Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oswajanie Niemiec

Redakcja
O obaleniu komunizmu przypominają w Berlinie wystawy, koncerty, happeningi Fot. Jarosław Kostrzewa
O obaleniu komunizmu przypominają w Berlinie wystawy, koncerty, happeningi Fot. Jarosław Kostrzewa
Turyści zmierzający w stronę Bramy Brandenburskiej aleją Unter den Linden zwalniają, przechodząc koło budynku dawnej polskiej ambasady. Podnoszą głowy, patrząc na ogromną postać Gary'ego Coopera ze znaczkiem "Solidarności" nad gwiazdą szeryfa. Za jego plecami widnieje duży czerwony napis "Solidarność", a pod spodem po niemiecku: "Zaczęło się w samo południe, 4 czerwca 1989". Niektórzy zatrzymują się i fotografują plakat. Berlińczycy już przyzwyczaili się do banerów wiszących na budynku od lutego, przypominających o wkładzie Polski w obalenie komunizmu. Poprzednio powieszono plakat ze zdjęciem Okrągłego Stołu i uczestników obrad. Napis informował: "Zaczęło się przy Okrągłym Stole".

O obaleniu komunizmu przypominają w Berlinie wystawy, koncerty, happeningi Fot. Jarosław Kostrzewa

Szczecińscy i berlińscy studenci zapytali 500 mieszkańców Berlina, jakie produkty kojarzą im się z Polską. Tylko 47 proc. potrafiło wskazać jakieś marki. Najczęściej wymieniali kiełbasę krakowską, soki hortex i... czeską skodę.

"Polski" Cooper spogląda też z dużego baneru na Dworcu Głównym. Do niedawna na wielu stacjach metra zachęcał do obejrzenia wystawy "Koniec komunizmu" w berlińskim Instytucie Polskim. Podobizny szeryfa trudno nie zauważyć w witrynie tego instytutu w centrum miasta. 4 czerwca, podczas przyjęcia zorganizowanego przez polską ambasadę oraz Instytut Polski w Berlinie, dla uczczenia rocznicy wyborów sprzed 20 lat, burmistrz miasta Klaus Wowereit otrzymał reprint plakatu z autografem jego twórcy, Tomasza Sarneckiego. Burmistrz oprawił go w ramki i postawił w gabinecie. Podczas spotkania z Lechem Wałęsą na początku czerwca, wskazując na plakat, Wowereit powiedział, że w tym jubileuszowym roku będzie przyjmował gości "w towarzystwie amerykańskiego kolegi".
Ambasador RP w Niemczech, Marek Prawda, cieszy się, że kampania została dostrzeżona przez berlińczyków i przez media. - Nie chodzi nam o to, aby się licytować, kto był pierwszy, a kto ostatni. Chcemy razem z Niemcami świętować pokojową rewolucję - mówi. - A nic nie wyraża tej rewolucji trafniej, niż szeryf z kartką zamiast colta.
Takie jest też przesłanie wystawy "Koniec komunizmu" w Instytucie Polskim, gdzie znalazły się fotografie Erazma Ciołka, pokazujące, co działo się w Polsce 20 lat temu, ale także zdjęcia Chrisa Niedenthala przypominające nie tylko strajkujących stoczniowców z roku 1988, ale także upadek muru berlińskiego. O atmosferze tamtych wydarzeń na otwarciu wystawy 26 maja opowiadali Chris Niedenthal i Tomasz Sarnecki. Niewielka sala instytutu nie pomieściła wszystkich chętnych, którzy przyszli na wernisaż. Część osób stała na chodniku przed budynkiem.
Kabaret lepszy od akademii
Marek Prawda chciałby "ocieplić wizerunek Polski". Dlatego w ramach polskich obchodów upadku komunizmu tak wiele koncertów, pokazów filmów, happeningów artystycznych. Dlatego przyjęcie z okazji 4 czerwca odbyło się nie w ambasadzie RP, ale w jednym z kultowych berlińskich klubów - Radialsystem. Polska muzyka, dobre jedzenie, multimedialne prezentacje Sylwka Łuczaka, skecze i dowcipy Steffena Möllera podobały się uczestnikom imprezy. Sala pękała w szwach. Na przyjęcie, planowane dla 400 osób, przyszło ponad 600. Tłumy bawiły się również pod koniec maja na trzydniowym polsko-niemieckim festiwalu jazzowym "Sounds! No Walls" (Dźwięki! Bez murów) zorganizowanym przez Instytut Polski. Przyjechali m.in. Zbigniew Namysłowski, Marcin Wasdileski Trio i polsko-duński kwintet Kattorna.
Dwa mury
Nie tylko Polacy zaprosili Niemców do wspólnego świętowania i wspominania. Berlińczycy także o nas pamiętają. 26 maja marszałek polskiego Sejmu i przewodniczący Bundestagu otworzyli w budynku niemieckiego parlamentu multimedialną wystawę "Pokojowa Rewolucja - Droga do Wolności; 20. rocznica przemian ustrojowych w Polsce". 17 czerwca przed Bundestagiem odsłonięto pomnik złożony z fragmentu muru ze Stoczni Gdańskiej, który upamiętnia wkład "Solidarności" w obalenie komunizmu.
Wychodząc z Bundestagu, trudno nie zauważyć kilkunastu białych krzyży koło przystanku autobusowego. Widnieją na nich imiona i nazwiska, daty urodzin i śmierci osób zastrzelonych podczas prób przedostania się do Berlina Zachodniego. Jedna z nich upamiętnia Wolfa-O. Muszynskiego, zamordowanego 1 kwietnia 1963 r.
Idąc aleją Unter den Linden w stronę Alexanderplatz, niektórzy zatrzymują się przy placu przed Niemieckim Muzeum Historycznym, by obejrzeć plakaty zainspirowane 20. rocznicą upadku muru berlińskiego. Znajdują się tam prace artystów niemieckich i światowych. Uwagę zwraca plakat Leszka Żebrowskiego ze Szczecina zatytułowany "Dyktatura". Przedstawia postać w mundurze przypominającą Adolfa Hitlera. Na opasce na ramieniu zamiast swastyki widnieje znak zapytania, w miejscu twarzy słowa: "coming soon" (ukaże się wkrótce).
Za szybą Muzeum Historycznego umieszczono plakat z pamiętnym zdjęciem kanclerza RFN Willy'ego Brandta klęczącego przed warszawskim pomnikiem Bohaterów Getta. Obraz zachęca do obejrzenia wystawy "Niemcy i Polacy - 1 września 1939 - Przepaść i nadzieja". Ekspozycja nie ogranicza się do tego, co działo się podczas II wojny światowej, ale ukazuje dzieje Polski od zaborów do czasów współczesnych. W sali poświęconej najnowszej historii uwagę zwraca prostokąt z czerwonego materiału ze słowami: "1981. Lernt polnisch" (1981. Uczcie się polskiego). Zrobił go żołnierz z NRD, za co trafił do więzienia. W tej samej gablocie znalazła się biało-czerwona chorągiewka z napisem "»Solidarność« z polskim narodem" wykonana przez mieszkańca Jeny. Jeździł z nią po mieście na rowerze, za co trafił do więzienia. Pod sufitem wisi transparent noszony podczas antykomunistycznych demonstracji w Berlinie w listopadzie 1989 r. Widnieje na nim napisany po niemiecku aforyzm Stanisława Jerzego Leca: "Na początku było Słowo, a na końcu Frazes".
Na uroczyste otwarcie ekspozycji "Niemcy i Polacy - 1 września 1939" przyszło ponad 500 osób. Nie dla wszystkich wystarczyło krzeseł na dziedzińcu, część gości stała.
Fliziarze i muzycy
Marek Prawda mówi, że duży wpływ na zainteresowanie naszym krajem mają polscy artyści, krytycy, pisarze widoczni nad Szprewą. W 2008 r. Adam Szymczyk był głównym kuratorem słynnego berlińskiego Biennale. Tegoroczny, styczniowy numer czasopisma "Art" poświęcono młodym polskim artystom, m.in. Grupie Twożywo. Obrazy, plakaty, grafiki, rzeźby polskich twórców można kupić w wielu berlińskich galeriach. Koncermistrzem w prestiżowej berlińskiej orkiestrze Deutsche Oper jest skrzypek Tomasz Tomaszewski. Oprócz niego gra tam jeszcze trzech Polaków.
- Kiedyś polscy artyści przyjeżdżali do Berlina, by się przesiadać w drodze do Londynu. Teraz stolica Niemiec jest przystankiem końcowym - mówi Marek Prawda. - Berlińczycy chętnie przychodzą na polskie imprezy, bo język sztuki jest uniwersalny, łatwiejszy w odbiorze i dobrze oddaje to, co wydarzyło się w Polsce w ciągu ostatnich dwóch dekad.
O tym, jak silnie związani z Berlinem byli Polacy od ponad 200 lat, przypominała do połowy czerwca wystawa "My, Berlińczycy!" w dwóch prestiżowych muzeach: Ephraim-Palais i Märkisches Museum, której głównym organizatorem było Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie. Oglądając multimedialną ekspozycję, na której zgromadzono 600 eksponatów, Niemcy przypominali sobie m.in., że na placu Republiki, gdzie znajduje się Reichstag, stał w XIX w. pałac Raczyńskich, a jego główny lokator, Atanazy Raczyński, napisał pierwszy podręcznik o niemieckiej sztuce i był jednym ze znanych mecenasów sztuki. Pałac Radziwiłłów stanowił jeden z najważniejszych salonów Berlina (później w tym miejscu znajdowała się siedziba kancelarii III Rzeszy), a Antoni Radziwiłł napisał muzykę do Fausta "Goethego". - Ta wystawa to cegiełka do wzajemnego zrozumienia. Nie dokumentujemy życia polskiego Berlina, lecz stwarzamy przestrzeń do poznania, refleksji i w efekcie większego zainteresowania tak bliskim i często tak dalekim sąsiadem, jakim ciągle dla przeciętnego Niemca pozostaje Polska - mówi prof. Robert Traba, szef Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie.
Wystawa zadaje kłam niektórym utartym opiniom. Pod hasłem "Polnische Wirtschaft" (Polski bałagan) pokazano, w jak wielu dziedzinach berlińskiego rzemiosła, przemysłu i handlu Polacy byli obecni od stuleci. - "Polnische Wirtschaft" - to stereotyp, który odszedł już do przeszłości - uważa także Tomasz Dąbrowski, dyrektor Instytutu Polskiego. - Trudno sobie wyobrazić życie w Berlinie nie tylko bez polskich artystów, ale także bez rzemieślników i budowlańców, bardzo tutaj cenionych. W Niemczech swoje firmy otwierają polscy przedsiębiorcy, którzy zatrudniają Niemców, co kiedyś było wielkim szokiem.
Prof. Traba dodaje, że dziś głównym promotorem obecności Polski w Niemczech jest rzesza naszych studentów w Berlinie i polsko-niemieckie inicjatywy partnerskie w wielu dziedzinach. - Nie mamy włoskiego "dolce vita", "francuskiej kultury", mitotwórczego potencjału "wielkiej Rosji", ale mamy potencjał sąsiedztwa, w który warto inwestować - przekonuje.
Runie po raz drugi
Tomasz Dąbrowski mówi: - Dzięki licznym polskim inicjatywom Niemcy zaczynają dostrzegać, że mur berliński nie upadł sam.
Jego słowa potwierdzają przygotowania do obchodów 20. rocznicy upadku muru, które odbędą się 9 listopada. Tysiąc kolorowych, wysokich na 2,5 metra płyt, ustawionych na dawnej linii muru berlińskiego od Reichstagu do placu Poczdamskiego, runie niczym kostki domina. Będą nie tylko płyty wykonane w Niemczech, ale także pochodzące z krajów postkomunistycznych. Jeden ze scenariuszy imprezy zakłada, że jako pierwsze runą dwie kostki z Polski. Znalazły się na nich: robotnik przypominający Lecha Wałęsę, samochód warszawa, logo "Solidarności" i sylwetka Jana Pawła II.
O tym, że Niemcom trzeba mówić o Polsce, świadczy ankieta przeprowadzona w styczniu przez Uniwersytet Szczeciński. Szczecińscy i berlińscy studenci zapytali 500 mieszkańców stolicy Niemiec, jakie produkty kojarzą im się z Polską. Tylko 47 proc. potrafiło wskazać jakieś marki. Najczęściej wymieniali kiełbasę krakowską, soki hortex i... czeską skodę. Ankietowani, którzy łączyli coś z Polską, wymieniali najczęściej papierosy, wódkę, kiełbasę i pierogi.
JAROSŁAW KOSTRZEWA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski