Wójt Zbigniew Kita (stoi) odpowiada na interpelacje radnych Fot. Zbigniew Wojtiuk
INWESTYCJE. Zdaniem przewodniczącego Rady Powiatu Stanisława Krawca - takie robi się nawierzchnie, na jakie wystarcza pieniędzy
Chodzi tu o - oddany do użyku jesienią 2007 r. - odcinek drogi powiatowej Bukowska Wola - Janowice, zmodernizowany przy wydatnym udziale środków unijnych. - Pęka nawierzchnia, załamuje się asfalt na bokach, w niektórych miejscach jezdnia się zapada - wyliczała radna Zofia Kot. Na temat kruszącej się w niektórych miejscach drogi, będącej jeszcze na gwarancji, krytycznie wypowiadali się też radni Marek Charuza i Andrzej Gwiazda.
- Jeżeli przyjmujemy jakieś minimum techniczne, to owe minimum musi być stosowane. Ja nie mówię o jakimś maksimum, ale o minimum. Gwarancja jest na 3 lata. W zeszłym roku były pęknięcia - rok minął. W tym roku może coś się załata, minie kolejny rok i jeszcze jeden, i będzie po rękojmi, po gwarancji - sekundował wiceprzewodniczący RG Apoloniusz Dulewski.
Obecny na sesji przewodniczący Rady Powiatu Miechowskiego Stanisław Krawiec spokojnie tłumaczył, że takie robi się drogi, na jakie wystarcza pieniędzy. - Zazwyczaj bez głębokich wykopów i kolejnych warstw kamienia, tylko "asfalt na asfalt". Droga do Janowic jest źle użytkowana. Ona nie nadaje się do przejazdu samochodów ciężarowych i transportowania ton buraków jesienią - argumentował.
- To róbmy drogi dla furmanek, a nie samochodów ciężarowych! - nie wytrzymał Marek Charuza.
Gorąca dyskusja wykazała, że na remonty gwarancyjne nie ma zbytnio co liczyć. Bo jeśli nawet wykonawca popełnił jakiś błąd, to trudno będzie mu to udowodnić. Wszak działał zgodnie z tym, co znajduje się w dokumentacji. Jeśli więc będzie wina, to po stronie użytkowników ciężkich pojazdów. Prowokujące słowa przedmówców wyprowadziły przewodniczącego RPM z równowagi.
- Jeśli tak, to nie remontujmy drogi Janowice - Jazdowice, nie kładźmy dywanika asfaltowego. Przetarg ma być 19 maja br., jest jeszcze czas, by wycofać wniosek. Nie będzie czyszczenia rowów, niwelowania poboczy - wieszczył ponuro.
Te argumenty uspokoiły nieco atmosferę. Jednak tylko na chwilę, gdyż pytanie o zbyt wysoką cenę wody (5 złotych za metr sześc.) skierowane przez radnego Zygmunta Zbienia do wójta Zbigniewa Kity, znów wywołało gorącą dyskusję. Wodociągiem zarząda Związek Międzygminny "Ponidzie" z siedzibą w Kielcach. Tak jest od czasu, gdy gmina - jak i pozostałe ościenne - znajdowała się pod administracją województwa kieleckiego. Z mocy prawa związki przejmowały majątki wodociągów gminnych; w tym również ten w Słaboszowie. Teraz gmina stara się o jego odzyskanie, aby we własnym zakresie lub przy pomocy dzierżawcy zarządzać wodociągiem. Wtedy zapewne woda byłaby tańsza.
- Na razie jednak tak się nie stanie. Połowa wody jest najzwyczajniej rozkradana. Rozliczenia w postaci rachunków obejmują tylko 50 proc. wody. To jak w takiej sytuacji będzie ona tańsza? Żaden dzierżawca wodociągu na dłuższą metę tego nie wytrzyma, co widzimy na przykładzie sąsiadującej gminy Racławice - mówił wójt Kita.
Sprawa odzyskania wodociągu przez gminę Słaboszów wciąż pozostaje w sądzie. Obecnie gmina otrzymała od ZW "Ponidzie" propozycję, aby albo wydzierżawić go za dopłatą na okres przejściowy, albo czekać, aż wszystko się rozstrzygnie na drodze sądowej.
- Więc czy idziemy na wojnę, czy na pokój za dopłatą? - pytał wójt.
Konstruktywnej odpowiedzi jednak nie było.
Zbigniew Wojtiuk
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?