochanie, zdaję sobie z tego sprawę, ale uwierz mi, że ja też to bardzo przeżywałem - śmieje się Nowicki. Dobę później - nie ten sam człowiek.

- Bardzo, naprawdę bardzo cieszę się z tego medalu. Gdy rano uświadomiłem sobie, co się stało, to była pełna radość. Chyba po prostu musiałem to sobie przyswoić, że jestem medalistą olimpijskim. To dla mnie spełnienie marzeń - podkreślał. - Ile ten medal zmienia? Nie wiem dokładnie, ale na pewno dużo.

Miewał wcześniej kryzysy, wahał się, czy dalej bawić się w rzut młotem, czy iść do zwyczajnej pracy. Wątpliwości - przynajmniej częściowo - rozwiały ubiegłoroczne mistrzostwa świata w Pekinie, na których zdobył brązowy medal. Wtedy był w siódmym niebie.

- A teraz byłem zdecydowanie lepiej przygotowany, stąd wzięły się te moje pierwsze reakcje. Czułem się fantastycznie, czułem, że mogę tu nawet wygrać, a potem stało się jak się stało. Byłem bardzo zawiedziony swoim rzucaniem od strony technicznej - tłumaczył.

Przed nim jednak jeszcze setki konkursów, w których będzie mógł rzucać ładnie i daleko. A medal olimpijski ma już na zawsze. Tego o sobie nie może powiedzieć na przykład Paweł Fajdek, wielki faworyt rzutu młotem, który odpadł w eliminacjach. Nowicki swoje szansy nie przegapił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski