Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patryk Małecki. Marzenia o kadrze

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Patryk Małecki w tym sezonie strzelił cztery bramki dla Wisły Kraków
Patryk Małecki w tym sezonie strzelił cztery bramki dla Wisły Kraków fot. andrzej banaś
Rozmowa. - Słyszałem głosy, że po co ja w ogóle do Wisły wracam, że nic już ze mnie nie będzie i że będą ze mną kłopoty. Pokazałem, że może być inaczej - mówi Patryk Małecki.

- Nie zagrał Pan w meczu z Pogonią w powodu kartek, a biorąc pod uwagę również przerwę na mecze reprezentacji, dość długo Pan pauzował .

- Ale to nie znaczy, że odpoczywałem. Ciężko pracowałem pod okiem naszego trenera od kontroli motorycznej Daniela Michalczyka.

- Chce Pan powiedzieć, że wróci Pan jeszcze mocniejszy?

- Taką mam nadzieję. Przed nami pięć spotkań, licząc z Pucharem Polski. Po to teraz ciężko pracowałem, żeby starczyło „pary” na końcówkę roku.

- Jak oglądał Pan kolegów w meczu z Pogonią, to nosiło Pana w fotelu?

- Trzeba do tego podejść spokojnie. Gdyby Pogoń przyjechała do nas bez sześciu podstawowych zawodników, pewnie skończyłoby się takim samym wynikiem, tylko dla nas. Dlatego trzeba wziąć na to poprawkę, choć wynik 6:2 oczywiście poszedł w świat. Cóż, było, minęło. Przed nami kolejny mecz, trzeba go wygrać i zapomnieć o bolesnej wpadce w Szczecinie.

- W Szczecinie Pana nie było, ale nie zapomnieli o Panu kibice Pogoni. Wywiesili flagę „Małecki szacunek”. Jak Pan to odebrał?

- Było mi bardzo miło. Swoją grą w Pogoni nie dałem im może dużo radości, ale chyba doceniają moje zaangażowanie. Chciałbym im podziękować za tę flagę.

- Teraz przed wami mecz z Arką. To drużyna, która bardzo dobrze wystartowała, ale dopadła ją zadyszka, nie wygrała siedmiu ostatnich spotkań. To może być dla was dobry moment, żeby się zrehabilitować za klęskę w Szczecinie.

- Z jednej strony tak, ale do każdego rywala trzeba podejść z szacunkiem. To, że Arka nie wygrała siedmiu meczów z rzędu, nie ma znaczenia. Przyjadą do Krakowa i będą chcieli zdobyć punkty. Naszym zadaniem jest to, żeby od początku pokazać im, że grają na Reymonta. Cel mamy oczywiście jeden - zdobyć trzy punkty, ale żeby go osiągnąć musimy zagrać dobre spotkanie.

- Przed wami jeszcze pięć spotkań. To taki okres, w którym zagracie o spokojną zimę?

- Musimy być maksymalnie zmobilizowani, bo czekają nas spotkania z naprawdę dobrymi drużynami. Mam nadzieję, że przyjdzie na te mecze sporo kibiców, którzy będą nas wspierać. A my postaramy się odwdzięczyć im dobrą grą i zdobywanymi punktami.

- W sobotę zagracie już w zupełnie innym składzie niż w Szczecinie. Gra też będzie inna?

- Wszyscy na to liczymy. Widzę po chłopakach w szatni, tych którzy grali w Szczecinie, że ich nosi. Najchętniej od razu wyszliby na boisko, żeby zrehabilitować się za mecz z Pogonią.

- Zmieńmy temat. Jak przyjął Pan decyzję trenera Wdowczyka o rezygnacji z prowadzenia Wisły?

- Prawda jest taka, że gdyby nie trener Wdowczyk, nie wiadomo jak to wszystko w moim przypadku potoczyłoby się. Poprzednicy nie wierzyli za bardzo we mnie, nie stawiali na mnie. Gdy przyszedł trener Wdowczyk, od razu poczułem ogromne zaufanie i dzięki niemu wróciłem do żywych. To jak grałem przez cały rok, zawdzięczam tylko trenerowi. Nie chcę natomiast komentować okoliczności jego odejścia. Mogę powiedzieć tylko tyle, że bardzo żałuję, że go z nami już nie ma. Ja jestem trenerowi bardzo wdzięczny za to, co dla mnie zrobił.

- Zrobił tyle, że był Pan w przekroju 2016 roku najlepszym piłkarzem Wisły. Przynajmniej jeśli chodzi o mecze w klubie. Ma Pan satysfakcję, że coś udowodnił ludziom, którzy nie wierzyli w dobrą grę Patryka Małeckiego, gdy wracał Pan do Wisły?

- Wiem, że dużo ludzi było do mnie negatywnie nastawionych. Słyszałem takie głosy, że po co ja w ogóle do tej Wisły wracam, że nic już ze mnie nie będzie i że będą ze mną tylko kłopoty. Pokazałem, że może być inaczej, że mogę jeszcze coś tej drużynie dać. I mam nadzieję, że końcówka roku będzie dla mnie równie udana, jak poprzednie miesiące.

- Jest wiele przykładów, że dobrą gra w polskiej ekstraklasie można zapracować sobie na szansę w reprezentacji. W Pana głowie też myśl o kadrze się pojawia?

- Będę szczery. Liczyłem, że dostanę powołania już na ostatnie mecze. Wiem, że trener Adam Nawałka rozmawiał na mój temat z Dariuszem Wdowczykiem. Ze mną rozmawiał też trener Bogdan Zając. Obserwowali mnie w meczu z Bruk-Betem, w którym zaliczyłem asystę, był również na mnie rzut karny. Dochodziły do mnie głosy, że mogę to powołanie dostać i ja sam czułem, że to jest moment, w którym do kadry mogę trafić.

Okazało się jednak, że powołania nie dostałem. Cóż, nie mam na to wpływu, a już na pewno nie będę dopominał się o powołanie w mediach. Trener jest od tego, żeby wybierać zawodników do kadry. Adam Nawałka świetnie mnie zna, a ja mogę selekcjonerowi dać tylko argument w postaci dobrej gry. Skoro nie udało się zasłużyć na powołanie w 2016 roku, to może przyniesie je kolejny rok. W każdym razie z marzeń o kadrze nie zrezygnowałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski