Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszustwo na trasie do Małego Płaszowa. MPK straciło 14 mln zł

Arkadiusz Maciejowski, Piotr Tymczak
W MPK przekonują, że ul. Kuklińskiego nie trzeba ponownie przebudowywać, ale wiadomo, że jest narażona na pękanie
W MPK przekonują, że ul. Kuklińskiego nie trzeba ponownie przebudowywać, ale wiadomo, że jest narażona na pękanie Andrzej Banaś
Kontrowersje. 15 osób zostało oskarżonych m.in. o fałszowanie dokumentów i stosowanie materiałów tańszych, niż ustalono w kontrakcie

Zdaniem krakowskiej prokuratury doszło do ogromnego oszustwa przy budowie dróg i linii tramwajowej z ronda Grzegórzeckiego do Płaszowa. Zarzuty usłyszało łącznie 15 osób, w tym pracownicy firm odpowiedzialnych za tę inwestycję.

Czytaj także: Kraków straci część unijnych pieniędzy na trasę do Płaszowa >>

Mieli celowo używać tańszych materiałów budowlanych i fałszować dokumenty o jakości układanego asfaltu.

W ten sposób narazili MPK, czyli inwestora, na stratę ok. 14 mln zł. Co więcej, doprowadzili do tego, że ulice Lipska i Kuklińskiego mają dużo mniejszą trwałość i narażone są na spękanie.

Jak udało nam się dowiedzieć, wśród oskarżonych osób jest też inspektor nadzoru inwestorskiego, który na zlecenie MPK miał... kontrolować jakość używanych materiałów.

Odcinek Krakowskiego Szybkiego Tramwaju do Małego Płaszowa został oddany do użytku w 2010 r. W ramach inwestycji (za 96 mln zł) zbudowano także kilometrowy odcinek nowej ul. Kuklińskiego, przebudowano ul. Lipską i wzniesiono estakadę w ciągu ul. Nowohuckiej i al. Powstańców Wielkopolskich. Prace zakończyły się w 2011 r.

Użyli na budowie materiałów z rozbiórki
Trwające cztery lata śledztwo krakowskiej prokuratury, zainicjowane materiałami przekazanymi przez ABW, wykazało, że wykonawca inwestycji celowo wprowadził MPK w błąd i zastosował materiały tańsze, niż ustalono. Do tworzenia podbudowy ul. Kuklińskiego i Lipskiej użyto tzw. asfaltu drogowego zamiast bardziej wytrzymałego asfaltu modyfikowanego. W efekcie droga jest mniej odporna na działanie wody i bardziej narażona na pękanie.

Zaniżona została także ilość cementu użytego do stabilizacji podłoża. Co więcej, śledczy ujawnili, że na budowie wykorzystywano materiały rozbiórkowe, czyli fragmenty zdemontowanej wcześniej infrastruktury, choć zgodnie z dokumentacją budowy zostały one rzekomo wywiezione z jej terenu.

- Z opinii biegłych wynika, że nieprawidłowości jest więcej. Inwentaryzacja wykazała szereg rażących niezgodności z dokumentacją projektową i powykonawczą - informuje Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Przedstawicielka prokuratury nie zdradza nazwy spółki, której pracownicy mieli dokonać oszustw. Oskarżeni zostali m.in. Grzegorz M., dyrektor jej krakowskiego oddziału; Rafał Z., kierownik budowy; oraz Łukasz P., kierownik techniczny wykonawcy.

Marcinkowska podkreśla jednak, że oszustwo nie byłoby możliwe bez pomocy osób zajmujących się obsługą laboratoryjną i geodezyjną inwestycji. Anita D., kierownik jednego z instytutów badań technicznych (zależnego od wykonawcy inwestycji), miała zlecić podwładnym wydanie niezgodnych z prawdą zaświadczeń o użytych materiałach. - To ważna okoliczność, gdyż dokumenty poświadczające nieprawdę były przedkładane MPK - tłumaczy Marcinkowska.

Radni: MPK powinno lepiej nadzorować inwestycję
14 osób przyznało się do popełnienia zarzucanych im czynów - złożyły wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Grozi im od 11 miesięcy do 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, z warunkowym zawieszeniem na 2-6 lat oraz grzywna. Jedna z osób oskarżonych o poświadczenie nieprawdy w dokumentacji dotyczącej rzekomego wywiezienia materiałów rozbiórkowych z placu budowy nie przyznała się do przestępstwa. Grozi jej 8 lat więzienia.

Formalnie za inwestycję odpowiadało konsorcjum firm: ZUE (lider), Strabag i PBI Energopol. Wiadomo, że część drogową realizowała głównie spółka Strabag, zamieszana już w afery związane ze zmowami przetargowymi przy inwestycjach drogowych w Tarnowie.

W spółce ZUE przekonują, że nie odpowiadają za wymieniony w oskarżeniu prokuratury zakres prac. I wskazują, że na zadane przez dziennikarzy pytania o okoliczności oszustwa więcej może odpowiedzieć... właśnie firma Strabag. Podjęliśmy więc taką próbę.

- Współpracujemy z organami ścigania w celu jak najszybszego i najbardziej rzetelnego wyjaśnienia sprawy. Z uwagi na dobro postępowania i tajemnicę śledztwa do czasu wydania wyroku przez sąd nie będziemy komentowali sprawy - mówi Ewa Bałdyga, rzeczniczka spółki Strabag.

Oburzenia sprawą nie kryją krakowscy radni, który twierdzą, że mimo wszystko MPK powinno lepiej nadzorować inwestycję. - To, co się stało, pokazuje, jak ważne jest, by był dobry inżynier kontraktu i kierownik budowy ze strony gminy. Miasto musi mieć mocną reprezentację na budowie, aby ją odpowiednio kontrolować. Gdy się na tym oszczędza, to później są kłopoty - uważa radny PO Grzegorz Stawowy.
Co znamienne, Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu ma samochód ze specjalnym mobilnym laboratorium drogowym, które wykonuje kontrole wszystkich inwestycji. Ekipa laboratorium pracuje na dwie zmiany. Może więc sprawdzić wykonawcę wcześnie rano i późnym wieczorem. Kontrole robi się z zaskoczenia. MPK o nie jednak nie poprosiło.

Wymogli na wykonawcy wydłużenie gwarancji
Rzecznik MPK Marek Gancarczyk informuje, że nadzór nad inwestycją był prowadzony przez Biuro Inżyniera Projektu (jednostka MPK utworzona na potrzeby tego projektu). Problem w tym, że zatrudniony w tym biurze inspektor ma także postawione zarzuty.

Gancarczyk przyznaje, że MPK o sprawie wiedziało od dawna. - W związku z pojawieniem się podejrzeń o użycie gorszych jakościowo materiałów MPK wymogło na wykonawcy już w 2011 roku wydłużenie gwarancji na nawierzchnię o dwa lata, na obszarze, na jakim potwierdziły się te wątpliwości (w sumie ta gwarancja wynosi 7 lat) - tłumaczy rzecznik MPK.

6 grudnia 2013 roku do krakowskiego sądu został złożony pozew przeciwko wykonawcy. MPK chce odzyskać pieniądze. Nie domaga się jednocześnie ponownej przebudowy dróg, bo - jak tłumaczy Marek Gancarczyk - zgodnie z opinią biegłych, mimo że materiały użyte przy podbudowie drogi są gorszej jakości od tej, która została przez projektanta wpisana w dokumentacji powykonawczej, to są one na tyle trwałe, że nie ma konieczności wykonania tam dodatkowych prac.

Nie wiadomo jednak, czy cała afera nie spowoduje, że miasto będzie musiało zwrócić dofinansowanie, które Unia Europejska przyznała na tę inwestycję - wyniosło ono ok. 60 mln zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski