Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent jest nauczycielem lekarza. A lekarz pełni rolę jego adwokata

Majka Lisińska-Kozioł
Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. – Lekarz powinien mieć czas, by zaprosić pacjenta do kawiarni Noworolskiego na kubek gorzkiej kawy i razem z chorym ją wypić, czyli wziąć na siebie część jego troski i obaw – mówi prof. dr hab. Aleksander Skotnicki, kierownik Katedry Hematologii UJ CM.

– Szpital to ważne miejsce?
– Dla chorego bardzo, bo ma szansę tam wyzdrowieć.

– Jesteśmy w budynku szpitalnym, który ma prawie 150 lat…
– Dokładnie 137. Trzy czwarte szpitala uniwersyteckiego ulokowane jest w dziewiętnastowiecznych pawilonach. Miało to kiedyś zalety, bo dana dziedzina medycyny dostała własny budynek. Ale dzisiaj każda choroba wymaga badań obrazowych, które wykonuje się w różnych miejscach i pawilonach, gdzie trzeba chorych dowozić.

– Ten jest wyremontowany…
– Gdy zacząłem tu pracę, w salach stało po dwadzieścia łóżek, na końcu korytarza była toaleta. Chorzy leżeli jeden przy drugim; i ci z cukrzycą, i z gruźlicą, i po zawałach, z obrzękiem płuc i ci z białaczkami oraz niewydolnością szpiku. Trzeba to było zmienić i w 1998 r. otworzyliśmy nowocześnie wyremontowaną klinikę; w starym budynku.

– Gdy szłam tu do Pana na drugie piętro, widziałam kolejkę kilkudziesięciu osób do rejestracji, dziesiątki innych siedzących w zaduchu przed gabinetami, na schodach, parapetach okien. Drzemiących, smutnych, podenerwowanych.
– Wycisnęliśmy z tego budynku, co się dało. Więcej przestrzeni nie ma. Chciałbym dla pacjentów lepszych warunków, szukam sprzymierzeńców, na razie jednak tylko obrastamy w papiery. Kiedyś dyskutowaliśmy głównie o tym, jak pomóc choremu. Dziś – jak rozliczyć leki. Wypełniamy papiery, zapełniamy rubryczki. Jeśli się pomylimy, NFZ nie zapłaci i będziemy generować dług szpitala…

– Nowoczesny szpital wystarczy, by pacjent wyzdrowiał?
– Oprócz dobrych warunków potrzebne są leki nowej generacji, doskonali lekarze, którzy mają wiedzę i umieją współpracować z pacjentem.

– Jest tłok, bo może pacjentów jest więcej?
– Chorzy dłużej żyją, z tego się cieszymy, bo lekarze mają skutecznie leczyć. Dziś pacjent z ostrą białaczką ma od 50 do 70 procent szans na całkowite wyzdrowienie. Jeszcze kilka lat temu to było 5–10 procent. Pamiętam siedemnastoletnią pacjentkę, której mogliśmy podarować najwyżej pięć lat życia. Dzisiaj byśmy ją uratowali.

– Ostra białaczka to ciężka choroba już w chwili rozpoznania.
– Człowiek ma wtedy w organizmie przynajmniej kilogram komórek nowotworowych. Białaczka to jest tzw. guz płynny – rozsiany proces nowotworowy. Dodatkowo niewydolny jest szpik, lekarze diagnozują niebezpieczną małopłytkową skazę krwotoczną, anemię, ciężkie powikłania infekcyjne. Chory jest poważnie zagrożony unicestwieniem. Do szpitala trafia zwykle „za pięć dwunasta”, białaczka rozwija się podstępnie.

– Przez te 65 lat istnienia ośrodka hematologicznego Krakowie wykonali Państwo 1000 transplantacji szpiku.
– Choć przeszczep szpiku to nie jest prosta zamiana: zdrowy go odda, a chory dostanie i już. Trzeba szpik umiejętnie pobrać, odpowiednio się nim zająć, żeby skutecznie podać choremu. Najpierw więc musieliśmy się wiele nauczyć i pokonać setki barier biurokratycznych, administracyjnych i finansowych, żeby w końcu transplantacja stała się faktem. Biorąc udział w wymianie międzynarodowej, w zjazdach, stypendiach – w Londynie czy w Waszyngtonie – miałem możliwość obserwacji tamtejszych ośrodków medycznych. Zbierałem doświadczenia. A potem tu, w Krakowie, uczyliśmy się oceniać komórkę macierzystą szpiku, izolować ją, zamrażać i rozmrażać. Podawałem sobie czynnik wzrostu, zwiększała mi się liczba leukocytów z pięciu do pięćdziesięciu tysięcy. Wciąż pamiętam jak mnie wtedy bolały kości. Podłączaliśmy się potem do separatorów i izolowaliśmy te komórki, zamrażaliśmy, rozmrażaliśmy. Zdobyliśmy system pozwalający mrozić je w tempie jeden stopień na jedną minutę, aż do minus 180 stopni. Przeszczep to jakby kroplówka podawana w specjalnych warunkach. Liczy się precyzja.

– Lekarz, ale i pacjent często podejmują ryzyko. Czuł Pan wtedy strach, emocje, podekscytowanie, odpowiedzialność?
– Lekarz podejmuje ryzyko każdego dnia. Kilka, czasami kilkanaście razy na dobę decyduję o działaniach, które mogą, ale nie muszą uratować komuś życia. To nie są proste decyzje. Bo trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw. Więc nie śpi się po nocach, dzwoni do kolegów, posyła dokumentację do innych ośrodków, żeby ktoś z innego ośrodka spojrzał na naszego pacjenta ze swojej strony. Zanim rozpoczniemy procedury – w gronie lekarzy mojego zespołu rozważamy, czy przeszczep jest wskazany. Pytamy o zdanie pacjenta. Decyzję omawia się też z rodziną. Dajemy choremu szansę całkowitego wyleczenia, ale też podejmujemy ryzyko, które przeszczepowi zawsze towarzyszy. Można wszak też poddać chorego standardowemu leczeniu i bez ryzyka i cierpienia stworzyć perspektywę przeżycia jeszcze roku czy dwóch.

– Jaką rolę odgrywa w procesie leczenia pacjent?
– Chory jest partnerem i sprzymierzeńcem lekarza. A lekarz, jaka mawiał profesor Aleksandrowicz, jest adwokatem swojego pacjenta.

– To znaczy…
– Że lekarz musi poznać chorobę i walczyć z nią w imieniu pacjenta oraz wspólnie z nim. Powinien też zadbać o klimat zdrowienia.

– Czyli o co?
– Trzeba poznać pacjenta, czyli jak mówił Jan Paweł II – zbliżyć się do niego. Lekarz musi otworzyć się na niego, poznać jego oczekiwania, jego dawne życie, sukcesy. Ma wówczas argumenty, by mobilizować chorego do walki. Pastylki, mikstury zabiegi nie wystarczą. Czasami mówię, że lekarz powinien mieć czas, by zaprosić pacjenta do kawiarni Noworolskiego na kubek gorzkiej kawy i razem z chorym ją wypić, czyli wziąć na siebie część tej troski i obaw, które tkwią w leczonym przez niego człowieku. Pacjent nie może być w chorobie sam, no i musi wziąć życie w swoje ręce. Wtedy się nie podda.

– Nie jest łatwo będąc w położeniu zagrażającym życiu, zaprzyjaźniać się, otwierać i opowiadać o sobie. Człowiek chce żyć i chce od razu wiedzieć, czy będzie żył; tak czy nie.
– Tylko że nie ma prostych odpowiedzi na tak postawione pytanie. Wiadomo, że sytuacja w chorobie nowotworowej jest trudna. Nie można tego ukrywać. Jednak jestem zdania, że złe wiadomości trzeba stopniować. Są różne sposoby na mówienie tak zwanej całej prawdy, bo nie można choremu człowiekowi odbierać nadziei. Trzeba mu ją dać.

– Na zawołanie nikt nie przestanie się bać.
– Nie przestanie. Zwłaszcza że ma pod ręką Internet, sprawdza i porównuje swoje objawy, czyta o szkodliwości podanych mu leków. Złe wiadomości, które się zwykle w takich okolicznościach znajduje, zwiększają jeszcze stres i odbierają siły, które są potrzebne do zdrowienia. W moim przekonaniu nie ma lepszej rękojmi leczenia jak dobra relacja lekarz – pacjent. To ja muszę się do pacjenta zbliżyć, próbować go poznać i zrozumieć. Każdy pacjent jest dla nas nauczycielem.

– Dlaczego jest nauczycielem?
– Referuje przebieg choroby. Relacjonuje, jak działają na niego leki, których my, jako lekarze, w większości nigdy nie stosowaliśmy. To, co wiem, zawdzięczam nie tylko moim profesorom lekarzom, ale też moim pacjentom.

– Lekarz to bardzo interaktywny zawód.
– Zgadza się. Taka interakcja w trakcie obchodu czy wizyty buduje naszą wspólną przestrzeń, przełamuje lody. Jeśli zauważę ładną fryzurę pacjentki, zainteresuję się tym, co czyta pacjent i czy córka była u niego z obiadem – oznacza, że na oddziale leżą ludzie, a nie chore wątroby, nerki, i że ich szpik jest do wymiany. Pacjent zadowolony łatwiej dostrzega optymistyczne strony swojego trudnego położenia. Czasami wręcz gratulujemy pacjentowi choroby.

– Jak to?
– Przewlekłe białaczki szpikowe można leczyć skutecznie tzw. lekami celowanymi. No, a nasze rozmowy z pacjentami to często monologi i dialogi na przemian. Jak w teatrze.

– Gracie przedstawienie?
– Moi lekarze uprawiają sztukę leczenia. Tyle że nie na scenie, ale w szpitalu. Różni nas to, że aktor nie wchodzi w długotrwałe interakcje z konkretnym widzem, nie zagląda w jego życie i nie walczy o nie. My tak.

– Są pacjenci, których dobrze Pan pamięta?
– Wielu. Pierwszy przeszczep wykonaliśmy w 1998 roku, u chorej dwudziestoparoletniej kobiety z ostrą białaczką. Pani Beata żyje do dziś, była kilka dni temu na naszym spotkaniu w Teatrze im. J. Słowackiego. Skierowano ją do nas z kliniki onkologicznej z powodu raka kości i przerzutów do płuc. Standardowe leczenie nie pomagało.

Trzeba było znaleźć odpowiedź na pytanie, czy stosować wysokodozowane leczenie. Może być skuteczniejsze, ale może też uszkodzić szpik w sposób nieodwracalny. Podjęliśmy ryzyko. Pobraliśmy jej komórki macierzyste szpiku i zamroziliśmy je. Chemia zlikwidowała przerzuty w płucach, ale nieodwracalnie uszkodziła szpik. Dzięki temu, że mieliśmy w ciekłym azocie jej komórki macierzyste krwiotwórcze – szpik się odbudował. Beata ma dwie córki, starsza 27-letnia, urodziła się przed chorobą. Młodsza jest dziesięć lat po przeszczepie. To wielka dla nas satysfakcja. Przykład zwycięstwa medycyny nad ciężką chorobą. Podejmowanie podobnych prób ma miejsce w życiu lekarza wiele razy. Czasem wygrywa, innym razem nie. Ale jeśli zrobi krok do tyłu – nie wygra nigdy.

– Gdyby spotkał Pan jakąś chętną do pomocy złotą rybkę, o co by ją Pan poprosił przed kolejnym jubileuszem?
– Żebym i ja, i moi koledzy z hematologii mieli mniej papierkowej roboty, bo biurokracja kradnie czas chorym. Chorym, którzy czasu nie mają.

1000 przeszczepów na 65-lecie

Klinika Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie:

dysponuje oddziałem składającym się z 23 łóżek, oddziałem transplantacji szpiku (9 łóżek) i poradnią hematologiczno-potransplantacyjną;

zespół składa się 20 lekarzy, 5 rezydentów i 41 pielęgniarek;

opiekują się oni 2 tysiącami chorych z chorobami krwi;

rocznie 80 chorych poddawanych jest transplantacji szpiku;

rocznie klinika hospitalizuje 6 tys. pacjentów w poradni hematologicznej konsultowanych jest dziennie 100 chorych, czyli ok. 20 tys. rocznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski