MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Partie strzegą tajemnic finansowych

Redakcja
Żadna polska partia nie dba o tworzenie ośrodków eksperckich z prawdziwego zdarzenia. - W efekcie stronnictwa są miałkie, ale najgorsze jest to, że brak profesjonalnego zaplecza skutkuje jałowością rządzenia, gdy dojdą do władzy - mówi prof. Antoni Kamiński, politolog z PAN, przewodniczący Stowarzyszenia Obywatelska Polska.

POLITYKA. Nikt nie weryfikuje, na co idą pieniądze z państwowych dotacji

Platforma Obywatelska jako jedyne stronnictwo zapowiedziała utworzenie tego rodzaju instytucji. Nawet powstała nazwa: Instytut Obywatelski. Instytut jest jednak ciągle w fazie organizacji, mimo że powstanie Instytutu Obywatelskiego zapowiadane jest od kilku miesięcy. Problemem jest też to, że instytucja, na którą idą pieniądze publiczne przeznaczone z puli przewidzianej na działalność PO, mieścić się ma w Kancelarii Premiera Rady Ministrów, czyli w strukturze odpowiedzialnej za sprawne funkcjonowanie całego państwa.
Wszystkie liczące się stronnictwa wydają fundusze albo na codzienne, przyziemne utrzymanie, albo na propagandowe działania. Świadczyć o tym mogą sprawozdania finansowe sporządzane przez same ugrupowania.
I tak np. PO w 2007 r. na ekspertyzy wydała zaledwie 81 tys. zł, a na pensje swoich działaczy, opłaty i na zabezpieczenie się na przyszłość - aż 22,5 mln zł, czyli ponad 99 proc. całości pieniędzy, jakie dostała z budżetu państwa. PiS na fundusz ekspercki wydał 750 tys. zł z ponad 24,1 mln zł, jakie dostało w formie subwencji. PSL w 2007 r. dostało 8,5 mln zł. Na ekspertyzy wydało... 19,5 tys. zł! SLD na ekspertyzy przeznaczyło 303 tys. zł, ale na koncie funduszu eksperckiego Sojusz uzbierał ponad 3,1 mln zł, co oznacza, że postkomuniści nie wydawali pieniędzy na ten cel w poprzednich latach.
Nie sposób jednak dowiedzieć się, kim byli autorzy fachowych opracowań przygotowywanych na rzecz partii. Teoretycznie, ale zgodnie z prawem, mogli być to ludzie, którzy nie są ekspertami w jakiejkolwiek dziedzinie.
Partie otrzymują pieniądze z budżetu państwa. W tym roku tylko w formie subwencji dostaną 114,2 mln zł. To jest o równe 7 mln zł więcej niż w 2008 r. Najwięcej zyska PO - jej konto ma zostać wzbogacone o 40,5 mln zł - to jest o 2,5 mln więcej niż w ubiegłym roku. PiS dostać ma 37,8 mln zł (o 2,3 mln zł więcej), PSL - 15,1 mln zł (o milion więcej), SLD - 14,4 mln zł, Socjaldemokracja Polska - 3,5 mln zł, Partia Demokratyczna - 2,4 mln zł, a niemal całkowicie nieobecna na scenie politycznej Unia Pracy - 521 tys. zł.
- Niestety, rola państwa ogranicza się do dawania partiom dużych pieniędzy - twierdzi Aleksandra Jackowska z Instytutu Spraw Publicznych, współautorka opracowania ISP dotyczącego kontroli finansów partyjnych. Oznacza to, że wydawanie pieniędzy, jakie partie i politycy otrzymują z kasy publicznej, pozostaje praktycznie poza kontrolą.
Nikt nie weryfikuje, na co idą pieniądze podatników, które trafiają do ugrupowań politycznych. Nie robi tego Najwyższa Izba Kontroli, choć zdaniem prof. Marka Chmaja, konstytucjonalisty i znawcy sytemu partyjnego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, powinna, bo ma stosowne uprawnienia.
Poza zdawkowymi kontrolami kasa partyjna nie zajmuje funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorucyjnego. Biegli rewidenci, którzy mają dostęp do pełnej dokumentacji ugrupowań, badają ich sprawozdania po macoszemu - jak ocenia Aleksandra Jackowska.
Jej słowa łatwo zweryfikować. Wystarczy zajrzeć do opinii wydawanych przez biegłych niezależnych rewidentów, którzy kontrolowali wydawanie przez partie pieniędzy w ramach subwencji. Można z nimi zapoznać się w corocznych sprawozdaniach publikowanych w "Monitorze Polskim" lub na stronie internetowej Państwowej Komisji Wyborczej (PKW). Ta instytucja ma jednak niewielkie uprawnienia, co przyznaje Krzysztof Lorentz, kierownik Zespołu Kontroli Finansowania Kampanii Wyborczych i Partii Politycznych w Krajowym Biurze Wyborczym (KBW). PKW, którego częścią jest KBW, nie może zweryfikować partyjnych sprawozdań finansowych składanych dla niej z oświadczeniami ugrupowań składanymi do urzędów skarbowych.
- Partie są zobowiązane do złożenia formularza CIT, czyli dotyczącego osób prawnych, ale nie są płatnikami tego podatku. W związku z tym PKW nie ma praktycznie szans dostępu do oświadczeń podatkowych składanych przez partie. Na przeszkodzie stoją przepisy, które na wszystko, co jest w dyspozycji służb podatkowych, nakładają tajemnicę - wyjaśnia dyrektor Lorentz.
Adam Sawicki z Fundacji im. Batorego, który od lat analizuje system finansowania partii w Polsce, przyznaje, że PKW ma zbyt małe uprawnienia, by sprawdzać wydatki stronnictw. PKW ogranicza się do stwierdzenia, czy bilans po stronie "winien" i "ma" jest zgodny.
W konsekwencji mamy tylko pobieżną wiedzę o tym, ile pieniędzy stronnictwo przeznacza np. na pensje dla swoich pracowników czy na akcje propagandowe. Wyjściem z sytuacji byłoby, gdyby partie na swoich stronach internetowych zamieszczały swoje zeznania podatkowe oraz inne informacje dotyczące wydatkowania pieniędzy.
Włodzimierz Knap
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski