MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcimianie mieli dwie okazje, by zwyciężyć

Redakcja
Aksam Unia Oświęcim przegrała po rzutach karnych batalię o hokejowy Puchar Polski w Sanoku z miejscowym Ciarko 2-3 (0-0, 2-2, 0-0, 0-0), w karnych 0-1, choć w przekonaniu jej sztabu szkoleniowego była zespołem lepszym.

HOKEJ. Po raz drugi z rzędu Aksam Unia przegrała finał Pucharu Polski z Ciarko Sanok, tym razem po rzutach karnych, a wystąpiła w nim po raz piąty w historii klubu

Sanocki finał miał wiele wspólnego z ubiegłorocznym, rozegranym w Oświęcimiu. Przed rokiem Unia przegrywała już 0-3, by odrobić straty i ostatecznie polec w dogrywce. Tym razem przegrywała już 0-2, by ponownie powstać z kolan (2-2) i potem mieć lepsze pozycje do postawienia pieczęci na wygranej. - Po stracie dwóch goli, w odstępie zaledwie 74 s, pierwszy trener Charles Franzen poprosił o czas, by przypomnieć zawodnikom, że wciąż mają grać swoje, czyli tak, jak w pierwszej tercji - zdradza Waldemar Klisiak, II trener Aksamu. - Przez moment byli na lodzie "latawcami", operującymi nie w wyznaczonych dla siebie rejonach lodowiska. Jakieś dziwne rozprężenie wkradło się w szeregi zespołu. To nas trochę zaskoczyło, bo drugą tercję rozpoczęliśmy od liczebnej przewagi, więc mogliśmy otworzyć wynik, a tymczasem przyszło nam go gonić.

Jednak oświęcimianom w równie krótkim czasie, bo w ciągu 121 s, udało się doprowadzić do remisu. - Z przebiegu meczu byliśmy zespołem lepszym - uważa Waldemar Klisiak. - Zawodnicy zostawili serce na lodzie. W trzeciej odsłonie rywale osłabli, więc wiedziałem, że kwestią czasu jest, kiedy będziemy mieli dobre okazje bramkowe. Dwa razy mieliśmy ten mecz na kiju. Takie sytuacje, jakie mieli najpierw Petr Valusiak, który nie wrzucił krążka do siatki nad leżącym bramkarzem, na niespełna dwie minuty przed końcem, czy Marcin Jaros, przegrywający w połowie dogrywki sytuację sam na sam z bramkarzem, trzeba umieć wykorzystać. To się na nas zemściło.

- W ostatniej odsłonie zabrakło nam sił, bo zaczęliśmy odczuwać trudy półfinałowego spotkania z mistrzem Polski Cracovią - tłumaczy Marek Ziętara, trener sanoczan. - Wiadomo, że trudniej było nam bronić pucharu, niż go przed rokiem zdobyć w Oświęcimiu, gdzie byliśmy postrzegani jako najsłabsza ekipa w finałowym towarzystwie. Tym razem musieliśmy pokonać nie tylko rywali, ale i presję widowni oraz sponsorów, którzy mocno zaangażowali się w finał Pucharu Polski.

Była to trzecia przegrana finałowa batalia w historii Unii. Pucharową rywalizację wygrywała w 2000 i 2003 roku.

Jerzy Zaborski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski