Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświadczenie Jana Kulczyka

Redakcja
Panie Przewodniczący, Wysoka Komisjo!

   Wbrew rozpowszechnianym informacjom, także przez funkcjonariuszy państwowych i polityków, na żaden wcześniejszy termin nie otrzymałem wezwania, pomimo podania adresu do doręczeń. Nie ukrywałem się więc ani nie mam zamiaru się ukrywać.
   Wyjaśniam, że nie wyjechałem z Polski. Choć w Polsce znajduje się mój dom rodzinny, stale mieszkam za granicą i tam koncentrują się moje interesy.
   W czasie krótkiego urlopu spędzanego w Stanach Zjednoczonych z małżonką pogorszył się stan mojego zdrowia i w związku z tym udałem się do kliniki, pod opieką której pozostaję od lat. W tym czasie doszły do mnie wieści z Polski, iż rzekomo uchylam się od złożenia zeznań przed Sejmową Komisją Śledczą, udając chorego, że wyzbywam się majątku.
   Dowiedziałem się, że nie stawiam się także na wezwania Prokuratury, choć jako żywo żadne wezwanie na przesłuchanie nie zostało doręczone ani mnie, ani nikomu z członków mojej rodziny ani w Polsce, ani też nie wpłynęło na polski adres mojej firmy. Dopiero po kilku dniach wprowadzania w błąd opinii publicznej Prokuratura przyznała ("Rzeczpospolita"), iż rzeczywiście żadne wezwanie nie zostało mi doręczone.
   Jestem obywatelem Polski, jestem z tego dumny. Z obowiązku wobec państwa zawsze wywiązuję się. Nigdy też nie próbowałem stawiać się ponad prawem. Wezwany przed Komisję jestem gotów stanąć przed nią, traktując jako swój obywatelski obowiązek, chociaż wedle zaleceń lekarzy stawiać się nie powinienem.
   Ze względów jednak niżej przytoczonych, w obawie o swoje bezpieczeństwo, wnoszę, aby przesłuchanie mnie odbyło się w Londynie lub w innym uzgodnionym miejscu za granicą. Oto powody, które zmusiły mnie do złożenia takiego wniosku.
   Jeden z członków Sejmowej Komisji Śledczej, poseł Zbigniew Wassermann, ostrzegał mnie - za pośrednictwem mediów - iż "on - na moim miejscu - by nie wracał".
   Wokół mojej osoby rozpętano bezprzykładną, pełną pomówień i insynuacji, kampanię oszczerstw i podejrzeń. Co więcej, źródłem tych oszczerstw i insynuacji są także osoby publiczne, w tym również takie, których prawnym, politycznym i moralnym obowiązkiem jest obrona praw obywateli tego Kraju, a więc także obrona moich praw! Moich elementarnych praw jako człowieka i obywatela. Co gorsza, do tej bezprzykładnej kampanii włączyli się też - co stwierdzam z ubolewaniem - niektórzy członkowie Sejmowej Komisji Śledczej! Z mediów dowiaduję się, że jestem poszukiwany, w mediach zastępca prokuratora generalnego pan prokurator Olejnik rozważał, czy można postawić mi zarzut szpiegostwa, by w kilka dni później, gdy wiadomość ta żyła własnym życiem stwierdzić, że w świetle posiadanych przez Prokuraturę materiałów nie istnieją podstawy do postawienia mi takiego - ani żadnego innego - zarzutu.
   Poseł Jan Rokita ("Gazeta Wyborcza" 6-7.11.2004) sugeruje, że postawienie mi - pod byle pozorem - zarzutu popełnienia przestępstwa powinno skutkować aresztowaniem mnie i wystąpieniem o moją ekstradycję, czyli proponuje - jak rozumiem - aby postąpić ze mną tak, jak z Andrzejem Modrzejewskim, którego zatrzymanie spowodowało powołanie Wysokiej Komisji w celu zbadania okoliczności towarzyszących temu bezprawiu. Jeśli tak, to mechanizm zatrzymania prezesa Modrzejewskiego został tu przez posła Rokitę zaakceptowany, z propozycją powtórzenia go, tym razem w odniesieniu do mojej osoby. Czy może dziwić, że w tej sytuacji obawiam się o swoje bezpieczeństwo w Polsce?
   Poseł Zbigniew Wassermann rozważa ("Rzeczpospolita" 29.10.2004), czy nie można by mi zająć majątku na podstawie ustawy o "opodatkowaniu majątku pochodzenia z nielegalnego źródła".
   Wysoka Komisjo! Jest to pomówienie. Z ust posła - członka Sejmowej Komisji Śledczej - pada obrzydliwe pomówienie: majątek Jana Kulczyka pochodzi z nielegalnego źródła! W związku z tym stanowczo oświadczam, że mój majątek pochodzi ze źródeł legalnych, a legalność jego pochodzenia była wielokrotnie sprawdzana w przeszłości przez powołane do tego organy państwa i podlega bieżącej kontroli. Nie są mi znane jakiekolwiek choćby podejrzenia o nielegalność pochodzenia mojego majątku.
   Wysoka Komisjo, czy trzeba tłumaczyć, jak takie pomówienia negatywnie odbijają się na interesach moich firm, jak skutkują w świecie obniżeniem zaufania do Polski, do państwa polskiego, do polskiego aparatu kontroli, do polskich partnerów gospodarczych? Jak rzutują na wiarygodność Polski w międzynarodowym biznesie! Są to wypowiedzi nie tylko zniesławiające mnie, ale także wyrządzające szkodę Polsce. Wypowiedzi nieodpowiedzialne i karygodne!
   "Wejście na mój majątek" postulował publicznie również poseł Roman Giertych. Ten pomysł posłów uznał za kuriozalny zastępca prokuratora generalnego pan Kazimierz Olejnik ("Trybuna" 29.10.2004).
   Wysoka Komisjo, ten rzeczywiście kuriozalny z prawnego punktu widzenia wniosek zainicjowany został - rzecz charakterystyczna - przez dwóch posłów prawników, z których jeden jest adwokatem, drugi prokuratorem. Nie można więc ich posądzać o aż taką nieznajomość prawa. Jeśli więc zgłaszają tak bezzasadny wniosek, oznacza to, że albo ich stronniczość przekracza wszelkie granice, przesłaniając im zdrowy rozsądek, albo też, że robią to celowo dla zastraszenia mnie i wytworzenia wokół mnie klimatu podejrzeń, dla rozbudzenia społecznej niechęci. Jakikolwiek przyświecałby im cel, postąpili niegodnie, manifestując brak obiektywizmu i bezstronności!
   Wysoka Komisjo, wedle uchwały Sejmu zadaniem Komisji jest wyjaśnienie wydarzeń związanych z PKN Orlen. Tymczasem jeden z członków Komisji, poseł Roman Giertych, spotkał się ze mną kilka tygodni temu, dając do zrozumienia, że nie jestem celem czynności śledczych Komisji, a jeśli dostarczę mu informacje kompromitujące urzędującego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej - cytuję - "mogę czuć się bezpiecznie". Informacji takich nie dostarczyłem i to kolejna przyczyna poczucia zagrożenia. Czy mam nadal wierzyć, że intencją pana posła jest wyjaśnienie sprawy "Orlenu", czy mam wierzyć, że poseł ten chce bezstronnie i obiektywnie ocenić moje zeznania?
   Wysoka Komisjo, poseł Jan Rokita straszy mnie w przywołanej już wypowiedzi ("Gazeta Wyborcza" 6-7.11.2004), że mogę podzielić los Jeremiasza Barańskiego, który powiesił się w wiedeńskim więzieniu. Stosowność tego porównania pozostawiam ocenie Komisji. Nie bagatelizuję jednak ostrzeżenia przekazanego mi tą wypowiedzią, tym bardziej że pomimo powołanego wyżej oświadczenia prokuratora Olejnika poseł Rokita - jak się powszechnie twierdzi kandydat na przyszłego premiera Polski - nadal powtarza, że może mi być postawiony zarzut szpiegostwa albo jakiegoś innego przestępstwa i straszy wnioskiem o ekstradycję.
   Wszystko to napawać musi nie tylko mnie, ale wszystkich Polaków, niepokojem:
   - czy Polska jest państwem prawa?
   - czy polityków w Polsce obowiązuje prawo, czy obowiązuje ich elementarna ludzka przyzwoitość?
   - czy ponoszą oni jakąkolwiek odpowiedzialność za swoje publiczne wypowiedzi, szkodzące nie tylko pojedynczym obywatelom, ale także polskiemu państwu?
   - czy Polak, który nie naruszył prawa, może czuć się bezpiecznie, czy przeciwnie - musi obawiać się swego państwa, od którego ma prawo oczekiwać, że zapewni mu poczucie bezpieczeństwa i samo bezpieczeństwo?
   - czy Polak jest bezbronny wobec swojego państwa i wobec jego funkcjonariuszy publicznych, przekonanych o swojej bezkarności?
   Wysoka Komisjo, wszystkie kierowane pod moim adresem pogróżki i insynuacje naruszają nie tylko moje podmiotowe prawa jako człowieka i jako obywatela. Podważają one również wiarygodność moją i firm, w których mam udziały, zwłaszcza wobec partnerów zagranicznych, którzy nie rozumieją zupełnie egzotyki polskiego życia politycznego. Ponoszę więc konkretne i dające się wyliczyć straty materialne. Firmy, w których mam udziały, dają zatrudnienie kilkudziesięciu tysiącom ludzi, wpłacają do budżetu państwa miliardy złotych z tytułu podatków. Zatem, działania wymierzone w swych intencjach we mnie godzą w polską gospodarkę, w polską przedsiębiorczość i stanowiąc "igrzyska" dla społeczeństwa, faktycznie godzą w jego interesy. Czy ktoś poniesie za to odpowiedzialność? Choćby tylko polityczną i moralną?
   Wysoka Komisjo, trudno nie zadać sobie pytania, czy to przypadek, że najpierw próbowano zniszczyć znanego przedsiębiorcę Romana Kluskę, a teraz przyszła kolej na mnie?
   O co chodzi? Czy chodzi o to, aby ludzie bali się w Polsce prowadzić interesy? Czy chodzi o to, by udusić słabą polską przedsiębiorczość, by pozbawić bazy materialnej i niezależności słabą polską demokrację i ułatwić rządy autorytarne, a w gospodarce wprowadzić dyktaturę administracji i tworzyć pozory gospodarki rynkowej?
   Na te pytania musi odpowiedzieć społeczeństwo, muszą odpowiedzieć sobie na nie elity polityczne. Wierzę, że na te pytania odpowie także Komisja.
   Mając na uwadze wszystkie przedstawione okoliczności, proszę Komisję o umożliwienie mi złożenia zeznań w warunkach zapewniających bezpieczeństwo.
Jan Kulczyk
Londyn, 8 listopada 2004 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski