Patrycja Markowska: Jesteśmy jak włoska rodzina
Patrycja Markowska i Grzegorz Markowski nagrali pierwszą wspólną płytę - „Droga”. Piosenkarka opowiada nam, jak śpiewało jej się wspólnie z tatą i jak burzliwe łączą ją z nim relacje.
Urodziłaś się w grudniu 1979 roku - w przeddzień wielkich sukcesów Perfectu. Jak to wpłynęło na twoje dzieciństwo?
Nie byłam tego wszystkiego świadoma, ale czułam magię rock’n’rolla, którą przesiąknęłam i którą pokochałam już na zawsze. Moja mama była tancerką klasyczną i kiedy wychodziła na scenę, zapierało mi dech w piersiach. To było jak narkotyk. Błagałam mamę, by zabierała mnie na próby, żebym mogła choć chwilę postać przy drążku. Z drugiej strony zdarzało się, że zasypiałam w jakichś małych salkach, w których odbywały się próby Perfectu. A Piotr Szkudelski nawalał w bębny, że wszystko trzęsło się wokół.
Pierwszy skład Perfectu dosyć szybko się rozpadł. Nie brakowało ci wtedy tej magii rocka?
Wychowałam się pod Warszawą w małym Józefowie. Z dala od tego całego zgiełku show-biznesu. Muzyka towarzyszyła jednak naszej rodzinie na co dzień. Słuchaliśmy płyt, tata robił różne projekty. Byliśmy tam trochę jak hipisi. Podobnie było u braci taty, moich kuzynów. Kiedy byłam na początku liceum, Perfect się reaktywował i wszystko zaczęło się na nowo nakręcać.
Czytaj więcej:
- Dlaczego rodzice odciągali Patrycję od show-biznesu?
- Jakim dziadkiem jest Grzegorz Markowski według jego córki?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.