Pogodne popołudnie, lekki wiatr powiewa w ogrodzie Marty Kosek. Gospodyni przechadza się, zrywa pojedyncze kwiaty. Te najpiękniejsze okazy rozkłada na czynniki pierwsze. Przygląda się każdemu szczegółowi, poznaje kształt płatków, żeby dokładnie je odwzorować i takie same zrobić z bibuły. Wykonywanie papierowych kwiatów to jej wielka pasja.
Analizuje wszystko: proporcje płatków maku, giętkość łodygi forsycji. - Latem robię prototypy kwiatów, po to, by w zimowe wieczory doskonalić je - mówi. - Czasem odkrywam, że płatki lilii wcale nie są równe, że nie sposób zrobić dwóch identycznych kwiatów hortensji - uśmiecha się pani Marta.
Marzy, żeby zrobić warsztaty bibułkarskie dla dzieci w przedszkolach. - To mogłoby być bardzo edukacyjne, bo wykonując samodzielnie kwiat poznałyby z czego się składa, jak wygląda słupek, czy pręciki w środku kwiatu - mówi.
Organizowała już warsztaty zdobnicze dla seniorów z gminy Czernichów i słuchaczy szkoły rolniczej. Przed Wielkanocą robiła z nimi palmy z bibułowymi kwiatami, a na kupałę przygotowywała bukiety i wianki.
Pani Marta mieszka w Wołowicach, skończyła technikum ogrodnicze, potem zajęła się handlem, teraz prowadzi rodzinną firmę związaną z gastronomią. Próbowała różnych robótek ręcznych: wyszywania, szydełkowania, decoupage. Teraz chce spróbować malowania na szkle. Jeździ na targi ludowe, warsztaty folklorystyczne. Swoją pasją plastyczną zaraża domowników. Czasem któryś z czterech synów podejmuje wyzwanie, maluje obrazy, ale potem i tak wygrywają u nich zainteresowania sportowe. Na spotkania folklorystyczne i florystyczne jeździ z siostrą i siostrzenicą.
Mimo że ma ogród, a w nim żywe kwiaty, które pielęgnuje z zainteresowaniem, to zachwyca się papierowymi. Nie pamięta, kiedy dokładnie zafascynowała się tym, żeby zdobić świat wokół siebie bibułą i nieco grubszą od niej krepiną. Może w przedszkolu, gdy robiła kwiaty dla mamy i taty. Wie natomiast po co to robi. Z dzieciństwa utkwił jej w głowie szczegół.
- Pamiętam obrazek i opowiadanie z małej książeczki z serii "Poczytaj mi mamo". To była bajka o pszczółkach, które latem zbierały nektar z kwiatów. Jedna zamiast nektaru zbierała kolory kwiatów i malowała nimi ul wewnątrz. Inne pszczoły złościły się na nią, że jest leniwa, bo nie pracuje z nimi. Gdy przyszły chłodne dni doceniły jej działalność. W całej pasiece, tylko w tym jednym ulu pszczoły były szczęśliwe, bo miały malowane kolorowe kwiaty, w innych ulach smuciły się, że zimą jest szaro, nie można zobaczyć kolorowej łąki - wspomina. Wtedy zrozumiała, że zdobienie i dekorowanie domu oraz różnych innych miejsc daje radość.
W młodości zajmowała się zdobieniem bibułowymi kwiatami bram ogrodzeń i drzwi domów koleżanek, które wychodziły za mąż. Zgłębiała historię ludowego zdobnictwa. Dekorowania papierowymi kwiatami obrazów w domach, przydrożnych kapliczek, a nawet grobów. - Bibułowe ozdoby utrwalano wówczas poprzez zanurzanie w wosku - mówi.
W swoim lokalu gastronomicznym organizuje imprezy np. ostatkowe. Przed laty jedna z nich miała tematykę ludową. Dekorację wykonała z bibułowych kwiatów. Uczestnicy byli zachwyceni. Od tamtej pory robi całe bukiety z bibuły. Obdarowuje nimi znajomych, mamę na jej imieniny i siostrę. Marta Kosek mówi o sobie, że jest impulsywna, a bibułkarstwo ją wycisza, uspokaja, fascynuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?