Przyszedł czas na chłodne (nie zimowe) kalkulacje. Trzeba wreszcie skończyć z narzekaniem, ile to mogliśmy zyskać dzięki igrzyskom i zacząć zastanawiać się nad tym, co zrobić, by na nich, a właściwie rezygnacji ze starań o nie, jak najmniej stracić.
Warto rozważyć, czy należy od razu wysłać pismo do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego z rezygnacją ze starań, a może nawet pojechać i wyrwać z rąk urzędników MKOl nasz wniosek aplikacyjny. Ale może zamiast unosić się honorem i szybko wypełniać wolę ludu, należy poczekać, aż ktoś nas wyrzuci z grona kandydatów do igrzysk.
Ociąganie się urzędników w podejmowaniu decyzji zawsze jest powodem do zmasowanej krytyki. Ale w każdej regule jest wyjątek. I w tym przypadku można by go zastosować.
Zanim biurokracja przemieli wyniki referendum, zanim urzędnicy dotrą do wszystkich dokumentów i je dokładnie sprawdzą, zanim sporządzą pismo z rezygnacją ze starań o organizację zimowych igrzysk i opatrzą je pieczątkami, to być może MKOl wcześniej pozbawi nas złudzeń. O ile dla władz miasta taka decyzja jeszcze tydzień temu byłaby nie do przyjęcia, to teraz może okazać się ratunkiem przed dodatkowymi kosztami oraz wieloletnim procesem z firmą, która przygotowywała wniosek aplikacyjny.
Naprawdę warto dobrze zastanowić się nad dalszymi krokami i wszystko dokładnie przemyśleć. Bo ogłoszenie referendum po złożeniu dokumentów w MKOl czy zapisy umowy ze szwajcarską firmą nieprzewidujące możliwości wypowiedzenia umowy po referendum dowodzą, że takiej refleksji do tej pory chyba brakowało.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?