Kto nie kocha pszczół, ten nigdy nie będzie prawdziwym pszczelarzem
- To nie jest taki zawód jak wiele innych. Tu nie patrzy się tylko na zysk. Kto nie kocha pszczół, ten nigdy nie będzie prawdziwym pszczelarzem - twierdzi Kazimierz Żółty, dyplomowany mistrz pszczelarski. Hodowli tej uczył się od swego dziadka i ojca. - Ja zajmuję się pszczelarstwem od 60 lat, moja rodzina - od 180 - mówi.
Na zorganizowanym w pobliżu kościółka kiermaszu można było kupić produkty pszczele: miód, propolis, wosk pszczeli, a także sprzęt. Pomiędzy straganami kręcili się zarówno organizatorzy, którzy wymieniali między sobą uwagi i doświadczenia, jak i niezrzeszeni miłośnicy pszczół, a także przypadkowi przechodnie. Wybór różnych rodzajów miodu mógł naprawdę zachwycić: słoje i słoiczki zawierające miody spadziowe, z drzew owocowych, lipowe, akacjowe, wreszcie rzepakowe i mniszkowe mieniły się wieloma barwami: od słomkowożółtej, przez złocistą, jasnobursztynową do czerwonobrązowej. Wielu klientów interesowały przede wszystkim lecznicze właściwości pszczelich produktów, inni rozkoszowali się wyłącznie smakowymi zaletami miodów, których degustację proponowali sprzedawcy.
Na wystawie starego i nowego sprzętu pszczelarskiego można było zobaczyć, jaki postęp dokonał się w tej dziedzinie w ostatnich latach. W arkana sztuki hodowania pszczół wprowadzali posiadacze własnych pasiek, którzy wygłaszali też pogadanki na temat zbawiennego wpływu pszczelich produktów na ludzki organizm.
- Przyrzekam, że będę przestrzegał tradycji ojców naszych: uczciwości, prawdomówności i etyki pszczelarskiej - szanować będę całą przyrodę, której nierozerwalną częścią jest
pszczoła - takie m.in. słowa wyrzekło w rocie swego przyrzeczenia pięciu młodych członków koła, którzy zostali przez prezesa Edwarda Kolarskiego uroczyście pasowani na pszczelarza symbolicznym, wielkim dłutem pszczelarskim. Mistrz ceremonii, ubrany w kapelusz z siatką, okadził świeżo upieczonych pszczelarzy specjalnym miedzianym ceremonialnym podkurzaczem, co według tradycji ma zapewnić zdrowie w ich domach i pasiekach. Obyczaj pasowania ma bardzo długą tradycję. Pierwszy przekaz, z którego dowiadujemy się o tej ceremonii, pochodzi z 1750 r. Ówcześni bartnicy także zrzeszali się w stowarzyszeniach i posiadali zespół własnych zasad, praw i obowiązków. Cieszyli się również licznymi przywilejami, nie musieli np. przyrzekać w sądzie. - Pragniemy powrócić do tradycji naszych ojców i przywrócić dawne znaczenie słów etyka pszczelarska - zapowiada Kazimierz Żółty. - Etyka ta wiąże się z przestrzeganiem higieny w pasiece, zakazem fałszowania miodu, solidarnością z innymi pszczelarzami.
W październiku śródmiejsko-krowoderskie koło rozpoczyna kurs pszczelarski. Choć co roku przyjmowanych jest kilku nowych pszczelarzy, większość członków koła to ludzie starsi. - Musimy wyszkolić nowe pokolenia adeptów tego pięknego zawodu - stwierdza Kazimierz Żółty.
(DOER)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?