Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani prezes Lemańska. Znajoma prezydenta

Marek Bartosik
Joanna Lemańska pytana o przejawy zażyłości z prezydentem Andrzejem Dudą nie zaprzecza.
Joanna Lemańska pytana o przejawy zażyłości z prezydentem Andrzejem Dudą nie zaprzecza. jakub szymczuk/kprp
Historia pewnej znajomości, czyli prezydent Andrzej Duda i Joanna Lemańska, z jego woli jedna z najważniejszych sędziów w Polsce. Prezydent Andrzej Duda niedawno z wyjątkowo przyjaznym uśmiechem wręczał Joannie Lemańskiej nominację na prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Prezydencka wylewność nie dziwiła o tyle, że oboje przez lata pracowali w katedrze prawa administracyjnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Okazuje się jednak, że ich zażyłość wykracza poza standardy takiej służbowej sympatii. Jak jest silna, najlepiej świadczy fakt, że Joanna Lemańska wraz ze swym konkubentem spędzała sylwestrowe wieczory w rezydencji prezydenckiej w Wiśle, a latem 2017 roku urlop w rezydencji na Helu. Akurat w tym samym czasie, kiedy przed bramą tej ostatniej odbywały się demonstracje przeciwko zmianom w Sądzie Najwyższym. Zmiany przeprowadzono, tworząc m.in. kierowaną od ubiegłego tygodnia przez Joannę Lemańską Izbę. Będzie ona rozstrzygała m.in. o ważności wyborów w Polsce, włącznie z prezydenckimi, w których o drugą kadencję walczyć może Andrzej Duda. Joanna Lemańska, pytana o te przejawy zażyłości, nie zaprzecza. Na odpowiedź służb prasowych Prezydenta RP na nasze pytania ciągle czekamy.

Andrzej Duda najpierw powołał tę prawniczkę i jednocześnie swą koleżankę na sędziego Sądu Najwyższego, a potem prezesa Izby wbrew wyrokowi Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ten nakazał wstrzymanie nominacji sędziów powołanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa do czasu rozstrzygnięcia przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej tzw. pytań prejudycjalnych. Na kandydowanie na sędziego Sądu Najwyższego w warunkach stworzonych głosami PiS w wielokrotnie nowelizowanej ustawie o Sądzie Najwyższym nie zdecydował się zresztą żaden inny z pracowników tej katedry, choć niektórzy są już sędziami Wojewódzkiego i Naczelnego Sądu Administracyjnego.

***

Joanna Lemańska jest młodsza od Andrzeja Dudy zaledwie o rok. Mogli więc poznać się jeszcze w czasie studiów, ale bliższe kontakty utrzymują od czasu wspólnej pracy, właśnie w katedrze prawa administracyjnego UJ. Andrzej Duda jednak od momentu, kiedy znalazł się w tzw. wielkiej polityce, czyli od objęcia w 2006 roku stanowiska wiceministra w resorcie sprawiedliwości kierowanym przez Zbigniewa Ziobro korzysta na uczelni z urlopu bezpłatnego. Wcześniej obronił tam doktorat, ale przez 10 lat pracy innych istotnych osiągnięć naukowych nie zanotował.

Joanna Lemańska postawiła na karierę, którą według znajomych starała się precyzyjnie planować, wykazywała się dużą determinacją i pracowitością. Zaowocowało to nie tylko doktoratem, ale i rozprawą habilitacyjną, obronioną w 2017 roku. W 2003 roku została też radcą prawnym i do czasu powołania na sędziego Sądu Najwyższego prowadziła kancelarię. Najwięcej rozgłosu przyniosło jej reprezentowanie rodziny Potockich w długoletnim procesie o zwrot ich dóbr w Krzeszowicach.

Nie zostałam Prezesem IKNiSP z przypadku lub w oparciu o jakiekolwiek inne, niemerytoryczne kryteria.

W 2010 roku obecny prezydent RP kandydował z ramienia Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Krakowa. W opublikowanym wtedy przez autora niniejszego tekstu artykule na temat drogi życiowej Andrzeja Dudy znalazł się następujący fragment:„Dorabiał, prowadząc szkolenia z prawa administracyjnego dla urzędników państwowych, a także w kancelariach notarialnych, firmach deweloperskich. Jedną z tych ostatnich kieruje Tadeusz Lemański, syn Janusza, byłego posła SLD.”

Ten nie wart wtedy wielkiej uwagi drobiazg po latach, razem z gwałtownym przyspieszeniem kariery Joanny Lemańskiej po 2015 roku, nabrał zupełnie innego znaczenia. Zbieżność nazwisk nie jest przecież przypadkowa. Tadeusz Lemański to dawny mąż Joanny, która po rozwodzie nie wróciła do panieńskiego nazwiska. Oznacza to, że obecny prezydent kiedyś dorabiał u męża kobiety, której dzisiaj powierzył jedno z najważniejszych stanowisk państwowych.

Joanna Lemańska unika publicznych deklaracji nt. swych poglądów politycznych. - Przez kilkanaście lat (od 2007 do 2018) współpracowałam z Ministerstwem Sprawiedliwości. Od 2010 roku współpracuję z KSSiP. W tym czasie poznałam i współpracowałam z Ministrami Sprawiedliwości i przedstawicielami Ministerstwa Sprawiedliwości pochodzącymi z różnych stron sceny politycznej. W każdym przypadku dokładałam wszelkich starań, aby moja praca była na najwyższym poziomie merytorycznym, a ja sama apolityczna. Mam przekonanie, że tak było, skoro każdego roku w Ministerstwie Sprawiedliwości ponawiano współpracę ze mną, niezależnie od zmian na scenie politycznej, podobnie zresztą w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury.

Ciekawostką jest dzisiaj to, że Janusz Lemański przez długie lata szef tzw. reżimowych związków zawodowych w Hucie im. Lenina, a potem im. Sendzimira, przez jakiś czas teść Joanny Lemańskiej, przypomina sobie, że krótko była ona jego - w latach 90-tych także posła SLD - społeczną asystentką. Twierdzi, że przygotowywała mu np. wystąpienie przed Zgromadzeniem Narodowym, które w 1997 roku uchwalało konstytucję obowiązującą do dzisiaj i będąca od 2015 roku przedmiotem politycznego i prawnego konfliktu. O swej byłej synowej jako prawniczce również ma bardzo dobre zdanie. Dawny poseł lewicy liczy, że wiele osiągnie w nowej roli i nie podziela wątpliwości konstytucyjnych wobec trybu wybrania jej do składu Sądu Najwyższego i nominowania przez Andrzeja Dudę na prezes Izby.

- Uważam, że każdy ma prawo do swoich poglądów. Szanuję je, uważnie się w nie wsłuchuję, ale ich nie podzielam. IKNiSP ma realizować niezwykle ważne i odpowiedzialne zadania polegające na rozpatrywaniu skarg nadzwyczajnych, a zatem możliwość reakcji w obliczu ludzkiej krzywdy oraz spełnia ważne zadanie ustrojowe - twierdzi sama Joanna Lemańska pytana o jej stosunek do głosów podważających konstytucyjność powołania nowych izb i ich sędziów.

***

Joanna Lemańska i Andrzej Duda utrzymywali wraz z rodzinami bliskie stosunki towarzyskie na gruncie katedry prawa administracyjnego UJ, ale ich losy zawodowe splatały się wielokrotnie także na innych polach. Prawniczka wykładała np. w prywatnej Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji w Poznaniu. Uczelnia ta zdobyła rozgłos ogólnopolski w 2015 roku. Media i dzisiejsza opozycja podnosiły wówczas, że Andrzej Duda, wtedy prezydent-elekt, jako poseł podróżował na koszt Sejmu do Poznania tylko po to, by prowadzić zajęcia we wspomnianej szkole, gdzie zresztą według jego oświadczeń majątkowych zarobił w ciągu trzech lat 220 tysięcy złotych. Pracowała tam także w latach 2006-2010 Joanna Lemańska. Według naszych informatorów zawdzięczała to zajęcie właśnie Andrzejowi Dudzie.

Od 2007 roku, kiedy Andrzej Duda był zastępcą ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry zaczęła pracować także dla tego resortu. W 2016 roku prezydent Andrzej Duda uczynił koleżankę swoją przedstawicielką w Komisji Wspólnej Orzekającej o naruszeniach dyscypliny finansów publicznych i do 2018 roku była przewodniczącą tego gremium. W lutym 2018 roku została przedstawicielką prezydenta RP w radzie prestiżowej Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury z siedzibą w Krakowie. Na pierwszym posiedzeniu tej rady wybrano Joannę Lemańską jej wiceprzewodniczącą.

- Wskazanie mnie jako członka Rady Programowej KSSiP przez Prezydenta RP związane było przede wszystkim z moim doświadczeniem. Wcześniej, przez kilka lat, współtworzyłam podwaliny tej instytucji. Moja wiedza i zaangażowanie zostały docenione przez Radę, której członkowie (w skład której wchodzą także sędziowie Sądu Najwyższego, w tym jeden z Prezesów Izb) wybrali mnie jednogłośnie na Wiceprzewodniczącą tej Rady. Ze swej strony nie mam więc żadnych obaw co do mojej niezależności i niezawisłości - twierdzi dzisiaj, kiedy pytamy, czy jej zażyłość z prezydentem nie podważa tych cech wymaganych od każdego sędziego.

***

W ubiegłym roku wprowadzane były w życie zmiany w Sądzie Najwyższym przyjęte w parlamencie przez PiS mimo sprzeciwów opozycji i środowisk prawniczych. Nowa i wielokrotnie potem nowelizowana ustawa o Sądzie Najwyższym powstała - co i w tej historii, jak się okaże, ma znaczenie - na podstawie projektu prezydenckiego. Przewidywała m.in. utworzenie w nim dwóch nowych izb - Dyscyplinarnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Nowa, już w większości wybrana przez polityków, Krajowa Rada Sądownictwa ogłosiła nabór na sędziów tych Izb.

W lipcu 2018 jako kandydatka na sędziego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zgłosiła się między innymi Joanna Lemańska. Wówczas nie wzbudziło to większego zainteresowania, chociaż w Krakowie wielu dziwiło. Choćby dlatego, że kandydatka nie miała żadnego doświadczenia w wydawaniu wyroków. Przed sądami występowała jedynie jako radca prawny. Tymczasem w jej macierzystej katedrze na UJ pracuje kilku doświadczonych sędziów sądów administracyjnych. Nikt inny w tym naborze, którego zgodność z konstytucja była od początku kwestionowana, jednak nie wystartował. Joanna Lemańska to zrobiła.

W Ministerstwie Sprawiedliwości ponawiano współpracę ze mną, niezależnie od zmian na scenie politycznej.

Po miesiącu Krajowa Rada wybrała ją na sędziego tej izby, a w październiku 2018 roku Andrzej Duda wręczył jej w Pałacu Prezydenckim akt powołania na to stanowisko. W lutym Izba przedstawiła Prezydentowi RP trzy kandydatury na prezesa tej Izby. Znalazła się wśród nich Joanna Lemańska, która w ostatnich dniach ponownie pojechała do Pałacu Prezydenckiego, by odebrać kolejną nominację.

- Pozwolę sobie przypomnieć, że jako pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz radca prawny zajmowałam się zagadnieniami, które leżą w obszarze rozstrzygnięć IKNiSP. Mam tu na myśli postępowania hybrydowe, zagadnienia dotyczące wyborów, przez wiele lat występowałam przed SN jako pełnomocnik Ministra Sprawiedliwości w sprawach nadzoru nad samorządami zawodowymi. Moja rozprawa habilitacyjna dotyczyła natomiast środka prawnego pozwalającego na reakcję wymiaru sprawiedliwości w sytuacjach wyjątkowych, które - z różnych względów, przede wszystkim społecznego poczucia elementarnej sprawiedliwości - wymagają weryfikacji. A IKNiSP to Izba zajmująca się także skargami nadzwyczajnymi - napisała nam w odpowiedzi na pytanie, dlaczego zdecydowała się kandydować na to stanowisko, mimo swej zażyłości z prezydentem Dudą.

Spytaliśmy Joannę Lemańską czy gościła w domu parę prezydencką oraz kiedy była gościem prezydenckich rezydencji w Wiśle i na Helu. Odpisała, że zna prezydenta podobnie jak wielu pracowników obu katedr (także postępowania administracyjnego), w których Andrzej Duda pracował. - Uważam, że mój dotychczasowy dorobek naukowy i kompetencje z zakresu spraw publicznych pokazują, że nie zostałam Prezesem IKNiSP z przypadku lub w oparciu o jakiekolwiek inne, niemerytoryczne kryteria - dodała jeszcze. O tym czy była gościem prezydenta RP w jego rezydencjach nie napisała ani słowa. My potwierdziliśmy to w dwóch niezależnych od siebie, a bardzo dobrze w tej sprawie poinformowanych źródłach.

Załóżmy, że Joanna Lemańska milczy w tej sprawie, bo nie chce np. naruszać prywatności głowy państwa. Zadaliśmy jej jednak jeszcze jedno pytanie: Czy doradzała Pani Prezydentowi RP Andrzejowi Dudzie (od początku kadencji), służbowo lub prywatnie, w związku z jego działaniami legislacyjnymi, w tym w sprawie aktów prawnych dotyczących Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa?

Odpowiedziała jednym zdaniem: Jako radca prawny nie świadczyłam pomocy prawnej na rzecz Kancelarii Prezydenta. Nie możemy więc wykluczyć, że współtworzyła porządek prawny, którego dzisiaj - jako sędzia Sądu Najwyższego i prezes jego Izby - jest beneficjentką.

Na wydziale prawa UJ nominacje Joanny Lemańskiej nie budzą większych emocji. Niektórzy mówią: dobrze, że ona, a nie ktoś inny. Inni dodają, że każdy kogoś zna, z kimś rozmawia, z kimś spędza wakacje. Że za poprzedniej władzy było podobnie itd. Krąg osób, które zdają sobie sprawę ze stopnia zażyłości prezydenta Andrzeja Dudy i Joanny Lemańskiej jest tam bardzo wąski.

- Wie pan, długo się wahałem, czy mówić o ich zażyłości publicznie, ale ludzie powinni o tym wiedzieć! Chodzi przecież nie o posadę w państwowej spółce, nawet za wielkie pieniądze. Tu chodzi o jedno z najważniejszych stanowisk w państwie, o uczciwość wyborów - tłumaczy jeden z naszych informatorów w tej sprawie. - No i przez przemilczanie takich związków tworzą się najwyższe kasty - dodaje już z lekkim uśmiechem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski