Ogólnopolskie obchody w Tarnowie
W Tarnowie zainicjowano wczoraj obchody 10-lecia istnienia Związku Represjonowanych Politycznie Żołnierzy-Górników. W tarnowskim kościele Księży Filipinów przy ul. Piłsudskiego odsłonięto z tej okazji tablicę pamiątkową, upamiętniającą tysiąc czterystu przymusowych górników, którzy odbywając pod ziemią tzw. zastępczą służbę wojskową, polegli w latach 1949-1959. Podziemną służbę wojskową odbywało w tych latach - w kopalniach węgla, rud uranu i kamieniołamach - około 200 tysięcy młodych ludzi.
- Przez całe lata historia na nasz temat milczała - wspominał Stanisław Pietrzyk, który szefuje tarnowskiemu okręgowi związku zrzeszającego byłych żołnierzy-górników. - W tamtych latach uważano nas za niebezpieczny społecznie i politycznie element, więc dlatego kierowano do kopalni. Teraz mamy na szczęście swój własny związek i czcimy pamięć o wszystkich tych, którzy wtedy w kopalniach polegli.
Tarnowski okręg związku zrzesza 380 członków. Niosą także pomoc 90 wdowom po żołnierzach-górnikach. Trzech członków tarnowskiej organizacji to natomiast górnicy, którzy zastępczą służbę wojskową odbywali w kopalni uranu.
Tarnowscy żołnierze-górnicy byli organizatorami wczorajszych uroczystości, którym nadano rangę uroczystości ogólnopolskich. Zaprosili do udziału w nich swoich kolegów m. in. z Krakowa, Rzeszowa, Katowic i Nowego Sącza. Uroczyście dokonano odsłonięcia znajdującej się wewnątrz tarnowskiej świątyni tablicy wykonanej z brązu, ufundowanej w hołdzie wszystkim tym, którzy ponieśli śmierć w czasie pełnienia służby wojskowej w kopalniach.
Żołnierze-górnicy wspominają, że za tamtą morderczą pracę nie dostawało się prawie w ogóle wynagrodzenia. Trzeba było natomiast pracować także w święta i niedziele. Żołnierze wysyłani byli do kopalni wszędzie tam, gdzie zawodowi górnicy nie chcieli podjąć się pracy, bo jej po prostu odmawiali.
- Przymusową służbę wojskową odbywałem po kolei w trzech kopalniach - opowiadał nam wczoraj przybyły na tarnowskie uroczystości Andrzej Klita z Krakowa. - Pod ziemią przepracowałem 16 miesięcy, miałem kilka wypadków i pod koniec służby nie mogłem już przez to pracować pod ziemią. Trafiłem do przymusowej służby odbywanej w kopalni, bo mój ojciec przed wojną był kupcem, a z Piłsudskim w 1920 r. był w Kijowie.
Inny z uczestników wczorajszych uroczystości, Władysław Kasprzycki przepracował w śląskiej kopalni Wesoła aż trzy lata jako żołnierz, bo po dwóch przedłużono mu przymusową służbę wojskową jeszcze o kolejny rok. Do morderczej pracy w kopalni trafił, gdy miał 20 lat, tylko dlatego, że jego ojciec był przed wojną policjantem.
- _Do pracy w kopalni zostaliśmy wysłani zupełnie bez przeszkolenia - _wspominał wczoraj Władysław Kasprzycki. - Kopalniane pokłady były tymczasem wysokie tylko na metr, więc pracować trzeba było na kolanach. Do początku grudnia mieszkaliśmy w zwykłych namiotach. Już na wstępie zapowiedziano natomiast, że za dezercję grożą trzy lata więzienia.
(Smol)
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?