Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paul Simon "Graceland”

Redakcja
Któregoś dnia 1985 r. Paul Simon jechał samochodem i słuchał pożyczonej mu przez piosenkarkę Heidi Berg kasety pt. "Goomboots: Akordeon Jive Tom II”, z instrumentalną muzyką zespołu o nazwie Boyoyo Boys. To, co usłyszał, tak bardzo go zachwyciło, że natychmiast dopisał tekst do tytułowego z niej utworu.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (86)

Potem, idąc tropem owych nagrań, zainteresował się ich twórcami oraz całym kręgiem związanych z nimi artystów i nagle uświadomił sobie, że przez przypadek odkrył coś absolutnie niezwykłego. Otóż, okazało się, że to, co było przez nich tworzone, bardzo wyraźnie przystawało do amerykańskiej muzyki popularnej. Tyle tylko, że owe melodie, ich twórcy i wykonawcy pochodzili z... Afryki, a dokładniej z jej południowego krańca, czyli z obszaru RPA. Po tej konstatacji Paul natychmiast poleciał do tego kraju i tam z miejscowymi muzykami nagrał materiał na nowy album. Nadano mu tytuł "Graceland”. Gdy się ukazał (12.08.86 r.), najpierw wybuchła wrzawa spowodowana tym, że część dziennikarzy zarzuciła mu, iż świadomie złamał obowiązujący wtedy na świecie bojkot RPA (chodziło o obowiązującą tam wtedy jeszcze politykę segregacji rasowej, czyli o tzw. apartheid), a potem, gdy Simon wyjaśnił, że jego współpraca ograniczyła się jedynie do kontaktów z rdzennymi mieszkańcami kraju, zaczęła się popularność krążka.

"Graceland”. Na pierwszy ogień idzie pogodne i podparte pysznym akordeonem "The Boy In The Bubble”. Piękno melodii i uroczy delikatny śpiew Paula oraz uzupełniającego go chórku. Następny na płycie jest, nie mniej radosny, jej utwór tytułowy. Świetne i pogodne! Trójka to łączące folk (cudne głosy Afrykanek) z nieco mocniejszymi uderzeniami w bębny (świetny Steve Gadd!). Czwórka ("Goomboots”) jest tym utworem, od którego wszystko się zaczęło, czyli piosenką napisaną do tematu ze słuchanej w aucie kasety. Sama radość. Ale to jeszcze nic, bo już początek następnego tematu – "Diamonds On The Soles Of Her Shoes” sprawia, że nawet ponurą jesienią popadamy w prawdziwą euforię. Dzieje się tak, bo słyszymy Simona śpiewającego a cappella z chórem czarnych wokalistów. Jego miękki, wysoki głos wspaniale wypada na ich niskich pomrukach. Jakby tego było mało, następnie nadlatuje szalenie skoczne i przebojowe (wielki hit!) – "You Can Call Me Al”. Potem: w "Under African Skies” jest nieco tęsknie (w tle głos Lindy Ronstadt); w "Homeless” – genialnie za sprawą afrykańskich śpiewów; w "Crazy Love Vol II” rytmicznie; w "That Was Your Mother” – akordeonowo–saksofonowo i rock’n’rollowo; a w zamykającym całość "All Arond The World Or The Myth Of Fingerprints” dynamicznie i rockowo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski