Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patryk zakończył protonoterapię. Lekarze z USA są dobrej myśli

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Patryk Galia odpoczywa w domu
Patryk Galia odpoczywa w domu Fot. archiwum prywatne
Dobczyce. Chorujący na glejaka 6-letni Patryk Galia jest już z powrotem w domu. Zakończył leczenie w Stanach Zjednoczonych, na które mógł się udać dzięki ogromnemu wsparciu rzeszy osób dobrej woli.

To były radosne święta, bo nie dość, że nikt nie spodziewał się, iż leczenie uda się zakończyć na tyle wcześnie, by zdążyć z przylotem i spędzić je razem, to jeszcze w ocenie lekarzy terapia przebiegła wzorowo. To jednak nie znaczy, że można już definitywnie stwierdzić: Patryk jest zdrowy.

Na taką właśnie informację czekają wszyscy, którzy od początku kibicują Patrykowi i którzy pomogli w zebraniu ogromnej sumy - prawie 2 mln zł - na jego leczenie. - Wszyscy chcieliby usłyszeć, że guz zniknął - mówi Iwona Galia, mama chłopca. - Ale to nie tak. Podobnie jak po operacji rany muszą się zagoić, tak i u Patryka musi minąć pewien czas, aby można było powiedzieć, jaki skutek przyniosła terapia. Lekarze są jednak dobrej myśli i ich optymizm musi być również naszym optymizmem - dodaje.

Na razie, choć to trudne, muszą uzbroić się w cierpliwość. Według zaleceń, co trzy miesiące mają zgłaszać się z Patrykiem na rezonans magnetyczny i przesyłać wyniki do USA, aby lekarze mogli obserwować czy protony pokonały glejaka. Przygotowano ich na to, że na odpowiedź na to pytanie trzeba będzie poczekać długo, bo nawet rok.

Patryk już wcześniej przeszedł w Polsce dwie operacje, ale guz odrastał. Została chemioterapia, ale rodzice chłopca - wiedząc, że nie daje ona gwarancji wyleczenia, a wyniszcza organizm - podjęli walkę o możliwość wyjazdu do USA. Tamtejsi lekarze, których znaleźli poprzez internet, dali im nadzieję na całkowite wyleczenie przy pomocy nowoczesnej i bezpiecznej terapii protonowej, niszczącej tylko chore komórki.

Kiedy udało się (i to w niespełna miesiąc!) zebrać sumę potrzebną na leczenie, Patryk poleciał z tatą do Oklahoma City. Czas terapii przewidziano na 9 tygodni, biorąc pod uwagę, że będzie poddawany narkozie na czas naświetlań. I tu 6-latek z Dobczyc wprawił amerykańskich lekarzy w zdumienie. Okazało się bowiem, że narkozy nie potrzebuje i dzielnie znosi nie tylko to, że musi zostać sam w sali, unieruchomiony i ubrany w specjalną maskę, ale i niestraszny mu hałas emitowany przez urządzenia. Dzięki temu terapia mogła się zakończyć szybciej.

Dziś chłopiec odpoczywa w domu, szczególnie że po powrocie dawał mu się we znaki jet lag, przypadłość znana zwłaszcza stewardesom, a związana z szybkim przekroczeniem kilku stref czasowych.

WIDEO: Jak pomóc osobie, która straciła przytomność?

Autor: Dzień Dobry TVN, x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski