Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętnik wariata

Włodzimierz Jurasz
Niejednokrotnie w chwilach słabości, zwłaszcza po zastosowaniu „środków wzmacniających”, pozwalałem sobie na dochodzenie do wniosku, że całym sensem istnienia ludzkości jest wyprodukowanie takich rzeczy, jak wiersze Herberta, Miłosza czy Eliota bądź kompozycje Mozarta czy Rogera Watersa.

Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że to efekt swoiście pojmowanej pychy czytelnika i słuchacza, w dodatku niebezpodstawnie narażający mnie na oskarżenia o tzw. faszyzm. I oto trafiłem na kogoś, kto nie tylko podziela te moje poglądy, ale i wyciąga z nich daleko (za daleko?) idące konsekwencje. Tym kimś jest niejaki Krivoklat, bohater najnowszej powieści Jacka Dehnela, cenionego i nagradzanego polskiego pisarza oraz poety. Idący jeszcze dalej w (faszystowskim?) twierdzeniu: „Statystyczny człowiek jest mniej wart niż arcydzieło”.

Różni nas właściwie tylko jedno. Krivoklat jest wielbicielem malarstwa, gatunku sztuki mnie nie do końca dostępnego (zachwycam się na przykład Salvadorem Dali, o którym Krivoklat nawet słowem nie wspomina). Wielbi za to chociażby (podobnie zresztą jak i ja) Bruegla, stwierdzając wręcz: „Świat bez „Wieży Babel” Bruegla jest nie do pomyślenia”. A jednocześnie zdaje sobie sprawę, że większość ludzi jego uwielbienia - nie tylko dla Bruegla, ale i dla sztuki jako całości - nie podziela. Co sprawia, że świat jest taki jaki jest. Bo, jak deklaruje Krivoklat, nie potrafimy w pełni docenić daru, jaki ofiarują nam arcydzieła. Stwierdza też, zdając sobie sprawę z uproszczenia: „Sztuka łagodzi obyczaje, tak samo jak czyni to literatura i cała reszta tej wielkiej, toczącej się przez tysiąclecia rozmowy nas samych z nami samymi, tej próby zrozumienia, skazanej może na niepowodzenie, ale zarazem jedynej mającej w ogóle sens próby”. Bohater Dehnela postanawia więc obudzić ludzkość, uzmysłowić jej wagę oraz znaczenie sztuki, i w to w dość oryginalny sposób. Oblewając kwasem siarkowym najwybitniejsze arcydzieła, by uświadomić ludziom, jak ubogi byłby bez nich ich/nasz świat… Co nie do końca mu się udaje - po kolejnych atakach opinia publiczna zwraca przede wszystkim uwagę na wartość materialną zniszczonych dzieł, a to Krivoklata po prostu obraża, zwłaszcza że poświęca się dla ludzkości świadomie, zdając sobie sprawę, że za każdy atak zapłaci pobytem w więzieniu lub zakładzie psychiatrycznym. Tym niemniej wciąż kontynuuje swą misję.

Ta, oparta na znakomitym koncepcie, powieść pisana jest w interesujący sposób. „Krivoklat” to potok świadomości bohatera, opowiadającego o swych dokonaniach, motywacjach, przemyśleniach. I konsekwencjach, jakie wyciąga wobec niego nic nierozumiejące społeczeństwo. W tej misternej konstrukcji pojawia się tylko jeden zgrzyt. Krivoklat jest uważany za wariata. Ba, sam się za takiego uważa. I tu miałem podczas lektury poważny problem. Czy poddając się urokowi jego szaleństwa, dając się przekonać jego diagnozom, ja sam nie okazuję się po prostu wariatem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski