Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patent na przekręt

Redakcja
Fot. Ingimage
Fot. Ingimage
Stosują coraz bardziej wymyślne sposoby, żeby się wzbogacić. Wyłudzają pieniądze "na wnuczka", sprzedają nieistniejące towary i fikcyjne wycieczki. Robią zakupy na cudze konto, dzięki podrobionym kartom płatniczym. To jedne z wielu metod, po jakie sięgają teraz przestępcy.

Fot. Ingimage

Ewa Kopcik: HISTORIE Z PARAGRAFEM

"Cześć, mamo, to ja. Cześć, a kto mówi? Nie poznajesz? A to ty, Aniu? No i co słychać? Wszystko w porządku, ale potrzebujemy pilnie pieniędzy".

Tak zaczęła się rozmowa pani Marii z rzekomą synową, mieszkającą w USA. Starsza pani przyznała, że ma w domu 6 tys. zł w gotówce. Dla "synowej" to było jednak za mało. - Mam jeszcze 500 dolarów - dodała pani Maria. Znów mało.- No, mam jeszcze lokatę w banku, ale stracę odsetki - powiedziała z wahaniem. - Oddamy z odsetkami! - usłyszała zapewnienie.

W efekcie zaraz po tej rozmowie pojechała do banku, gdzie wypłaciła 37 tys. zł. Po dwóch godzinach była już u niej znajoma "synowej". Kiedy kobieta weszła do mieszkania, zadzwonił telefon. Znów usłyszała w słuchawce głos "synowej". Pytała, czy Maria nie ma jakichś kosztowności. Miała - antyczny zegar, złote monety i biżuterię, warte w sumie 362 tys. zł. Dała się przekonać do ich spieniężenia. Przekazała je nieznajomej. Dopiero gdy tamta wyszła, zadzwoniła do syna. Tak dowiedziała się, że padła ofiarą naciągaczy.

Trzy dni wcześniej w identyczny sposób została oszukana mieszkanka Oświęcimia. Straciła 30 tys. zł. Para romskich oszustów wpadła w Poznaniu 13 lutego, ale już bez pieniędzy. Od tego czasu siedzą w areszcie. Przyznali się do winy. Chcą nawet dobrowolnie poddać się karze. Twierdzą, że wykonywali tylko zlecenia wspólniczki, ale nie zamierzają jej zdradzić.

- Podobne oszustwa to plaga. Mimo ciągle powtarzanych ostrzeżeń, jest ich coraz więcej. Każdego tygodnia na policję lub do nas zgłaszają się pokrzywdzeni - mówi prok. Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Popularnością nadal cieszą się oszustwa na aukcjach internetowych, gdzie sprzedający oferują atrakcyjne i tanie towary, by nabywców potem wystawić do wiatru. Metody działania są jednak ciągle modyfikowane.

Niedawno w Krakowie wpadła dwójka młodych mężczyzn, którzy sami niczego nie wystawiali na aukcji, ale podszywali się pod sprzedających. Śledzili aukcje, a kiedy kończyła się licytacja, kontaktowali się z klientami, którzy jej nie wygrali, i informowali ich, że zwycięzca się wycofał. "Nadarzyła się wspaniała okazja, abyś kupił laptop po cenie, którą zaproponowałeś" - tej treści informację wysyłano z internetowego konta, którego adres przypominał użytkownika prowadzącego licytację. Różnica w adresach musiała być mało istotna, by klient nie zwrócił na nią uwagi. Warunkiem otrzymania przedmiotu było oczywiście wpłacenie pieniędzy na wskazane w mailu konto bankowe, założone na "słupa".

Na ten numer nabrało się ponad 30 internautów. Stracili w sumie ponad 30 tys. zł. Oszuści wpadli w ręce policji, ale już bez pieniędzy. - Okazało się, że jeden wciągnął drugiego do tego interesu, przekonując, że z powodu choroby psychicznej pozostanie bezkarny - opowiadają śledczy.

Od lat aktualności nie tracą stare patenty. Oszuści wciąż podszywają się pod hydraulików, kominiarzy, pracowników administracji, siostry PCK. Polują głównie na mieszkania starszych, samotnie mieszkających ludzi. Czasem ich łupem pada wcale niemały majątek. Jakiś czas temu złodziejskie trio, działające metodą na "hydraulika", ukradło z mieszkania w centrum Krakowa etui z biżuterią rodową, wartą około miliona złotych. Przyszli tam pod pretekstem sprawdzenia zaworów wodnych, twierdząc, że niektórzy lokatorzy kamienicy są notorycznie zalewani. Sprawdzali je około 15 minut, potem jeszcze spisywali "protokół". Towarzysząca "hydraulikom" rzekoma pracownica administracji cały czas stała w drzwiach kuchennych, uniemożliwiając gospodyni wgląd, czy nikt nie wszedł do mieszkania. Potem wszyscy grzecznie pożegnali się i wyszli. Razem z nimi zniknęła biżuteria. Złodziei policja schwytała, ale łupu już nie udało się odzyskać.
Ostatnio uaktywnili się domokrążcy, którzy oferują dekodery do odbioru telewizji cyfrowej. "Okazyjna" cena zwykle oscyluje w granicach tysiąca złotych, choć towar jest wart ok. 100 zł. Polują zwykle na starszych ludzi, których przekonują, że obraz z ich telewizora za chwilę ucieknie. Niestety, wielu już dało się nabrać na te "atrakcyjne" oferty.

Niektórzy żerują na bezrobotnych, oferując dobrze płatną pracę i z góry pobierają prowizję. Fałszywi policjanci i prokuratorzy obiecują pomoc w załatwieniu ważnej sprawy w sądzie. Jeszcze inni prowadzą biura turystyczne albo kancelarie oferujące pośrednictwo w załatwianiu pożyczek. Są uprzejmi, często wykształceni. Ich ogłada i elokwencja służą "znieczuleniu" ofiary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski