Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pascal Boniface: Euro pod specjalnym nadzorem

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
Rozmowa. PASCAL BONIFACE, dyrektor paryskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych - o tym, dlaczego francuskie Euro nie może być odwołane, jak zmieniało się podejście do bezpieczeństwa i dlaczego przyzwolenie na korupcję w sporcie jest coraz mniejsze.

- Jeszcze nigdy przed wielką imprezą sportową sytuacja nie była tak napięta pod kątem zapewnienia bezpieczeństwa. Myśli Pan, że piłkarskie Euro we Francji może być jeszcze zagrożone?

- Nie. Nawet przed zamachami 13 listopada w Paryżu zagrożenie terrorystyczne było brane pod uwagę przez organizatorów Euro. Dlatego impreza się odbędzie. Natomiast faktem jest, że dzisiaj przed żadnym wydarzeniem, mającym zasięg światowy - czy to będzie impreza sportowa czy jakakolwiek inna - nie ma stuprocentowej pewności, że terroryści nie będą chcieli zaatakować. Podobny problem mieli w ostatnich latach organizatorzy igrzysk w Londynie oraz mundialu w Brazylii. W tym roku przed igrzyskami w Rio również będą zwiększone środki bezpieczeństwa i to w sytuacji, gdy Brazylia nie znajduje się w strefie, nazwijmy to „podwyższonego ryzyka”.

Największa zmiana w ostatnich latach polega na tym, że środki przeznaczane na zapewnienie bezpieczeństwa muszą być w budżetach coraz większe.

- Ostatnie informacje wskazują, że plany takich wydatków na Euro - obliczane wcześniej na 34 mln euro - zwiększyły się od listopada o 15 proc.

- Dokładnych liczb panu nie podam, najlepiej znają je organizatorzy, ale rzeczywiście są to bardzo duże kwoty.

- Trudno to sobie wyobrazić, ale jednak wśród możliwych opcji są też takie, które przewidują mecze bez widzów albo przełożone na inny dzień. Szef Komitetu Organizacyjnego Jacques Lambert mówił niedawno, że jeśli poziom ryzyka okazałby się zbyt duży, byłoby to rozwiązanie brane pod uwagę. Jak bardzo realne?

- To tylko hipoteza. Jedna z wielu. Myślę, że to tego nie dojdzie. Nikt przecież nie chce, żeby to była smutna impreza, a taka by się stała bez widzów. Gdybyśmy podążali tą logiką, nie można by w ogóle organizować wielkich wydarzeń. Czy to jest właściwa odpowiedź na zagrożenie? Nie. Mecze na Euro będzie można normalnie oglądać, natomiast niewątpliwie kontrole przy wejściu na każdy stadion i do strefy kibica w każdym mieście będą znacznie bardziej drobiazgowe.

- Francuskie władze zdają się zdeterminowane, aby zapewnić bezpieczeństwo. Premier Manuel Valls mówi, że zrobienie teraz kroku w tył byłoby niewybaczalną porażką, a przede wszystkim poddaniem się przed terrorystami.

- Zgadzam się. Wyzwanie jest duże, ale jestem przekonany, że możliwe do wykonania.

- Zaraz jednak pojawia się pytanie, w jakiej atmosferze będą przebiegać te mistrzostwa. Założenie jest oczywiście takie, aby to była atmosfera wielkiego święta. Wierzy Pan w to, nawet w warunkach takiego napięcia?

- Nie mam wątpliwości, że tak będzie. Ludzie muszą się spotykać, chcą się wspólnie cieszyć. Taka jest nasza natura, a przy okazji wielkich imprez sportowych widać to najlepiej. Sam chciałbym, aby Euro stało się wielkim świętem. Tak się stanie, jeśli zostaną spełnione dwie rzeczy: z jednej strony należy być czujnym i zwracać uwagę na podejrzane zachowania, ale z drugiej - nie popadać w panikę, bo wtedy życie staje się nieznośne. A nie o to nam przecież chodzi.

- Po ostatnich zamachach w Brukseli posypało się trochę krytyki na belgijskie służby wywiadowcze. Na jakiej podstawie można mieć nadzieję, że Francja stanie na wysokości zadania?

- Czy to była rzeczywiście porażka belgijskich służb? Byłbym bardziej ostrożny w ocenach. Pamiętajmy, że do zamachów dochodziło w ostatnich miesiącach w około dwudziestu krajach - w Europie, ale też na Bliskim Wschodzie albo w Afryce. I nie mamy stuprocentowej pewności, że inne państwa nie są zagrożone. Udaremnienie wszystkich planowanych ataków na pewno jest trudne, bo łatwiej jest przeprowadzić jeden zamach niż zapobiec wielu innym. Myślę nawet, że dzisiaj żaden kraj nie może w sposób wiarygodny zapewnić, że nie dopuści na swoim terytorium do jakiegokolwiek ataku terrorystycznego.

- Sport, a szczególnie futbol, odgrywa w ostatnich latach coraz większą rolę w globalnej polityce, by nie powiedzieć geopolityce. Widać to było przy wyborze organizatorów mundialu w 2018 i 2022 roku, ale również podczas listopadowych zamachów, bo wszystko zaczęło się tuż przy Stade de France. Rozmawiamy tak dużo o bezpieczeństwie na Euro, bo to najlepszy sposób na przyciągnięcie uwagi?

- Wiemy doskonale, że wraz z rozwojem nowoczesnych technologii i globalizacji sport ma coraz większe znaczenie. A piłka nożna zajmuje miejsce szczególne. Przyciąga najwięcej widzów, cieszy się największym zainteresowaniem. Nie trzeba nikogo przekonywać, że wielki futbol zawsze był związany z wielką polityką, bo jego ogromna siła - a w dzisiejszych czasach jeszcze większa - polega na tym, że wzbudza emocje na całym świecie. Każdy, kto szuka rozgłosu chce to wykorzystać.

- W dobie globalizacji ma to jednak również swoją drugą twarz. Bo może być skutecznym instrumentem dla tych, którzy mają złe zamiary.

- To prawda. Ale dzisiaj wszystko, co gromadzi dużą publiczność może nagle znaleźć się na celowniku ekstremistów. Mecz piłkarski, koncert rockowy… W tym kontekście futbol jest rzeczywiście bardzo eksponowany. Dotyczy to nie tylko potencjalnego zagrożenia. Myśli pan, że jakiekolwiek inne stowarzyszenie cieszyłoby się takim zainteresowaniem, jak Międzynarodowa Federacja Piłkarska po ubiegłorocznych aresztowaniach jej wysokich przed-stawicieli? Na pewno nie. W dawnych czasach przeczytalibyśmy o tym tylko w gazecie sportowej, gdzieś na dole strony. Teraz rozgłos jest tak duży, że przez trzy dni nie ma innego tematu i to we wszelkiego rodzaju mediach. To ogromna zmiana, która dokonała się na naszych oczach. Powiedziałbym wręcz, że żadna dziedzina życia nie generuje tylu konwersacji na całym świecie. I nie ma w tym żadnej przesady. Niemal wszyscy wiedzą, kto to jest Cristiano Ronaldo, a ile osób zna nazwisko premiera Portugalii? Raczej niewiele. Nie mówię, czy to dobrze czy źle, ale takie są fakty.

- Zaskakuje Pana to co dzieje się obecnie w Brazylii? Za kilka miesięcy będą tam igrzyska, a społeczeństwo jest bardziej zrewoltowane niż przez mundialem.

- Przed kilkoma dniami napisałem w komentarzu dla dziennika „La Croix”, że wiele wskazuje na to, iż przyzwolenie społeczne dla korupcji znacznie się zmniejszyło. Jako przykład podałem m.in. Brazylię. To nie znaczy, że kiedyś korupcja była mniejsza. Różnica polega na tym, że dzisiaj ludzie coraz bardziej zdają sobie z niej sprawę, także dzięki szczegółowym informacjom na ten temat, a przede wszystkim mniej akceptują. Czują, że nie są już całkowicie bezbronni. Stąd tak duża kontestacja brazylijskich władz i problemy byłego prezydenta Luli, który przez lata był traktowany w tym kraju niemal jak ikona.

- Ta świadomość, a jednocześnie presja, o której Pan mówi będą zwiększać się również w sporcie? Od razu przychodzą na myśl podejrzane okoliczności przyznania mundialu za dwa lata w Rosji i cztery lata później w Katarze.

- Myślę, że tak. Ale proszę zwrócić uwagę, że nie chodzi tylko o Rosję czy Katar. Problemy mają choćby Niemcy. Sprawa nie jest całkowicie nowa, ale w ostatnich tygodniach pojawiło się jeszcze więcej wątpliwości co do przyznania mundialu w 2006 roku. Coraz częściej słychać również, że pieniądze odegrały niemałą rolę, gdy mistrzostwa świata były przyznawane Stanom Zjednoczonym w 1994 roku. Nie jestem przekonany, że dzisiaj proces przyznawania organizacji wielkich imprez jest bardziej podejrzany niż kiedyś. Na pewno jest przy tej okazji zdecydowanie więcej pieniędzy, ale też - mam wrażenie - coraz trudniej ukryć ewentualne malwersacje.

- To na koniec zapytam wprost: myśli Pan, że jest w ogóle jeszcze możliwe, żeby dostać organizację wielkiej imprezy bez łapówek?

- Mam nadzieję. Nie słyszałem, żeby jakieś podejrzenia ciążyły na Polsce przy okazji Euro 2012. Nikt nie zgłaszał też wątpliwości, że Francja uzyskała tegoroczne mistrzostwa w sposób podejrzany. Teza, że każda impreza może być przyznana tylko za łapówki wydaje mi się przesadzona. Na pewno zdarzają się skorumpowani działacze, ale nie wszyscy. Mamy raczej do czynienia z innym zjawiskiem. Korupcja nie jest większa niż kiedyś, ale więcej takich spraw wychodzi na jaw. I to przynajmniej jest pozytywne.

Rozmawiał Remigiusz Półtorak

***

Pascal Boniface jest francuskim politologiem, założycielem i dyrek-torem Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych (IRIS) w Paryżu. Wśród jego publikacji dominują te, które dotyczą broni jądrowej, konfliktu izraelsko-palestyńskiego, a w ostatnich latach „geopolityki sportu”. Pod takim tytułem ukazała się też jego ostatnia książka na ten temat. Ponadto jest członkiem rady Etyki przy Francuskiej Federacji Piłkarskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski