Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pałac Pusłowskich był rodowym muzeum, dziś służy muzykologom

Paweł Stachnik
Pałac Pusłowskich przy ul. Westerplatte, dziś Collegium Musicologicum
Pałac Pusłowskich przy ul. Westerplatte, dziś Collegium Musicologicum Archiwum
Historia. Hrabiowie Pusłowscy wybudowali w Krakowie pałacową siedzibę, w której umieścili swoją kolekcję sztuki. Po wojnie pałacyk przy ul. Westerplatte i zgromadzone w nim dzieła sztuki został przejęty przez Uniwersytet Jagielloński. Niestety, część kolekcji gdzieś przepadła...

W październiku 1885 r. hrabia Zygmunt Pusłowski zakupił działkę ze stojącą na niej willą przy ul. Kolejowej 10 w Krakowie (dziś ul. Westerplatte). Zamierzeniem arystokraty było wzniesienie tam okazałego pałacu, mającego zgodnie z panującą modą stać się krakowską rezydencją rodu.

Jak postanowił, tak uczynił - willa została przebudowana i rozbudowana, zmieniając się w gustowny, choć może niezbyt efektowny pałacyk miejski, skryty wśród otaczającego go ogrodu. Ze względu na swoje położenie - odległość od drogi i zasłaniające widok drzewa - pałac Pusłowskich nie jest powszechnie przez krakowian kojarzony.

Szkoda, bo zasługuje na uwagę, zarówno ze względu na swoje walory architektoniczne, jak i historię oraz barwne postacie mieszkańców. Pisze o tym w swojej najnowszej książce historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Andrzej Chwalba. Praca wydana została przez Księgarnię Akademicką, a ukazała się w serii popularnonaukowych monografii najstarszych budynków uczelni przygotowanej na obchodzone właśnie 650-lecie założenia Uniwersytetu.

Uwaga na posadzkę!
Projekt przebudowy willi na pałac przygotowali nie lada fachowcy - dwaj znani architekci krakowscy: Tadeusz Stryjeński i Władysław Ekielski. Prace trwały kilkanaście lat i sporo kosztowały.

Hr. Pusłowski musiał wziąć na nie pożyczkę w Banku Krajowym Królestwa Galicji i Lodomerii oraz Powiatowej Kasie Oszczędności, której zresztą nie zdołał spłacić do 1914 r. Wydatek jednak się opłacił - przy Kolejowej 10 pojawił się zgrabny pałacyk w neorenesansowym stylu z przyciągającą uwagę narożną arkadową loggią na piętrze.

W środku znalazł się m.in. salon, jadalnia, biblioteka, gabinet, kuchnia, łazienka oraz pomieszczenia gospodarcze. Gmach wyposażono w nowoczesne urządzenia: windę, instalację łazienkową, elektryczność, potem telefon. Uwagę gości zwracała imponująca klatka schodowa z kręconymi, drewnianymi schodami wiodącymi na piętro.

Hr. Pusłowski polecił wmurować w ściany pałacu autentyczne średniowieczne, renesansowe lub barokowe elementy, pochodzące z rozbieranych lub remontowanych kamienic i kościołów. I tak oto Pusłowscy mieli w swoim domu gotyckie portale, renesansowe belki stropowe, kominki z francuskich zamków i posadzki z pałacu Ujazdowskiego w Warszawie.

Co ciekawe, w pałacu ułożono też włoską posadzkę typu "terazzo" stosowaną w Wenecji do chłodzenia powietrza w upalne lata. Tymczasem w krakowskich realiach klimatycznych posadzka ziębła tak bardzo, że - jak zaświadczali mieszkańcy gmachu - powodowała odmrożenia nóg! Miało to jednak i jedną dobrą stronę - podczas okupacji niemieccy oficerowie zniechęceni zimnem zrezygnowali z zajęcia pałacu na swoje kwatery.

Hr. Zygmunt Pusłowski wzorem wielu innych arystokratów był kolekcjonerem sztuki. Do odziedziczonej po przodkach kolekcji dołożył wiele nowych eksponatów kupowanych ze znawstwem w różnych krajach Europy. Kolekcja Pusłowskich stała się z czasem duża i cenna. Obejmowała obrazy, rzeźby, tkaniny, militaria, książki i mniejsze elementy. Znalazły się w niej m.in. obra-zy Lorenzo Lotto, Lukasa Cranacha, Eugene'a Delacroix, Jana Matejki, Artura Grottgera i Jacka Malczewskiego.

Bezcenne były XVII-wieczne gobeliny wykonane w Paryżu dla francuskiego marszałka księcia Franciszka de Crequi (ich wartość w 1910 r. szacowano na milion franków). Dzieła sztuki rozmieszczone były ze smakiem w pałacu, który w zamierzeniu właściciela miał był właściwą oprawą dla kolekcji i muzeum rodowych zbiorów.

Pan do towarzystwa
Po śmierci Zygmunta Pusłowskiego krakowski pałac odziedziczył jeden z czterech jego synów - Franciszek Xawery (pozostali zmarli młodo). Młody hrabia - dziś zupełnie anonimowy dla większości krakowian - stał się z czasem znaną i charakterystyczną postacią międzywojennego i powojennego Krakowa.

Studiował prawo na UJ i historię sztuki w Niemczech, lecz żadnego z tych kierunków nie ukończył. Odziedziczony majątek pozwolił mu nie pracować, zajmować się tym, co go interesowało. "Pod tym względem był dość typowym reprezentantem klasy wówczas nazywanej próżniaczą, której przedstawiciele wiedli życie mało produktywne" - pisze prof. Chwalba.

Miało się to niebawem zmienić. W latach 20. hrabia zaczął bywać na Uniwersytecie Jagiellońskim i z racji urodzenia, ogłady i znajomości języków pełnić nieformalną funkcję osoby towarzyszącej ważnym uniwersyteckim gościom i doktorom honorowym. Prof. Chwalba: "Taki pan do towarzystwa. Stało się to faktycznie jego zawodem, aczkolwiek z tytułu wykonywanej pracy nie otrzymywał i nie oczekiwał wynagrodzenia".
W 1919 r. towarzyszył odwiedzającemu Kraków Herbertowi Hooverowi, wówczas szefowi amerykańskiej organizacji udzielającej pomocy Polsce, a później prezydentowi USA. O otoczenie opieką tego gościa Pusłowskiego poprosił sam premier Ignacy Paderewski, przyjaciel Hoovera. Gdy w 1938 r. Hoover ponownie przyjechał do Krakowa, by odebrać doktorat honorowy UJ, za stronę protokolarną wizyty odpowiadał Franciszek Xawery.

W 1923 r. hrabia towarzyszył marszałkowi Ferdynandowi Fochowi składającemu wizytę w Polsce. To właśnie Pusłowski w imieniu prezydenta Stanisława Wojciechowskiego przywiózł do Katowic buławę marszałka Polski, którą następnie wręczono Fochowi. W Krakowie oprowadzał gościa po mieście, pokazując mu zabytki. Gdy 12 maja 1923 r. w auli UJ Foch odbierał doktorat honoris causa, po jednej jego stronie zasiadał Józef Piłsudski, a po drugiej - hrabia Franciszek Xawery.

W 1927 r. nasz bohater towarzyszył odwiedzającemu uniwersytet angielskiemu pisarzowi Gilbertowi Keithowi Chesterto-nowi. Dla tych, a także wielu innych gości hrabia wydawał w swoim pałacu eleganckie przyjęcia.

Miał też hrabia epizod pracy dla ojczyzny. Towarzyszył Ignacemu Paderewskiemu na konferencji w Wersalu w 1919 r., a po powrocie do kraju kierował Kancelarią Wojskową prezydenta Stanisława Wojciechowskiego. W okresie okupacji zajmował się swoim pałacem, strzegąc zbiorów.

Kolekcja rozproszona
Ciężkie czasy dla hrabiego nastały po wojnie. Stracił majątek ziemski, a tym samym źródło dochodów. Pozostawiono mu pałac w Krakowie, lecz nikt nie wiedział na jak długo. W dodatku nieruchomość obciążono wysokimi podatkami, których Pusłowski nie miał teraz z czego płacić.

W wieku 70 lat (!) podjął więc pracę zawodową m.in. jako lektor angielskiego i niemieckiego na krakowskich uczelniach. Jednak wraz z zaostrzaniem się stalinizmu, stawało się jasne, że wcześniej czy później pałac zostanie zarekwirowany, a hrabia trafi do więzienia.

By się przed tym ustrzec, Pusłowski podjął rozmowy z Uniwersytetem Jagiellońskim na temat przekazania mu budynku i kolekcji. Gorącym zwolennikiem takiego rozwiązania był dyrektor muzeum uniwersyteckiego Karol Estreicher, który chcąc przekonać wahającego się hrabiego, zaczął wywierać na niego nacisk.

Darowiznę sfinalizowano notarialnie w maju 1953 r. W zamian za pałac i najcenniejsze eksponaty hrabia został dożywotnio zatrudniony na UJ jako kustosz, acz bez konieczności wykonywania obowiązków. Miał też do swojej dyspozycji duży pokój na piętrze i mógł korzystać z ogrodu.

Natychmiast po podpisaniu umowy Estreicher zaczął wywozić z pałacu co cenniejsze zabytki, również te, których nie było na liście darowizny. Im bardziej słabł chory hrabia, tym więcej i otwarciej wywoził Estreicher. Eksponaty trafiały do Muzeum UJ w Collegium Maius, ale też do Pałacu Sztuki i dworku Matejki w Krzesławicach. Estreicher nie wykonał inwentaryzacji, więc do dziś nie wiadomo, co dokładnie tworzyło kolekcję Pusłowskich. W taki oto sposób gromadzona przez kilka pokoleń kolekcja uległa bezpowrotnej dezintegracji…

A co działo się z pałacem po śmierci hrabiego (zmarł w 1968 r.)? Mieściły się w nim anglistyka i germanistyka, a przede wszystkim Katedra Historii i Teorii Muzyki. Z powodu braku pieniędzy przez lata nieremontowany pałac niszczał. Dopiero po przełomie 1989 r. uczelnia zdobyła środki na renowację. Dziś pięknie odnowiony pałac mieści Instytut Muzykologii UJ i nosi wspaniałą uniwersytecką nazwę Collegium Musicologicum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski