Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pajęczyna Kiszczaka

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. W kierowaną przez gen. Kiszczaka operację ukrywania prawdy o śmierci Grzegorza Przemyka zaangażowane były setki funkcjonariuszy, ekspertów i doradców. I setki TW.

Miażdżono świadków i przypadkowych ludzi. Po to, żeby uprawdopodobnić winę sanitariuszy. Aresztowano lekarkę pogotowia pod zarzutem okradania i bicia pacjentów. Zwolniono ją do domu dopiero po wyroku. Była aresztowana przez 13 miesięcy, tylko dlatego że trzeba było pracowników pogotowia „sprzedać” opinii jako kryminalnych łotrów.

Wydawało mi się, że o tzw. sprawie Przemyka wiem wszystko, okazało się, że nie wiedziałam niemal nic. Cezary Łazarewicz napisał książkę niezwykłą, w której - zgodnie z tytułem [ „Żeby nie było śladów”] - odkrywa pajęczynę machiny uniewinniania milicjantów.

Narracja toczy się spokojnie, każde niemal zdanie jest udokumentowane: autor przewertował tysiące stron akt, notatek i pamiętników. Znajdujemy tu historię życia i śmierci Grzegorza, maturzysty zakatowanego przez zomowców w 1983 r.. To znamy. Ale to, czego się dowiadujemy ma siłę bomby.

To relacja z pracy systemu zbrodni i kłamstwa, w którym „jednostka zerem, jednostka niczym”. Mimo spokojnego tonu, mimo konstrukcji będącej hołdem dla Grzesia i jego matki - Barbary Sadowskiej, głównym bohaterem jest państwowa przemoc. Nie znam książki będącej silniejszym oskarżeniem późnego PRL.

Czarka, który widział, jak zomowcy znęcali się nad Przemykiem, rozpracowywało 240 esbeków; szantażowano rodziców. Mieli skompromitować chłopaka i skłonić do wycofania zeznań. Piotr Kadlčik, który jako ostatni rozmawiał z Grzesiem, ukrywał się, ale SB chciała wymóc na jego kolegach z sekcji sztuki walki oświadczenie, że to on mógł zabić kolegę.

Wytypowanych na winnych sanitariuszy śledziły setki agentów. Specjaliści tworzyli plany, jak złamać ich w areszcie, żeby przyznali się do zabójstwa. Niemożliwe? Oczywiście, że możliwe! Wysockiego straszą, że jego dziecko wpadnie pod auto. Szyzdka przekonują, że Wysocki go obwinia. Wysocki trzy razy próbuje popełnić samobójstwo, ale potrzebny jest żywy. Gdy wszystko się skończy, gdy zapadnie wyrok, gdy dzieci dorosną - wstąpi do klasztoru.

Żadnych granic nie miał system podłości uruchomiony wobec Barbary Sadowskiej, matki Grzesia. Wspierał ją ks. Jerzy Popiełuszko, dopóki sam nie został zakatowany.

Gdy nadchodzi proces, jeden z adwokatów (Władysław Siła Nowicki) występujących w imieniu matki zostaje wysłany na emeryturę, drugiego (Maciej Bednarkiewicz) aresztowano. W tej historii są też jasne punkty. Upór lekarzy patomorfologów, profesorów Andrzeja Jaklińskiego i Zdzisława Marka z Krakowa, którzy nie ulegli presji, oraz postawa kilku prokuratorów(!). Ale nie prokurator Bardonowej. Wspierana przez Annę Jackowską zadbała, by wyroki były po myśli władz. Sanitariuszy skazano. Po wyjściu Wysocki pytał milicjanta, którego SB od początku ustawiła mu w roli „przyjaciela” , co byłoby gdyby się nie przyznał? „Nic. Musiałeś być oskarżony, bo Kiszczak za tym osobiście chodził”.

W wolnej Polsce nikt za nic nie odpowiedział. Wszystko się przedawniło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski