Szefowa to Janette Husárová, deblowa partnerka Kani. Niemal 41-letnia (urodziny obchodzi 4 czerwca) Słowaczka to doświadczona tenisistka. Specjalistka od gry podwójnej, w której wygrała 25 turniejów, w tym mistrzostw WTA (w 2002 w parze z Jeleną Diemientiewą) i finalistka US Open z tego samego roku (również z Diementiewą).
Szczyt formy ma już co prawda raczej za sobą, ale dla młodszej o 18 lat Kani współpraca z taką partnerką to bezcenne doświadczenie.
_– Ona rządzi, a __ja jej tylko pomagam _– śmiała się Polka po meczu pierwszej rundy, w której odprawiły z kwitkiem rozstawione z numerem 16. Klaudię Jans-Ignaciki i Słowenkę Andreję Klepac.
Mieszanka rutyny z młodością jeszcze lepiej zadziałała w drugiej rundzie, bo Kania i Husarova dosłownie rozgromiły czeskie bliźniaczki Karolinę i Kristynę Pliskove, oddając im w sumie trzy gemy [6:2, 6:1]. Cały mecz trwał tylko 49 minut.
_– Szefowa jest zadowolona, tym bardziej że to właśnie z nimi przegrała tu przed rokiem w drugiej rundzie – _przyznała Polka [wówczas partnerką Husarovej była Słowaczka z australijskim paszportem Jarmila Gajdosova – red.]. _– Zagrałyśmy solidnie, dokładnie to, co miałyśmy zagrać. Wszystko działało. Rywalki za to... wyglądały jakby były trochę nie w sosie, no ale wiadomo, jak to jest czasami pomiędzy siostrami. Jakaś kłótnia, coś nie tak wyjdzie i wszystko szybciej się sypie. Choć układ rodzinny ma też oczywiście swoje plusy. U nich czasem tak jest, że niby nie walczą, a potem się wkurzą i as, as, as, as, po gemie, dziękuję. Znam je już mnóstwo czasu, jesteśmy w tym samym wieku, grałyśmy ze sobą wiele razy drużynówki mistrzostw Europy. Kto wygrywał? Chyba to ja zawsze dostawałam bęcki, z tego, co pamiętam. Miła odmiana, taki rewanżyk w Paryżu _– dodała Kania (160 WTA), która zaczynała swój występ w tegorocznym Roland Garros od eliminacji gry pojedynczej.
Przeszła je, a później pokonała w pierwszej rundzie 41. na świecie Niemkę Monę Barthel. W drugiej nie sprostała innej Niemce, sensacyjnej pogromczyni Agnieszki Radwańskiej Annice Beck, ale i tak swój występ w stolicy Francji może uznać za udany, bo wciąż gra jako deblistka.
Polka zyskała w Paryżu nie tylko doświadczenie. Już teraz zarobiła 66,5 tys. euro (50 tys. za singla i 33 tys. do podziału za debla).
–_ W ogóle się tym nie interesuję. Dopiero, jak mi przyjdzie na konto to będzie: O! Chociaż nie takie, jak kiedyś. Pamiętam jak grałam swoje pierwsze kwalifikacje do Wimbledonu, w Roehampton. Dostałam wtedy chyba trzy tysiące funtów i do tego nie zabrali mi podatku, bo do __jakiejś sumy nie zabierają. Ja byłam wtedy normalnie wniebowzięta. Trzy tysiące funtów! To było dla mnie takie wielkie łaaał. Teraz już mnie to tak nie rusza _– śmiała się Kania.
Całkiem poważnie dodała, że dzięki tym pieniądzom będzie miała za co grać do końca sezonu.
– Wiem, że potrafię grać w tenisa, a w __Top 100 powinnam być już jakiś czas temu. Taka jest kolej rzeczy, że jeżeli się dobrze gra, to pieniądze też się pojawiają. Mam nadzieję, że ze mną też tak będzie – rzuciła na koniec.
Awans do 1/8 finału wywalczyli wczoraj również dwaj jej starsi koledzy. Marcin Matkowski i Serb Nenad Zimonjić pokonali 6:4, 7:6 (7-5) hiszpańską parę Daniel Gimeno-Traver – Pablo Carreno Busta. Swój mecz drugiej rundy wygrali także Łukasz Kubot i Francuz Jeremy Chardy, którzy pokonali 7:6 (7-3), 6:3 Niemców Floriana Mayera i Franka Mosera.
Transmisje z Roland Garros w Eurosporcie i Eurosporcie 2.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?