Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paragrafy rozmazane jak zdjęcia

Maciej Pietrzyk, Grzegorz Skowron
Kierowca, któremu fotoradar zrobił zdjęcie, ma całkiem duże szanse na uniknięcie odpowiedzialności
Kierowca, któremu fotoradar zrobił zdjęcie, ma całkiem duże szanse na uniknięcie odpowiedzialności Grzegorz Dembiński
Fotoradary. Piraci drogowi z łatwością unikają punktów karnych, wykorzystując lukę w przepisach

Nawet 40 proc. kierowców, którzy na podstawie zdjęcia z fotoradaru dostali mandat za przekroczenie prędkości, unika punktów karnych - czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli. - Ludzie nauczyli się wykorzystywać pewną furtkę prawną- mówią eksperci.

Gdy fotoradar zarejestruje wykroczenie, właściciel auta, razem z informacją o wysokości kary, otrzymuje pocztą oświadczenie, na podstawie którego ustalana jest tożsamość kierującego. Może przyznać, że to on siedział za kierownicą, wskazać inną osobę albo nie wskazać żadnej.

Przyjęcie mandatu przez właściciela samochodu lub innego kierującego oznacza, że trzeba zapłacić karę i doliczyć do swego konta punkty karne (po przekroczeniu 24 pkt. w ciągu 12 miesięcy traci się prawo jazdy). Kierowcy bardzo szybko znaleźli skuteczny sposób unikania punktów, zwłaszcza w sytuacji, gdy zdjęcie z fotoradaru jest niewyraźne i nie da się stwierdzić, kto kierował. W internecie rozkwitł handel punktami. Wciąż znajdziemy tam mnóstwo ogłoszeń osób, które za odpowiednie wynagrodzenie przyjmą na własne konto cudze punkty. Za jeden żądają średnio ok. 100 zł.

Kierowcy znaleźli jednak łatwiejszy sposób pozbycia się punktów. Po prostu nie wskazują Głównemu Inspektoratowi Transportu Drogowego (GITD) żadnego kierującego. W takiej sytuacji muszą tylko, bez względu na wykroczenie, zapłacić maksymalną wysokość mandatu, czyli 500 zł. - Mimo wszystko to mniejszy koszt niż utrata prawa jazdy. Ustawodawcy zostawili furtkę, z której osoby często łapiące punkty chętnie korzystają - mówi Dariusz Piorunkiewicz ze Stowarzyszenia Kierowca.pl.

Łukasz Majchrzak z GITD przyznaje, że gdy właściciel samochodu odmówi wskazania kierującego, niewiele można zrobić. - Poszukiwanie winnego na podstawie jednego zdjęcia wśród 20 milionów kierowców jest niewykonalne - mówi.
Dlatego, jak mówi Andrzej Grzegorczyk ze Stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego, sensowne wydają się plany posłów PO. Chcą oni podnieść wysokość mandatów za zdjęcia z fotoradarów, a jednocześnie wycofać w tym przypadku punkty karne. - Jeżeli są tylko pozornym straszakiem, to wprowadźmy system dotkliwszych, a nieuchronnych, kar - tłumaczy Grzegorczyk.

Kontrowersje wokół zdjęć z fotoradarów stały się przedmiotem postępowania Trybunału Konstytucyjnego. Wczoraj utrzymał on w mocy interpretację przepisów, która pozwala ukarać właściciela auta za to, że nie wskazał blisko spokrewnionej osoby jako kierowcy, który przekroczył prędkość. Nie zmienia to jednak faktu, że maksymalna kara w takim przypadku wynosi 500 zł.

Niewydolny system fotoradarowy. Większość zdjęć bez żadnej kary

Najwyższa Izba Kontroli nie potwierdza najczęściej stawianego fotoradarom zarzutu - że są maszynkami do zarabiania pieniędzy. - Ich lokalizację wybrano w oparciu o szczegółowe analizy bezpieczeństwa ruchu drogowego - mówi Paweł Biedziak, rzecznik prasowy NIK. Izba nie pozostawia jednak suchej nitki na całym systemie karania piratów drogowych.

Przepisy, które 40 procentom polskich kierowców umożliwiają unikanie punktów karnych za przekraczanie dozwolonej prędkości, to tylko jeden z wielu problemów. Kontrolerzy NIK wykazali, że fotoradary nie ujawniają wszystkich wykroczeń kierowców. Zdaniem funkcjonariuszy Izby, urządzenia mają ustawione zbyt wysoki próg tolerancji.

Prawo dopuszcza, by radar robił zdjęcie najpóźniej wtedy, gdy samochód przekroczy prędkość o 10 km/h, lecz niektóre zaczynały działać dopiero po przekroczeniach jej o 15, 20, a nawet 25 km/h. - Taka tolerancja jest nie tylko niezgodna z obowiązującymi przepisami, ale po prostu zwiększa ryzyko wypadków - mówi Biedziak.

NIK zwraca też uwagę na to, że system automatycznego nadzoru nad ruchem Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego nie przetwarza wszystkich zdjęć z fotoradarów. Od września ub. roku, gdy rozpoczęła się NIK-owska kontrola odpowiedzialności za wykroczenia drogowe, uniknęło jej ok. 72 tys. kierowców, a budżet państwa stracił na tym prawie 20 mln zł. Taki stan ma kilka przyczyn. Przede wszystkim brakuje przepisów dotyczących egzekwowania kar od cudzoziemców (to ponad 40 proc. kwestionowanych przez NIK przypadków). Wystawienie mandatu uniemożliwia też np. niewyraźne zdjęcie, na którym na dodatek są więcej niż dwa samochody. Kolejna przyczyna kłopotów to niedokładny pomiar prędkości.

Na tym nie koniec. Około 32 tys. kierowców uniknęło odpowiedzialności za przekroczenie prędkości, bo GITD nie przekazał policji na czas informacji o konieczności nałożenia mandatu. NIK wskazuje, że to przede wszystkim wynik zbyt małej liczby pracowników inspektoratu.

Około 11 tys. osób nie zapłaciło za swoje przewinienie z powodu przedawnienia się mandatów. Tu winę ponosi zarówno czasochłonny i skomplikowany system przetwarzania danych, jak i celowe działanie właścicieli pojazdów. Zwlekają oni ze wskazaniem kierującego, który dopuścił się złamania przepisów, by doprowadzić do przedawnienia.

Ściągalność mandatów utrzymuje się na poziomie zaledwie 35 proc. Marek Bieńkowski z NIK twierdzi, że gdyby sfotografowani kierowcy gremialnie odmawiali zapłacenia mandatu i sprawy trzeba by było kierować do sądów, to inspekcja byłaby w stanie obsłużyć zaledwie jeden procent postępowań.

GITD nie chce odnosić się do poszczególnych uwag NIK. Przygotowuje oświadczenie.- Najważniejsze jest to, że NIK swoim autorytetem potwierdził, iż radary są ustawiane tam, gdzie jest taka potrzeba. W pozostałych sprawach mogę na razie powiedzieć, że wyniki kontroli przyjmujemy z pokorą- mówi Łukasz Majchrzak, odpowiedzialny za fotoradary.
Kontrola NIK w zasadzie nie wytyka błędów GITD. Wskazuje na wadliwe przepisy, które uniemożliwiają skuteczne działanie. Głównie na kłopot z piratami drogowymi z zagranicy oraz długą procedurę wystawiania mandatu. GITD informował o tym rząd. Dotąd bez skutku.

Zmiany proponowane przez inspektorów NIK

* Stworzenie mechanizmów umożliwiających Karanie cudzoziemców. W tej chwili zdjęcie samochodu z zagranicznymi rejestracjami trafia od razu do kosza na śmieci.
* Wprowadzenie kary administracyjnej zamiast mandatu. Taka kara fiansowa, nakładana za udokumentowane zdjęciem z fotoradaru przekroczenie prędkości, automatycznie trafiałaby do właściciela pojazdu. Usprawniłoby to system i umożliwiło przetwarzanie większej liczby zdjęć na realne opłaty. W tej chwili ściągalność mandatów wynosi bowiem zaledwie 35 proc. Projekt zmian na wzór rozwiązań francuskich przygotowali posłowie PO. Czeka on na rozpatrzenie przez Sejm.
* Zatrudnienie większej liczby pracowników w GITD.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski