– 17 sierpnia rankiem stanie Pan w Zurychu na starcie biegu maratońskiego podczas lekkoatletycznych mistrzostw Europy. Czy zrealizował Pan swój program przygotowań?
– Tak, jestem zadowolony z jego przebiegu. Ostatnio pięć tygodni spędziłem na zgrupowaniu wysokogórskim w St. Moritz. Jednak po wyjeździe z gór nabawiłem się infekcji gardła, co mnie na kilka dni wybiło z rytmu treningowego.
Niemniej mam nadzieję, że nadrobię tę zaległość. Wiosną tego roku byłem trzeci, a najlepszym z Polaków, w maratonie Orlenu. Ten występ mnie podbudował przed mistrzostwami w Szwajcarii. Czas z Warszawy 2.08.55 jest w tym sezonie drugi wśród maratończyków w Europie.
Lepszy wynik o pół minuty ma tylko Brytyjczyk Mohamed Farah, który w Londynie biegł w korzystniejszych warunkach niż ja w Warszawie. Nadal współpracuję z rosyjskim trenerem Leonidem Szwecowem, często koresponduję z nim mailowo; niestety, nie będzie on obecny na ME.
– Zna Pan trasę w Zurychu?
– Nigdy tam nie występowałem. Natomiast opowiadali mi biegacze z Włoch, że Szwajcarzy przygotowali na nasz maraton wyjątkowo trudną trasę. Na jej czterech pętlach będą podbiegi długości 1,5 km, z bardzo ostrym odcinkiem 200-metrowym.
Nie będzie więc to maraton szybki, rekordy nie padną, a jak mówią lekkoatleci, będzie to „bieg na miejsca”. W Zurychu pojawi się liczna grupa rywali, bo zarazem będą to drużynowe ME w maratonie.
Swoją taktykę tak naprawdę ustalę po starcie, zobaczę jak będzie wyglądać pierwsza pętla. Najważniejsze jest umiejętne rozłożenie sił na trasie. Jestem dobrej myśli, przed igrzyskami w Londynie też kilka dni chorowałem, co nie przeszkodziło mi w zajęciu miejsca w czołówce.
– W mistrzostwach Europy debiutował Pan cztery lata temu w Barcelonie…
– To był mój drugi poważny start po igrzyskach w Pekinie i piąty w życiu maraton. Dobiegłem tylko do 15 km, zbierałem wtedy doświadczenia. Teraz jest inaczej i wyjdę powalczyć o miejsca na podium. Taki jest mój cel. Mam już 13 zaliczonych maratonów, oby ten 14. był dla mnie najszczęśliwszy.
– Dużo będzie w Zurychu rywali czarnoskórych?
– Jest ich coraz więcej. Ostatnio Szwajcarzy specjalnie na te ME dali paszport Etiopczykowi. Taka tendencja kupowania najemników, stosowana w wielu krajach, zamieni europejski czempionat w mistrzostwa Afryki... Nie pozostaje mi nic innego, jak podjąć rękawicę.
– Na ostatnie tygodnie przed mistrzostwami wybrał Pan na treningi Muszynę…
– To moje rodzinne strony, tu zaczęła się moja sportowa przygoda, teraz często zjawiam się trenować, panuje tu korzystny klimat. Dużo w swej karierze biegałem po lasach Beskidu Krynickiego, obecnie przed maratonem przemierzam kilometry po asfalcie.
W dodatku Muszyna leży na tej samej wysokości nad poziomem morza co Zurych. To może pomóc, zarazem jest, jak sądzę, dobrym prognostykiem przed maratonem w Szwajcarii. Poza bieganiem wchodzę już w ścisły rytm diety białkowo-węglowodanowej, a gdzie znaleźć najlepsze jedzenie jak nie w rodzinnym domu?
Olimpijczyk z Muszyny
Henryk Szost, ur. 1982 r. w Krynicy, mieszka w Muszynie. Startował w biegach ulicznych, górskich i na stadionach. Od 2007 r. uprawia maratony. Był zawodnikiem Podgórza Kraków, obecnie jako zawodowy żołnierz w Grunwaldzie Poznań. 9. w maratonie na IO w Londynie, wojskowy mistrz świata, mistrz Polski. Rekord życiowy – 2.07.39 sprzed dwóch lat z Otsu (Japonia).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?