_- Nasza twierdza została zdobyta. Podobnie zaczęliśmy sezon w sierpniu. Tyle, że wówczas przegraliśmy w Nowym Targu 0:2. Straciliśmy w ten sposób z tym rywalem sześć punktów, a jest to nasz konkurent w tabeli - _przypominał boczny obrońca Mateusz Niechciał.
I to jest właściwie jedyna różnica pomiędzy tym meczami, gdyż latem ubiegłego roku i w sobotę obydwie drużyny zagrały w identyczny sposób. Ich opis mógłby być więc taki sam.
- Atakowali nas przede wszystkim z kontry, tak zaczęli grę w pierwszej połowie - mówił o kolejnym występie nowohucki piłkarz. - My natomiast staraliśmy się prowadzić grę, pokazując się z jak najlepszej strony i przez cały czas atakowaliśmy __bramkę Podhala.
Taki styl rywalizujących ekip sprawił, że na murawie wiele się działo, gra była szybka i pod bramkami dochodziło do emocjonujących zdarzeń. Częściej do nich doprowadzali gospodarze. Ale w ich poczynaniach był odczuwalny brak prowadzącego ich najczęściej do ataku gracza, zarazem najlepszego strzelca zespołu, Krzysztofa Świątka, który pauzował za kartki z jesieni.
-_ Mieliśmy sytuacje, i to takie, po których powinniśmy zdobyć gola. Były jeszcze słupki, poprzeczka. Cóż z __tego, skoro nie umieliśmy zdobyć bramki - _podkreślał Niechciał. On sam także mógł przesądzić sprawę na rzecz swojej drużyny, dając jej prowadzenie tuż przed przerwą, ale po jego uderzeniu piłka ugrzęzła w kłębowisku na nowotarskim polu karnym.
Niezrażeni swoją nieskutecznością krakowianie parli pod bramkę Waldemara Sotnickiego - kiedyś golkipera Hutnika, obrażanego przez cały czas przez część kibiców tego zespołu - ale ta waleczność na niewiele im się zdała.
- Dlatego tak graliśmy, gdyż remis nas nie zadowalał i _do końca dążyliśmy do zwycięstwa, pragnąc przechylić szalę na naszą stronę - _zaznaczał hutniczy obrońca.
Ambitna gra przyniosła jednak piłkarzom z Nowej Huty… zgubę. Zamiast remisu i punktu mecz skończył się ich porażką.
- Zapędziliśmy się pod przeciwną bramkę i zabrakło nas z tyłu, a trener nas ostrzegał przed tym zawodnikiem Podhala, który wyprowadził tę nieszczęsną dla nas kontrę. Cóż, teraz nam tylko pozostaje się pozbierać przed następnym meczem - stwierdził Niechciał.
On sam był uczestnikiem nietypowego wydarzenia, które spowodowało wiele wrzawy wśród widzów. Musiał zmienić buta i czekał 2,5 minuty, żeby wrócić na boisko, bo przez ten czas piłka była w grze. Taki jest przepis - niefortunny - i sędzia do niego się dostosował.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?