Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Pamiętne Boże Narodzenie 1944 roku. Był strach i nadzieja na szybkie wyzwolenie

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Mieczysław Jakuczek, jako niespełna 17-latek pracował w niemieckim kinie, gdy podczas nalotu amerykańskich samolotów jedna z bomb trafiła w budynek. Został ciężko ranny
Mieczysław Jakuczek, jako niespełna 17-latek pracował w niemieckim kinie, gdy podczas nalotu amerykańskich samolotów jedna z bomb trafiła w budynek. Został ciężko ranny Bogusław Kwiecień
W święto św. Szczepana samoloty 15. Armii Powietrznej Stanów Zjednoczonych nadleciały nad okupowany Oświęcim po raz ostatni. Ich celem jak poprzednio były niemieckie zakłady IG Farben produkujące kauczuk i benzynę syntetyczną

Do dramatycznych chwil świąt Bożego Narodzenia 1944 r. ludzie w Oświęcimiu wracali we wspomnieniach przez wiele lat po wojnie. Podczas nalotu aliantów na niemieckie zakłady IG Farben w święto św. Szczepana bomby spadły także na miasto. Zginęło wielu ludzi.

W grudniu 1944 r. front wschodni był coraz bliżej. Mroczne dni niemieckiej okupacji wydawały się być już policzone. Na święta ludzie składali sobie życzenia doczekania wyzwolenia. To nadeszło miesiąc później, ale nie wszyscy mogli się cieszyć.

- W święto św. Szczepana, czyli w drugi dzień świąt około południa w Oświęcimiu znów było słychać huk bombowców, a potem świst spadających bomb

- wspomina Hanna Mazurek, mieszkanka Oświęcimia, wówczas 12-latka. - Wtedy chyba nawet nie zawyły syreny alarmowe, jak to było podczas wcześniejszych nalotów. Ludzie byli pochłonięci świętami. Nie wszyscy zdążyli się schować- dodaje.

Pod gruzami budynku, który znajdował się w rejonie dzisiejszego targowiska miejskiego w Oświęcimiu zginęło kilkadziesiąt osób. Ich dokładna liczba nie jest znana. - Do końca dnia spod gruzów wydobywano ciała zabitych - mówi oświęcimianka. - Kilka osób zostało rannych także w innych częściach miasta. Te święta pozostawiły ludziom smutne wspomnienia - dodaje.

Był to ostatni aliancki nalot na niemiecką fabrykę IG Farben, produkującą kauczuk i benzynę syntetyczną, którą wywiad od 1943 r. wskazywał jako jeden z celów dla bombowców. Dopiero jednak w 1944 r., gdy Amerykanie utworzyli bazy lotnicze we Włoszech znalazła się ona w zasięgu ich bombowców.

Pierwszy raz samoloty 15. Armii Powietrznej Stanów Zjednoczonych nadleciały nad okupowany Oświęcim 20 sierpnia 1944 r. W nalocie uczestniczyło 128 bombowców B-17 i B-24. Ciężko ranny podczas tego nalotu został m.in. Mieczysław Jakuczek. Niespełna 17-letni wówczas chłopak pracował w kinoteatrze, którzy Niemcy zbudowali dla siebie bezpośrednio przy kościele Matki Bożej Wspomożenia Wiernych księży salezjanów.

- Wcześniej pracowałem w wytwórni kafli w Brzeszczach, ale po wypadku już tam nie wróciłem - wspomina pan Mieczysław. - Wtedy w niemieckim biurze pracy dostałem skierowanie do tego kinoteatru jako kinooperator - dodaje.

Niemieckie kino w gruzach

Podczas tamtego sierpniowego nalotu był w pracy. Dokręcał poluzowane fotele. Słyszał syreny, ale nie uciekł do schronu. Schował się za jednym z filarów przy wyjściu.

- Bomba trafiła w sam środek sali kinowej

- opowiada Mieczysław Jakuczek. - Gdybym został w środku byłoby po mnie, ale i tak w wyniku ogromnego podmuchu oraz odłamków, że zostałem ciężko ranny głowę, ręce i nogi. Straciłem przytomność. Ocknąłem się dopiero po trzech dniach - dodaje.

Siostra powiedziała mu później, że lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. - Cudem przeżyłem - dodaje.
Podobnie jak za cud wśród oświęcimian uznano fakt, że całe kino legło w gruzach, a połączona z nim ściana świątyni, na której był obraz Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, pozostała nienaruszona.

Na Stare Miasto spadło wówczas kilkanaście potężnych bomb. To był - jak podkreśla Marcin Dziubek, nauczyciel historii - jeden z czterech i zarazem największy z alianckich nalotów, jakie przeżył Oświęcim w ramach operacji „Bitwa o chemię”. - Chodziło o zniszczenie przemysłowego zaplecza III Rzeszy, w tym zakładów produkujących benzynę dla niemieckiej armii – tłumaczy Marcin Dziubek.

Naloty amerykańskich bombowców odbywały się z reguły w dzień. Chodziło o to, aby zrzuty były możliwie celne. Niemcy w Oświęcimiu byli jednak na to przygotowani. Wokół miasta rozmieścili 96 dział przeciwlotniczych, które ostrzeliwały bombowce. Do tego w górę wypuszczali balony zaporowe i zadymiali całe miasto. Amerykanom nie udało się zniszczyć fabryki. Jedynie na jakiś czas zahamowano produkcję. Wiele samolotów zrzucało bomby, nie docierając nad cel.

Oprócz amerykańskich Oświęcim i okolice na cel wzięły sobie także bombowce rosyjskie. Im bliżej był front, tym nalotów było więcej. Jedna z ich bomb już w styczniu 1945 r. trafiła w rejonie dzisiejszego urzędu miasta przy ul. Zaborskiej.

- Siła była tak ogromna, że dom, w którym mieszkaliśmy przy dzisiejszej ul. Piastowskiej zawalił się. Wydostaliśmy się z piwnicy, ale straciliśmy dach nad głową

- mówi Mieczysław Jakuczek.

Jak dodaje, naloty zawsze budziły strach wśród oświęcimian, ale dawały jednocześnie nadzieję, że koniec wojny jest blisko.

FLESZ: Koniec sztucznych ogni na Sylwestra

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Oświęcim. Pamiętne Boże Narodzenie 1944 roku. Był strach i nadzieja na szybkie wyzwolenie - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski