Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętnik znaleziony w zsypie

Redakcja
Miałem niesamowity sen. Przyśniło mi się że żyję w PRL–u, i właśnie mam jak co dzień iść do roboty. Opuściłem swój zdewastowany blok i brudną ulicą, po dziurawym chodniku dowlokłem się na stację kolejki podmiejskiej.

Marcin Wolski: SPRAWKI Z WARSZAWKI

Przed mijanym sklepem spostrzegłem dwóch klientów pom-stujących na brak świeżego pieczywa, dwaj inni melancholijnie pokrzepiali się piwkiem. Pociąg okazał się opóźniony o 25 minut, przy czym opóźnienie to mogło się zwiększyć lub zmniejszyć. Zauważyłem, że pobliski wiadukt nad torami ciągle był nieukończony, a na budowie kręcił się zaledwie jeden robotnik. Z nudów podniosłem z ziemi strzep gazety – premier (zapewne Jaroszewicz a może Jaruzelski) chwalił się dalszymi dynamicznymi sukcesami. Obok w artykule potępiano warchołów i wichrzycieli złośliwie układających krzyże ze zniczy i kwiatów. Sporo było o doskonałych stosunkach z naszym Wielkim Sąsiadem, które rozwijają się coraz lepiej w atmosferze współpracy i pełnej zgodności interesów, mimo prób zakłócenia ich przez nieodpowiedzialne elementy. Kiedy pociąg wreszcie nadjechał, usiłowałem wsiąść do wnętrza, niestety, udaremniła mi to grupa chuliganów. Na dzień dobry przyładowano mi z kopa i zostawiono na peronie obficie broczącego krwią z rozbitego nosa, z kilkoma zębami w garści. Widząc obywatela o wyglądzie funkcjonariusza w cywilu, zwróciłem się do niego o pomoc, ale zostałem pouczony, że mogę otrzymać mandat za zanieczyszczanie stacji kapiącą juchą.

Zresztą tajniak szybko się oddalił, znikając w samochodzie parkującym przed domem znanej od pokoleń rodziny opozycjonistów.

Rozpaczliwie usiłowałem się obudzić. Nie szło! Gorzej, kiedy przejrzałem się w kałuży na peronie, dostrzegłem, że nie jestem dziarskim młodzieńcem, jakiego spodziewałem się zobaczyć, tylko brzuchatym, siwym jegomościem po sześćdziesiątce. Co jest, jak rany?!

Na oddartym kawałku gazety zobaczyłem datę – marzec 2011.

Do licha, a więc to nie był nostalgiczny sen! Tylko najprawdziwsza jawa!!!

Pełen optymizmu powróciłem do domu. Nie musiałem przecież iść do pracy. Mój zakład został jakiś czas temu zlikwidowany, a ja sam byłem szczęśliwym bezrobotnym.

I to chyba była jedyna zmiana, jaką zaobserwowałem tego ranka. A przepraszam, wracając w skrzynce znalazłem mnóstwo kolorowych reklam. I wetknięty między nie, jak stygmat tryumfującego kapitalizmu – nakaz eksmisji z zajmowanego mieszkania.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski