Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pastorałka

Redakcja
Na scenie grupa ludzi w codziennych strojach postanawia wystawić historię o Narodzeniu Pańskim, więc otwierają stojące w głębi kontenery, rozdzielają role i stroje. Tych ostatnich nie dla wszystkich wystarczy. Część aniołów zadowolić się musi jedynie skrzydłami, inni pozostaną w roboczych strojach grupy technicznej Opery Krakowskiej. Tak rozpoczyna się "Pastorałka" Leona Schillera w reżyserii Laco Adamika w krakowskiej Operze.

ANNA WOŹNIAKOWSKA: Z opery
Chyba każdy z nas, niezależnie od wyznawanego światopoglądu, zna treść spektaklu, dla wielu występy kolędników lub jasełkowe przedstawienia były pierwszym przeżyciem teatru, a sentyment do pierwszych zachwytów i oczarowań pozostaje do końca życia. Na takie właśnie sentymenty liczył 85 lat temu Leon Schiller przygotowując swą "Pastorałkę"_. _Czy przewidywał, że widowisko znajdzie stałe miejsce na teatralnej scenie, nie wiadomo, ale kolejne pokolenia z niezmienną radością oglądają biblijną historię Adama i Ewy i wędrówkę Józefa z brzemienną Marią, rubasznych pasterzy trwożących się łuną z nieba, a potem wędrujących do Betlejem poprzez znane wszystkim miejscowości, egzotycznych trzech króli, krwawego Heroda i jego świtę, kościstą śmierć i okrutnego diabła.
Takiej radości nie brakło w niedzielę w sali Teatru im. J. Słowackiego. Decyzja o wystawieniu "Pastorałki"przez zespół operowy niosła pewne ryzyko, bo to widowisko bardziej teatralne niż muzyczne, ale przedsięwzięcie zakończyło się zwycięstwem. Reżyser Laco Adamik kilka postaci (m.in. Heroda) obsadził aktorami dramatycznymi, zaproszony do współpracy Mikołaj Blajda opracował na nowo warstwę muzyczną, nieco ją wzbogacając. Powstał spektakl spójny, barwny (scenografia i kostiumy - Barbara Kędzierska), cieszący nie tylko widzów, ale chyba także samych wykonawców, wśród których nie zabrakło uroczych aniołków - uczniów III klasy OSM I st. im. I.J. Paderewskiego w Krakowie śpiewających iście anielskimi głosikami. Okazało się, że śpiewacy dobrze radzą sobie z tekstem i umieją znaleźć odpowiednią do z pozoru prostych śpiewów emisję, a aktorzy równie dobrze potrafią zaśpiewać. Nie sposób wymienić tu wszystkich wykonawców, bo to kilkadziesiąt osób, a wszyscy przyczynili się do tego, by spektakl bawił, a znane teksty i melodie wzruszały ciepłem i swojskością.
Czy zatem w niedzielę wszystko było bez zarzutu? Mieszane uczucia budziły w I akcie "cywilne" stroje niektórych anielic, wymagające chyba zmiany, bo są po prostu brzydkie. Interesujące aranżacje Mikołaja Blajdy chwilami przerastały delikatną materię kolędowych i pastorałkowych oryginałów. Nie wiem, czy nieznajomość tekstu wykazana przez Melchiora była zamierzonym efektem reżyserskim podkreślającym umowność spektaklu. Jeśli tak, to za mało czytelnym dla widza, jeśli nie, to wstyd dla aktora. Mam też nadzieję, że jedynie premierowa trema sprawiła, iż śpiewacy Opery Krakowskiej nie mogli czysto zaśpiewać kilku nut a cappella.
Nie zmienia to jednak faktu, że "Pastorałka"
w Operze Krakowskiej będzie z pewnością cieszyć się wielkim powodzeniem. Wielka w tym zasługa Tomasza Tokarczyka prowadzącego spektakl oraz pozostałych jego realizatorów: Marka Kluzy, który przygotował chór, i choreografa Jarosława Stańka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski