Oszuści

Dobry gospodarz w okresie hossy odkłada pieniądze i tworzy plan na gorsze czasy. Zamiast tego Tusk pozwolił kopalniom przejeść zyski.

Nie on pierwszy! W III RP na poważnie górnictwem zajął się tylko rząd Jerzego Buzka. W wyniku jego reform z branży dobrowolnie odeszło ponad 100 tys. ludzi. Zamknięto złe kopalnie, dzięki czemu te lepsze wyszły z minusa na plus. Odbyło się to pokojowo, bo władza dogadała się ze związkami i przedstawiła jasny plan naprawczy. Odpowiedzialnie zachowali się liderzy górniczych central. Może dlatego, że Buzek zagwarantował najpierw, iż nie zostawi żadnego górnika na lodzie, a dopiero potem mówił o likwidacji kopalń.

Niestety, jego następcy okazali się oszustami. Za czasów Marka Belki (SLD) wszystkie partie, z wyjątkiem PO, głosowały za utrzymaniem górniczych przywilejów, co do dziś wyniszcza kopalnie i budżet państwa. Za czasów PiS wydobycie węgla tąpnęło: kopalnie nie potrafiły zapewnić dostaw elektrowniom, przez co dramatycznie (o 57 proc.!) wzrósł import - głównie z Rosji.

Z powodu zaniedbań Jarosława Kaczyńskiego Polska pierwszy raz w dziejach więcej węgla sprowadziła niż eks-portowała. Za Tuska kopalniom zabrakło pieniędzy na dotarcie do nowych złóż. Za to związki potworzyły spółki i fantastycznie się na górnictwie pasły. Dziś bronią swoich „pastwisk”, choć po Belce, Kaczyńskim, Tusku i związkowych lodach zostały zgliszcza.

Ewa Kopacz to wie. Rok temu próbowała powiedzieć górnikom prawdę. Nieudolnie. Potem się przestraszyła i wycofała. Oszustka? Raczej tchórz.

Natomiast kiedy widzę pod kopalniami działaczy różnych partii, w tym związkowca Dominika Kolorza (Kukiz) i Beatę Szydło (PiS) w pozach Rejtana, chce mi się krzyczeć: „Oszuści”. Hasło to powinni skandować oszukani: ciężko harujący, szarzy górnicy i podatnicy finansujący całe to bagno.