Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamięć godna spiżu!

Ryszard Niemiec
Preteksty. Bez echa minęła 70. rocznica śmierci Józefa Kałuży, legendarnego krakowskiego piłkarza, trenera, selekcjonera, pedagoga, patrioty. Przypadła w dniu meczu drużyny Nawałki z Niemcami, czyli 11 października, co w jakimś stopniu tłumaczy zapaść historycznej pamięci w obliczu historii dziejącej się na oczach współczesnych.

Urodził się w Przemyślu 11 lutego 1896 roku, wkrótce z niego wyjechał. Rodzice, w poszukiwaniu lepszego losu przenieśli się do Podgórza, wtedy odrębnej gminy miejskiej - poczekalni tych biedniejszych, wypatrujących zza wody szansy dla siebie po drugiej stronie rzeki. Po latach, kiedy jego legenda "piłkarskiego doktora wszechnauk" obiegła kraj, ten krakowski kierunek wypominali mu lwowscy dziennikarze ("przecież miał do nas trzy razy bliżej niż do Krakowa").

Grał w Cracovii jako środkowy napastnik od 1912 do 1929 roku, zdobywając w 408 meczach aż 458 bramek. W reprezentacji zaliczył 20 spotkań, debiutując w pamiętnej premierze kadry w Budapeszcie 18 grudnia 1921 roku (Węgry - Polska 3:0), w tej samej stolicy bratanków kończył reprezentacyjny staż 11 maja 1930 r. (Węgry - Polska 3:1).

Nosiciel nieprzeciętnych cech przywódczych, szybko stał się kapitanem drużyny, a autorytet objawiony na stadionach stanowił podstawę do mianowania Go na funkcję kapitana związkowego PZPN, odpowiednika dzisiejszego selekcjonera. Był nim aż do wybuchu II wojny. Doprowadził reprezentację do półfinału olimpijskiego w Berlinie, zaś 28 sierpnia 1939 r. sięgnął po bezprecedensowe, pierwsze zwycięstwo nad wicemistrzami świata - Węgrami 4:2.

Mecz odbył się w Warszawie w cieniu nadchodzącej nieuchronnie katastrofy wrześniowej i stał się okazją do wzmożenia patriotycznych postaw społeczeństwa polskiego. Przyszła okupacja hitlerowska i popularność Kałuży usiłowali zaprzęgnąć do własnych celów ludzie gubernatora Franka. Ten jednak stanowczo odmówił propozycji objęcia jakiejkolwiek funkcji w administracji niemieckiej. To do niego docierali wtedy piłkarze śląscy, stojąc w obliczu trudnych wyborów moralnych, prosili o radę, pytając: grać, czy nie grać w niemieckich klubach, podpisywać, czy nie volkslistę?

Józef Kałuża nie doczekał końca okupacji, zmarł trzy miesiące przed styczniową ofensywą, po której Niemcy opuścili Kraków. Spoczął na cmentarzu Podgórskim. W siedemdziesiątą rocznicę śmierci pojawiła się inicjatywa Rady Seniorów Cracovii o wzniesieniu Jego pomnika. Miałby stanąć przed frontem stadionu, poświadczając nierozerwalną więź, łączącą wtedy i dziś osiągnięcia krakowskiego piłkarstwa z dorobkiem piłkarstwa polskiego.

Niniejszy, zaduszkowo-rocznicowy felieton ma także podtekst inspiracyjny, zachęcający środowisko futbolowe do włączenia się do zbiórki prowadzonej przez Społeczny Komitet Budowy Pomnika JK. Niech ostrogą dla wszystkich będzie, czekający na stosowny moment, ale gotowy już pomnik Kazimierza Górskiego, który stanie przed warszawskim Stadionem Narodowym. Ta batalia o pamięć przegrana być nie może!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski