Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Partacze

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. Zniesienie meldunków w Polsce było spełnieniem kaprysu władcy. Pewnego dnia (a był to rok 2008) premier Donald Tusk obudził się z dotkliwym psychicznym dyskomfortem, wynikającym z zaparcia się swoich libertariańskich korzeni ideowych i niespełniania obietnic wyborczych.

Przypomniał sobie, że w starych dokumentach partyjnych była mowa, iż w Anglii ludzie nie muszą do urzędu zgłaszać swojego miejsca zamieszkania. Kazał więc zwołać konferencję prasową, zapowiadając, że odtąd w Polsce będzie właśnie tak samo jak w Anglii.

Ówczesny minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna, który przecież nie takie kaprysy Tuska już widział, kazał urzędnikom przygotować ustawę, która zadowoliłaby zachciankę premiera. Ci w panice nie zawracali sobie głowy szczegółami, tylko wpisali do projektu ustawy o ewidencji ludności parę krótkich zdań na temat upragnionego końca meldunków i likwidacji dotychczasowych rejestrów.

Ubezwłasnowolniony przez Tuska rząd bez szemrania wysłał to wszystko do Sejmu. Chyba jednak niektórzy posłowie musieli mieć rozeznanie co do możliwych skutków swoich czynów, skoro projekt dwa lata przeleżał w Sejmie. W końcu jednak świadomi, że chodzi tu o osobisty pomysł władcy, bez pytań i bez sprzeciwów rzecz uchwalili. I tak właśnie obowiązek meldunkowy został w Polsce zniesiony z datą wejścia w życie 1 stycznia 2014 roku.

Dopiero teraz, ze śledztwa dziennikarzy TVN dowiadujemy się, że w ciągu sześciu lat, pomiędzy rokiem 2008 i 2014, nikt w państwie nie próbował nawet przeanalizować ryzyka, jakie może nieść nowe prawo.

W Polsce listy wyborców sporządza się na podstawie meldunków, więc gdy Państwowa Komisja Wyborcza swego czasu zagroziła, że bez meldunków wyborów nie przeprowadzi, posłowie znaleźli na to jeszcze bardziej lekkomyślne rozwiązanie. Przesunęli datę zniesienia meldunków o dwa lata i uznali sprawę za załatwioną. Ale przecież nie trzeba być znawcą administracji, aby rozumieć, że problem tkwi nie tylko w organizacji wyborów.

Na podstawie meldunków w Polsce ludzi wzywa się do sądu (więc bez meldunków nie ma rozpraw sądowych), wystawia się mandaty (więc nikt by ich nie płacił), doręcza się wszystkie pisma urzędowe (więc żadna decyzja administracyjna nie uprawomocniłaby się), zaś brak meldunku jest w procedurze karnej wystarczającym powodem, aby kogoś, kto mógł popełnić przestępstwo, aresztować na trzy miesiące!

Oczywiście, wszystko to nie znaczy, że anachronicznego systemu meldunkowego, który od dawna jest źródłem mnóstwa fikcyjnych informacji o tym, gdzie kto mieszka, nie można zreformować. Można! Tylko trzeba – po pierwsze umieć to zrobić, a po drugie – dokonać przy okazji przeglądu i nowelizacji wielu aktów prawnych, regulujących bardzo różne dziedziny życia.

I tutaj właśnie leży sedno sprawy. Każdy, kto otarł się choćby o jakiekolwiek poważne reformy państwa, wie doskonale, że ich częścią najtrudniejszą oraz wymagającą najwięcej wiedzy i umiejętności są tzw. przepisy wprowadzające.

Państwo jest bowiem systemem, w którym nie można ot tak, niefrasobliwie wymienić jednej cegiełki, nie dopasowując do niej na nowo setek innych cegiełek. Dlatego właśnie reformowanie państwa nie jest zadaniem dla dyletanckich polityków i urzędników-ignorantów. Historia znoszenia meldunków przez rząd Tuska nie jest bynajmniej śmieszną anegdotką o nieudolnej władzy.

Ta na pozór groteskowa historia powinna być dzwonkiem alarmowym, pokazującym prawdziwy stan polskich instytucji państwowych. Dopiero co zawalił się system liczenia głosów wyborczych. Teraz możemy zobaczyć jak w soczewce skondensowany obraz mechanizmu podejmowania decyzji i przeprowadzania reform. Państwo polskie oddaliśmy w ręce partaczom. I to jest tak naprawdę pierwsza i najważniejsza przyczyna wielu naszych kłopotów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski