Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patentowany leń nie będzie miał czego szukać na studiach

Iwona Krzywda
Iwona Krzywda
Jarosław Gowin: Zyskają studenci, ambitni naukowcy i uczelnie
Jarosław Gowin: Zyskają studenci, ambitni naukowcy i uczelnie Andrzej Banaś
- Do przyszłych studentów mam przesłanie: zapraszamy na uczelnie, cieszymy się, jeśli będzie was jak najwięcej, obiecujemy, że nie pozwolimy na marnowanie tego czasu - mówi wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin.

- Krytyczne uwagi przedstawicieli PiS dotyczące ustawy 2.0 popsuły Panu święto, którym miał być moment ogłoszenia szczegółów „Konstytucji dla nauki”.

- Polityka nie jest pracą dla ludzi o słabych nerwach. Wyjaśniliśmy już sobie z marszałkiem Terleckim nieporozumienie, które zaszło. Marszałek nie wiedział o tym, że w tygodniu poprzedzającym Narodowy Kongres Nauki spotkałem się z posłami i senatorami Prawa i Sprawiedliwości, którzy są członkami Komisji Edukacji, i przedstawiłem im swoje pomysły. Ja z kolei w przyszłości będę dbał o to, żeby lepiej informować o moich działaniach władze klubu.

Autor: Katarzyna Kojzar

- Projekt nowej ustawy konsultował Pan również z prezesem PiS. Jakie uwagi do jej kształtu miał Jarosław Kaczyński?

- Muszę podkreślić, że był niezwykle wnikliwym recenzentem. Zresztą on sam kiedyś naukowo zajmował się zagadnieniami z tego zakresu i napisał doktorat o systemach szkolnictwa wyższego. Jeśli chodzi o kierunek proponowanych przeze mnie zmian, Jarosław Kaczyński zdecydowanie go poparł. O szczegółach będziemy jeszcze dyskutować, kiedy poznam uwagi środowiska akademickiego do tego projektu. Na Narodowym Kongresie Nauki przedstawiłem kształt ustawy, teraz przez najbliższy miesiąc będziemy czekać na jego ocenę ze strony przedstawicieli szkół wyższych. Później usiądziemy w ministerstwie, zastanowimy się, które z uwag uwzględnić, i dopiero wtedy nastąpi pora na ostateczne konsultacje polityczne.

- Kształt przepisów, które znalazły się w projekcie „Konstytucji dla nauki”, to efekt długich rozmów z głównymi zainteresowanymi i wypracowanego kompromisu. Na jak dalekie ustępstwa będzie Pan skłonny pójść, kiedy ustawa trafi już pod obrady rządu?

- Ustępstwa to niewłaściwe słowo. Będę skłonny pójść, ale na dodatkowe ulepszenia. Jeżeli ktoś - przedstawiciel środowiska akademickiego, kolega z rządu czy członek klubu parlamentarnego - zgłosi poprawki, dzięki którym ten projekt zyska, będę mu za to wdzięczny.

- Kto straci na tej reformie?

- Bardziej istotne jest to, kto dzięki zmianom zyska. Zyskają studenci, bo dzięki nowej ustawie polskie uczelnie będą kształcić na wyraźnie wyższym poziomie niż obecnie. Zyskają wszyscy ambitni naukowcy, gdyż kładziemy dużo większy nacisk na prowadzenie badań naukowych i tworzymy do tego lepsze warunki. Zyskają ambitne uczelnie, czyli te, które są gotowe zmieniać swoją pracę w taki sposób, żeby podnosić jakość kształcenia i działalności badawczej. A kto straci? Ucierpią przede wszystkim ci, którzy uważają, że żyją w najlepszym z możliwych światów i woleliby utrzymać status quo, bo jest im dobrze w warunkach przeciętności. Nasze uczelnie nie są słabe, ale światowe rankingi wyraźnie wskazują, że są zaledwie przeciętne. Pytanie brzmi: czy Polskę na to stać? Gorąco popieram strategię zrównoważonego rozwoju autorstwa premiera Mateusza Morawieckiego i dążenie, żeby wyrwać Polskę z pułapki średniego wzrostu. Nie uda się zrealizować tego zadania, jeżeli rodzimej gospodarki nie oprzemy - w dużo większym stopniu niż obecnie - na osiągnięciach polskich naukowców. Biorąc to pod uwagę, reforma uczelni i nauki jest polską racją stanu.

- Krytycy obawiają się, że zmiany odbiją się czkawką przede wszystkim małym, regionalnym uczelniom.

- Rzeczywiście pojawiają się takie głosy, mogę jednak uspokoić przedstawicieli ośrodków akademickich innych niż Warszawa czy Kraków. Jak wspomniałem, jestem gorącym zwolennikiem strategii zrównoważonego rozwoju Polski i to dotyczy również nauki i szkolnictwa wyższego. Dlatego w ustawie przewidziałem cały szereg rozwiązań wspierających uczelnie regionalne czy subregionalne. Przykładem może być możliwość powoływania uniwersytetów federacyjnych, a więc łączenia potencjału, np. w zakresie badań poszczególnych szkół znajdujących się w różnych regionach kraju. To zresztą postulat, który zgłaszali sami przedstawiciele środowiska akademickiego. Innym narzędziem będzie konkurs na regionalne inicjatywy doskonałości, który zamierzamy ogłosić. Zależy nam na wspieraniu mniejszych szkół wyższych w prowadzeniu badań naukowych na światowym poziomie. Często jest tak, że w tego typu jednostkach ogólny poziom działalności badawczej nie jest zbyt wysoki, ale są dyscypliny, których przedstawiciele z powodzeniem mogliby rywalizować z naukowcami Uniwersytetu Jagiellońskiego czy Uniwersytetu Warszawskiego. Dzięki temu konkursowi będą mieli do tego lepsze warunki.

- Rezygnacja z minimum kadrowego to również ukłon w stronę mniejszych ośrodków akademickich?

- Minimum kadrowe wprowadzono po to, żeby zapobiec patologiom, jakie pojawiły się w okresie wyżu demograficznego. Dziś ta regulacja jest już zupełnie niepotrzebna, przeciwnie - stała się utrudnieniem w prowadzeniu dydaktyki na naprawdę wysokim poziomie. Będziemy dbali o jakość kształcenia studentów, ale w zupełnie inny, dużo skuteczniejszy sposób. Na studiach zawodowych co najmniej 50 procent zajęć będą musieli prowadzić nauczyciele akademiccy, dla których dana uczelnia jest podstawowym miejscem pracy. W przypadku studiów akademickich ten odsetek ma wynosić 75 procent. To zapewni stabilność kadrową, a jednocześnie da rektorom i dziekanom większą elastyczność w doborze kadry naukowej odpowiedniej do prowadzenia danego kierunku, złożonej również z praktyków. Ponadto wzmacniamy Polską Komisję Akredytacyjną, która będzie weryfikowała jakość prowadzonych zajęć na poszczególnych kierunkach studiów.

- Czy za tą zmianą pójdą instrumenty finansowe, które ułatwiłyby władzom uczelni ich zatrudnianie?

- To kolejne rozwiązanie, które planujemy, w tym przypadku skierowane do wyższych szkół zawodowych. Już od stycznia 2018 roku za zatrudnionych tam praktyków uczelnie będą dostawały tyle samo pieniędzy, co w przypadku nauczycieli akademickich. Na studiach zawodowych kontakt z fachowcami w danej dziedzinie, np. osobami pracującymi na co dzień w przedsiębiorstwach, jest absolutnie bezcenny.

- Dzięki „Konstytucji dla nauki” studiowanie stanie się bardziej elitarne?

- Nie, ale będzie bardziej wymagające. Nie może być tak, że dyplomem polskiej uczelni może się poszczycić każdy patentowany leń. Do przyszłych studentów mam jasne przesłanie: zapraszamy na uczelnie, cieszymy się, jeśli będzie was jak najwięcej, ale obiecujemy, że nie pozwolimy na marnowanie tego czasu. To są kluczowe lata życia, podczas studiów młody człowiek zdobywa kapitał zawodowy na całą karierę, żeby to się udało, trzeba solidnie pracować.

- Czy uczelnie będą znikać z rynku?

- Będzie ich mniej, ale nie na skutek naszej reformy, tylko w efekcie naturalnych procesów demograficznych i rynkowych. Dotyczy to przede wszystkim uczelni niepublicznych. Zresztą już teraz nie ma miesiąca, żeby do ministerstwa nie wpływał wniosek o likwidację jakiejś prywatnej szkoły wyższej. Zamykania uczelni publicznych nie przewidujemy, ale będziemy przyklaskiwać tym, które zdecydują się na połączenie swoich sił. To zresztą kierunek, na który wskazuje Komisja Europejska w opublikowanym niedawno raporcie dotyczącym polskiego szkolnictwa wyższego.

- Prywatne placówki mają szansę sięgnąć po dotację na prowadzenie bezpłatnych studiów stacjonarnych?

- Od lat podkreślam, że moim zdaniem nie powinniśmy dzielić studentów według uczelni. Nie ma studentów prywatnych i publicznych, są studenci polscy, którym powinniśmy - przynajmniej na studiach dziennych - zapewnić bezpłatne kształcenie. Niestety nie ma w tym momencie politycznego klimatu, żeby takie rozwiązanie wprowadzić. Mówię to ze smutkiem. Alternatywą mogłaby być możliwość odpisania od podatku kosztów zdobycia dyplomu na prywatnych uczelniach. Z taką propozycją wyszły niepubliczne szkoły. Poprę ten projekt, ale muszę mieć akceptację ministra Morawieckiego, bo niezbędne jest znalezienie na ten cel środków w budżecie.

- Kiedy zmiany zaczną przynosić skutki i polskie uniwersytety zaczną piąć się w górę rankingu szanghajskiego?

- Uniwersytet Warszawski już wykonał ogromny wysiłek i w tym roku awansował o ponad sto pozycji. Powtórzenie tego wyniku w tym roku pewnie nie jest możliwe, ale za dwa lata UW ma szanse być już w trzeciej setce. Trzymam kciuki, żeby w ślad za nim poszły kolejne uczelnie. Potrzebujemy kilku szkół wyższych liczących się na arenie międzynarodowej. Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, Politechnika Warszawska czy Akademia Górniczo-Hutnicza mają duży potencjał i wierzę, że szybko będą awansować w rankingach.

- Jest Pan gotowy dla tej ustawy postawić na szali swoje stanowisko i jedność koalicji rządzącej?

- Proszę mi wierzyć, że jest to scenariusz rodem z science fiction. W tej kadencji dotychczas wszystkie moje projekty były nie tylko bez problemu przyjmowane przez rząd oraz klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości i Zjednoczonej Prawicy, ale także popierane przez partie opozycyjne. Mam nadzieję, że tak samo będzie z „Konstytucją dla nauki”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski