Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oswoić sesję – pięć sposobów na przetrwanie

Redakcja
Fot. Ingimage
Fot. Ingimage
Hektolitry kawy, tony skserowanego papieru, ciąg bezsennych nocy i wzrastające przerażenie? Poświęć 10 minut na przeczytanie tego tekstu, żeby nigdy więcej się to nie powtórzyło! Uwaga: pomocne również dla tych, którzy okres edukacji mają już dawno za sobą.

Fot. Ingimage

Bezpowrotnie minął już świąteczno-sylwestrowy błogostan  nicnierobienia, urozmaicony przynajmniej jedną nocą szampańskiej zabawy. W tym roku czas ten został dodatkowo przedłużony. Wszystko dzięki pierwszemu od czterdziestu lat wolnemu od pracy i nauki świętu Trzech Króli. Ale – jak wiadomo – wszystko, co dobre, szybko się kończy i również tym razem świat nie nagiął swoich odwiecznych prawideł. Nauczyciele wracają do szkół, prawnicy do akt, robotnicy do fabryk, a studenci w mury swoich alma mater.
To właśnie tu rozpoczyna się jeden z dwóch najbardziej znienawidzonych okresów w życiu każdego żaka – sesja zimowa. Na pierwszy ogień ruszą studenci Uniwersytetu Ekonomicznego, Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II oraz Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum”. Oni zmagania rozpoczną w trzecim tygodniu stycznia. Cała reszta studenckiej braci dołączy do nich najpóźniej 1 lutego.     
Dla niemal 30 tysięcy krakowskich żaków będzie to ponadto pierwsza sesja w życiu. Ci, którzy się do nich zaliczają, na pewno nie raz słyszeli od wyższych stażem kolegów złote myśli w stylu: „poczekaj do sesji, a dopiero zobaczysz, co to jest prawdziwa nauka” lub: „matura przy sesji to bzdura”. Natomiast ci, co to „już swoje przeżyli”, dobrze wiedzą, jak wielkim przedsięwzięciem logistycznym jest ogarnięcie materiału z całego semestru w przeciągu paru tygodni (a czasem dni). Jak uporać się z setkami stron notatek oraz zaliczyć wszystkie kolokwia i egzaminy w przyzwoitym terminie? Jak nie dać się przy tym zwariować i zachować jeszcze resztki sił na posesyjne fetowanie sukcesów? Oczywiście, idealnym rozwiązaniem byłaby systematyczna nauka przez cały semestr, ale... No właśnie.
Oto kilka sposobów, które co prawda nie wbiją w cudowny sposób wiedzy do głowy, ale na pewno nieco obniżą przedsesyjną gorączkę. Garść naszych wskazówek przyda się również tym, których czeka wystąpienie na konferencji w roli prelegenta, spotkanie z ważnym klientem czy sporządzenie projektu potrzebnego „na wczoraj”.

1.Planuj.

Tak, może i brzmi banalnie, ale naprawdę działa. Również i tym razem siła tkwi w prostocie: im szybciej zdasz sobie sprawę, z jak mocnym przeciwnikiem walczysz, tym większe szanse, że zmobilizujesz odpowiedniej wielkości siły. A tak całkiem serio: usiądź chwilę spokojnie, weź kartkę i długopis i zanotuj daty egzaminów i zaliczeń. Często po takim rozpisaniu może się okazać, że twoja podświadomość w odruchu obronnym wyolbrzymiała ilość zobowiązań, jakim musisz sprostać.
- Na polibudzie właściwie nie da się ogarnąć sesji, jeśli się jej nie zaplanuje. Ja robię listę przedmiotów z wyszczególnieniem braków, które są mi potrzebne, aby zdać przedmiot. Gdy coś zaliczę, skreślam – wyjawia swój sposób Daniel, student zarządzania i inżynierii produkcji na Politechnice Krakowskiej.     Jeśli jednak na papierze nadal wygląda to kiepsko, idź o krok dalej. Podziel kartkę na liczbę dni, jakie pozostały do pierwszego dnia sesji i zaplanuj, czego nauczysz się każdego z nich. Metoda małych kroczków jest znacznie efektywniejsza niż rozpaczliwe próby przyswojenia sobie całej wiedzy na dwie noce przed trudnym egzaminem.
2.Zrób wywiad środowiskowy...

...czyli po prostu sprawdź, z kim będziesz miał do czynienia podczas egzaminu, zwłaszcza ustnego. Warto wcześniej wiedzieć, czy będzie to osoba o pokerowej twarzy, niewyrażającej nic, dopóki nie skończysz mówić, czy raczej furiat czepiający się o każde słowo. A  może ktoś łagodny, kto pomoże zestresowanemu studentowi w momencie tzw. „zacięcia”?
Nie warto jednak wierzyć we wszystko, co się usłyszy. - Raz miałam taką sytuację, że cały kierunek aż huczał od plotek na temat jednego z profesorów, który na moim egzaminie okazał się być całkiem w porządku – opowiada Ania, studentka kulturoznawstwa z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mimo wszystko nie da się zaprzeczyć, że znajomi ze starszych roczników często dysponują przydatnymi (i sprawdzonymi!) informacjami. Zapytaj ich, czy twój egzaminator nie ma przypadkiem swojego ulubionego zagadnienia lub książki, której nieznajomość może szczególnie słono kosztować.
Fora internetowe aż roją się od różnego typu informacji i anegdot na temat egzaminów – czasem śmiesznych, czasem strasznych. - Pamiętam, że z historii psychologii wszyscy kuli jakieś zagadnienia, a test polegał na zaznaczeniu w tekście wyrazów kojarzących się z psychologią i napisaniu, po co się na te studia poszło - wspomina „bazienka” w wątku „sesja – najśmieszniejszy, najtrudniejszy egzamin” na forum kafeteria.pl.
Swoją historię dorzuca też użytkowniczka o nicku „frufru”: - Drugi w kolejności - egzamin z przedmiotu całorocznego, który powinno się anulować! Poświęciłam pierwszy termin, żeby zdać inny przedmiot, równie trudny. Po pierwszej poprawce profesor zgubił nasze prace... Trzeba było egzamin pisać jeszcze raz w trybie nagłym, na zasadzie telefonu z dziekanatu: „dzień dobry, jutro piszecie poprawkę”.
Czasami jednak wszelkie sugestie starszych kolegów okazują się być niczym wobec nieposkromionej pomysłowości belfrów. - On bywa nieprzewidywalny! Nie istnieją dobre wskazówki – pisze na forum studentów UP Adrian, odpowiadając na pytanie o egzamin z historii powszechnej u pewnego profesora tej uczelni. - Hmm, ciekawy egzamin. Dziewczyny mają trudniej niż chłopaki. Mnie zapytał, co oznacza skrót BMW i gdzie je produkują, a chodziło o to, że Elżbieta, żona Alberta króla Belgii, zwała się Bawarską. A co do dziewczyn: ubierzcie się w miarę skromnie, bo wszelkie dekolty i mini nie są wskazane! – dodaje w swoim poście Martyna.
Na niektórych kierunkach zdarzają się czasami legendarne już egzaminy, których zaliczenie równa się w zasadzie z utrzymaniem swojej pozycji na studiach aż do końca. Na kierunkach medycznych taką złą sławą cieszy się anatomia, zdawana dodatkowo na pierwszym roku. Polscy studenci wydziałów prawa i administracji za najtrudniejszy egzamin uznali prawo handlowe, choć „UJotowcom” sen z powiek skuteczniej spędza postępowanie administracyjne i sądowo-administracyjne. Kamień milowy na psychologii stanowi tzw. „rozwojówka”, czyli psychologia rozwojowa dzieci i młodzieży, a literatura staropolska i gramatyka historyczna to koszmary każdego przyszłego polonisty.

3.Kombinuj!

Na wstępie przypomnijmy, że w Polsce ściąganie (choć niezabronione oficjalnie przez prawo) to oszustwo w sensie regulaminu szkoły czy uczelni. Nakryty na korzystaniu z niedozwolonych pomocy może dostać niższą ocenę lub od razu zostać odesłany na termin poprawkowy. Na ciekawy pomysł wpadł niedawno jeden z profesorów krakowskiej AGH. Grupie studentów V roku przyłapanych na ściąganiu „zasugerował” pracę na rzecz wydziału (m.in. grabienie liści, sprzątanie petów, odklejanie gum do żucia spod ławek). Inaczej o zaliczeniu przedmiotu mogli tylko pomarzyć.
Taka sytuacja to jednak nic w porównaniu z konsekwencjami, jakie grożą za ściąganie w innych krajach, zwłaszcza zachodnich. W Niemczech student przyłapany na ściąganiu może być wyrzucony z uczelni. W krajach anglojęzycznych nie istnieje nawet osobne pojęcie na tego typu praktyki – nazywa się je po prostu „cheating”, a więc oszukiwaniem. Oszustwo podczas egzaminu państwowego zamyka Brytyjczykowi drogę do kariery zawodowej. Zdecydowanie najsurowsze kary przewidziane są w Stanach Zjednoczonych oraz Korei Południowej. W USA za ściąganie student jest po pierwsze piętnowany przez swoich kolegów, może też być zawieszony, wyrzucony z uczelni, a nawet dostać czasowy zakaz studiowania na innych uniwersytetach. Jeśli zaś chodzi drugi wymieniony kraj... Dość wspomnieć, że kary cielesne są najłagodniejszymi ze stosowanych środków.
My jednak pod hasłem „kombinuj” nie mamy na myśli niczego nieetycznego ani nielegalnego. Po prostu każdy student – jeśli chce przeżyć czas studiów nie tylko pożytecznie, ale i przyjemnie – musi wykazać się pewną dozą sprytu. Podziel się pracą z kolegami z grupy, a później wymieńcie się opracowanymi zagadnieniami. Nawiąż nić porozumienia z grupowymi prymusami – to oni wyjaśnią ci najtrudniejsze kwestie i poratują kompletnymi notatkami z wykładu.
Dobrze jest też poprosić prowadzącego zajęcia o tzw. „zerówkę”, czyli dodatkowy termin egzaminu tuż przed samą sesją. Regulamin większości uczelni nie określa dokładnie, czy i jak taki egzamin może być przeprowadzany. Rzecznicy krakowskich uniwersytetów zgodnie podkreślają, że jest to kwestia dobrej woli oraz porozumienia zawartego między wykładowcą a studentami. Dobrze jest więc zadbać o szczegóły, takie jak zakres materiału czy zasady wystawiania ocen. W najlepszym wypadku, idąc na zerówkę nic nie tracisz (w razie niepowodzenia nie dostaniesz dwói), a często egzaminator jest też bardziej łaskawy dla tych najodważniejszych.
Odpowiednio wcześnie warto również zastanowić się nad ewentualną zmianą egzaminatora. Czasami można to zrobić już na początku roku akademickiego, przenosząc się np. do innej grupy. - Kiedyś z koleżankami dowiedziałyśmy się, że u profesora, do którego byłyśmy przypisane, bardzo trudno zdać. Na szczęście z tego przedmiotu egzaminowało aż trzy osoby, więc w odpowiednim czasie przeniosłyśmy się do kogoś innego. I dobrze, bo plotki okazały się prawdziwe! – mówi Anita z filologii polskiej Uniwersytetu Pedagogicznego.

4.Nie faszeruj się polepszaczami koncentracji.

Przysłowia z reguły wyrażają pewne prawdy, ale... od przybytku czasami jednak boli głowa. Kawa, napoje energetyczne, tabletki  wspomagające pamięć – owszem, ale w rozsądnej ilości. To, że połkniesz naraz trzy pigułki (kiedy na ulotce wyraźnie jest napisane o jednej na dobę) wcale nie oznacza, że nauczysz się trzy razy więcej i szybciej. Tak samo dziesięć kaw pod rząd nie wyostrzy twojej koncentracji – co najwyżej przyprawi o palpitacje serca. Kofeina rozszerza bowiem naczynia krwionośne, dzięki czemu stymuluje korę mózgową, ale przyjęta w zbyt dużej ilości może  zwiększyć zdenerwowanie, wywołać nudności, wymioty i osłabienie. Większość autorytetów medycznych określa bezpieczną dawkę kofeiny na 300 miligramów dziennie. W jednej filiżance kawy znajdziemy około 150 miligramów tej substancji. Pomoże zatem wypicie co najwyżej dwóch kaw. **
Szczególnie trzeba uważać na napoje energetyzujące, które oprócz kofeiny i tauryny zawierają również szereg innych substancji, w nadmiarze bardzo szkodliwych dla zdrowia. Takie specyfiki zwiększają tętno i ciśnienie, a według niektórych naukowców spożycie nawet jednej puszki napoju wywołuje objawy podobne do tych, jakie występują w chorobach serca. - Przed jedną z sesji mieliśmy ze współlokatorem naprawdę sporo nauki. Całe popołudnie zakuwania tak dało nam się we znaki, że wypiliśmy sporo energetyków. Dla kolegi na tym nauka się zakończyła – po ośmiu puszkach był tak otępiały, że nie dało się z nim w ogóle porozumieć, odfrunął. Kiedy doszedł do siebie, był już późny wieczór, a on nie miał siły na nic innego poza snem – wspomina Marcin, student informatyki na AGH.
Ci, którzy nie przepadają za smakiem kawy, a wszelkie napoje energetyzujące traktują jak największą zbrodnię popełnioną na organizmie, do wyboru mają szereg innych suplementów. Pomocne będą: magnez, lecytyna, kwasy Omega-3 czy Yerba Mate – herbata z Ameryki Południowej, działająca podobnie do kawy, ale wywołująca mniej skutków ubocznych.

5.Wyluzuj się.
Oczywiście w granicach rozsądku. Nie polecamy wyjścia na szaloną imprezę albo wyjazdu na narty zamiast nauki. Ale pozwól sobie na drobne przyjemności: obejrzyj odcinek ulubionego serialu, ugotuj coś pysznego, weź gorącą kąpiel, spotkaj się z przyjacielem. Paradoksalnie, takie oderwanie uwagi od nauki i skupienie jej na czymś, co naprawdę cię cieszy, oczyści umysł z negatywnych myśli oraz naładuje baterie na kolejne godziny spędzone nad książkami.     Możliwości regeneracji nie tylko umysłu, ale i ciała zmęczonego wielogodzinną postawą siedzącą jest mnóstwo. Warto np. zafundować sobie wizytę w spa, saunie lub w studiu masażu. Dysponującym mniejszą ilością czasu polecamy ćwiczenia oddechowe oraz częste przerwy na rozruszanie zastanych mięśni (pajacyki, krążenia karku i ramion, skłony). Dość niestandardowy sposób na radzenie sobie ze zmęczeniem ma Sylwia, studentka polonistyki na UP: - Kiedy jestem już u granic swoich możliwości naukowych i potrzebuję małej odskoczni, włączam sobie „Pogodę ducha” Hanny Banaszak, podnoszę ręce do góry, odchylam głowę do tyłu i śpiewam na całe gardło. Zawsze działa!
Kolejna złota zasada brzmi: wysypiaj się! Nie chciałbyś chyba zakuwać przez całą noc, a później na egzaminie być nieprzytomny albo – co gorsza – na niego zaspać, prawda? Twój organizm zregeneruje się w pełni, jeśli w objęciach Morfeusza spędzisz ok. 7-8 godzin na dobę. Jeśli jednak sen uparcie nie chce przyjść, możesz pomóc sobie np. herbatką z melisy czy babcinym sposobem – szklanką ciepłego mleka.
I ostatnia rada. Gdyby egzamin jednak okazał się nie do przejścia – nie załamuj się! Drugie i trzecie terminy też są dla ludzi. Niektórzy żartują nawet, że student bez poprawki nigdy tak naprawdę nie studiował. - Dystans to podstawa. Może niektórym ciężko to zastosować, ale naprawdę warto pamiętać o dozie zdrowego rozsądku i luzu. Przecież w życiu liczy się trochę więcej, niż tylko egzamin na uczelni – radzi Kasia, studentka psychologii na Krakowskiej Akademii.

JADWIGA NOWAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski