Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paulina Przybysz: Nie ma na tej płycie czegoś wymuszonego

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Paulina Przybysz i zespół Rita Pax wykonają w Krakowie własne wersje piosenek Breakoutów podczas koncertu "Męskiego Grania" w dniu 29 lipca na terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego
Paulina Przybysz i zespół Rita Pax wykonają w Krakowie własne wersje piosenek Breakoutów podczas koncertu "Męskiego Grania" w dniu 29 lipca na terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego Silvia Pogoda
"Piękno. Tribute To Breakout" to tytuł płyty Pauliny Przybysz i jej grupy Rita Pax. Piosenkarka oddaje na niej hołd klasycznym piosenkom bluesowym z repertuaru zespołu Tadeusza Nalepy i Miry Kubasińskiej. Na żywo posłuchamy tych utworów w Krakowie podczas koncertu "Męskiego Grania" w dniu 29 lipca na terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego. O tworzeniu nowych wersji nagrań Breakoutów opowiada nam Paulina Przybysz.

FLESZ - Jak pielęgnować swoje wewnętrzne dziecko?. Jak rozmawiać z dziećmi o trudnych tematach?

od 16 lat

- Pamiętasz kiedy usłyszałaś Breakout po raz pierwszy?
- Najpierw usłyszałam ojca, który śpiewał sobie „Kiedy byłem małym chłopcem”. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że w ogóle istnieje Breakout. Podejrzewałam więc, że on zmyśla tę piosenkę. (śmiech) Potem znalazłam jednak w jego kolekcji winyli album „Blues” z tą magnetyczna okładką, zdjęciem ojca i syna. Dlatego chętnie ją włączałam. Potem ten album nie był mi jednak już tak bliski, bo pojawiły się w moim życiu nowe fascynacje muzyczne.

- To jak narodził się pomysł na płytę Rity Pax z piosenkami Breakoutów?
- W 2019 roku zostałam poproszona do przygotowania projektu specjalnego na trasę Męskiego Grania. Miałam pełną dowolność i mogłam ruszyć w dowolnym kierunku. Przejrzałam więc swój umysł w poszukiwaniu ciekawych wokalistek. Myślałam o Kalinie Jędrusik i Krystynie Prońko. Wpadłam jednak na historyczny trop – że w 2019 roku swoje 50. urodziny będzie obchodził album „Na drugim brzegu tęczy” Breakoutów. Pomyślałam więc, że to świetny punkt wyjścia. I zaczęłam zastanawiać się z kim mogłabym to zaśpiewać.

- Dlaczego wybrałaś Ritę Rax?
- Bo to jest gotowa formacja do grania takich rzeczy. Początkowo miał być to tylko koncert i kiedy układałam sobie w głowie zespół, który miałby wykonać te piosenki, pomyślałam, że z Ritą Pax zrobię to nowatorsko, ale z szacunkiem. To właśnie muzycy Rity Pax jako jedyni są dziś w stanie namówić mnie do śpiewania w gitarowym anturażu.

- Jak koledzy zareagowali na pomysł reinterpretacji klasyków Breakoutu?
- Świetnie. Bo w ich życiu było podobnie jak w moim. Bracia Zalewscy co prawda mieli w kolekcji rodziców najwięcej muzyki klasycznej, ale był w niej też album Breakoutów. Kasia Piszek jest córką śpiewaka operowego i klasycznej pianistki, ale pamięta, że pomiędzy tymi wszystkimi Bachami i Beethovenami też znalazła ten krążek. Każdy z nas miał jakąś styczność z Breakoutami, co wskutek sentymentu bardzo zachęcało nas do pracy nad tym materiałem.

- No właśnie: czym się kierowaliście wybierając konkretne piosenki?
- Czymś, co jest nie do końca do zwerbalizowania. Jeśli uwodził nas jakiś gitarowy riff, linia melodyczna czy fragment tekstu – wtedy sięgaliśmy po tą piosenkę. Zazwyczaj im dalej od bluesa, a więcej psychodelii i prog-rockowego myślenia, tym bardziej byliśmy tym utworem podjarani. Z kolei kiedy coś było klasycznym wręcz bluesem, to braliśmy się za to, prowadząc w zupełnie nieznane regiony. Tak stało się właśnie z „Kiedy byłem małym chłopcem”. Całkiem inny gatunek muzyczny reprezentują: „Dziwny weekend” czy „Gdybyś kochał, hej!”.

- Co sprawiało, że niektóre piosenki zagraliście „po bożemu”, a w niektórych pozwoliliście sobie na spore odstępstwa od oryginałów?
- Nie mieliśmy jakiegoś ambicjonalnego ciśnienia, że musimy zrobić coś totalnie odmiennego. Kiedy przystąpiliśmy do prób, dużo graliśmy w piłkę i piliśmy dużo herbaty. Wypaliliśmy dużo papierosów i dużo przegadaliśmy. W pewnym momencie, stwierdziliśmy „Dobra, robimy to” – wstaliśmy z kanapy i praca poszła nam naturalnie. Kiedy nie szło – szliśmy znowu grać w piłkę. (śmiech) Dlatego nie ma na tej płycie czegoś wymuszonego. Nagrywaliśmy tylko to, co było integralne z każdym z nas. Tak, żebyśmy potem grając to na koncertach, nie mieli poczucia żenady czy wmanipulowania w coś nie naszego. Mam nadzieję, że to czuć w sposobie grania czy śpiewania.

- Jak się odnalazłaś w tekstach Bogdana Loebla sprzed pół wieku?
- Są różne rodzaje tekstów. Jedne bardziej rezonują z czasami, w których powstają. Kiedy posłuchamy polskiego hip-hopu za 50 lat, to nie będziemy wiedzieli o czym oni rapują. Teksty Bogdana Loebla opierają się z kolei na klasycznej szkole poezji i mają bardziej uniwersalny charakter. Nie ma tam więc nic, czego można by nie zrozumieć. Może pojawiały się w tych piosenkach jakieś polityczne aluzje, ukryte za romantycznymi metaforami, ale nie musimy ich znać, by odbierać te piosenki na poziomie dla siebie akuratnym w danym momencie. Loebl pisał dla Miry Kubasińskiej – i choć był mężczyzną, musiał ją uważnie obserwować, bo kiedy ona śpiewa, to ja jej wierzę. Nie miałam więc problemu, by wejść w te teksty i interpretować po swojemu.

- Nagrywaliście ten materiał analogowo – tak jak w latach 60. czy 70.?
- Poniekąd tak – był magnetofon szpulowy i taśma. Większość zespołu grała w jednym momencie i zostało to zarejestrowane. Ja pracowałam osobno. To był czas pandemii, miałam więc dużo czasu na dopieszczenie wokali. Lubię sama nagrywać swoje partie, bo wtedy czuję, że mogę wszystko: poszeptać i pokrzyczeć. Odzwyczaiłam się od pracy pod okiem producenta, który siedzi i mówi jak on by wolał, żebym zaśpiewała. A tak – pośpiewam, zdrzemnę się, potem znowu pośpiewam. (śmiech) Nagrania zarejestrował i zmiksował Jacek Antosik. To nasz stały współproducent, całość zabrzmiała więc w typowy sposób dla Rity Pax. Z jednej strony to nowoczesny materiał, ale z drugiej – zrealizowany z dużą miłością do vintage’owego brzmienia.

- Zaprosiliście do tworzenia tego materiału ciekawych gości. Jak ich dobieraliście?
- Wojtek Waglewski został z nami z „Męskiego Grania”. Jego wersja „Modlitwy” każdorazowo nas urzeka. Postanowiliśmy jednak poszerzyć gamę gości zaangażowanych w ten projekt. Nie potrzebowaliśmy więcej wokalistek – uznałam, że ja już wystarczę. (śmiech) Dlatego zaprosiliśmy Łukasza Lacha, który wygrał w rzetelnym głosowaniu zespołu niemalże jednomyślnie. Zaśpiewał może ze dwa podejścia i mieliśmy to, jakby był stworzony do wykonania „Oni zaraz przyjdą tu”. Zawsze też czułam, że powinnam coś nagrać z Igorem Nikiforowem – i to się wydarzyło w tytułowym „Pięknie”.

- Masz już reakcje fanów na ten materiał?
- Ze starszymi fanami Breakoutów nie mam raczej kontaktu. Aczkolwiek gdzieś w naszych mediach społecznościowych pojawiło się już słowo „profanacja”. (śmiech) Dziennikarze raczej pozytywnie odebrali tę płytę. Z tego, co mówią, są tacy, którzy dzwonią do radia i dziękują, że ktoś postanowił odświeżyć ten wiekowy materiał. Mam nadzieję, że to przeważające głosy.

- Będziecie grali ten materiał na koncertach?
- Tak. Zaczynamy 25 czerwca w Warszawie. Pojawią się goście. Potem jesienią jedziemy w Polskę. Wcześniej pojawimy się na Męskim Graniu w Krakowie i w Katowicach.

- A co z autorską płytą Rity Pax? Będzie trzeci album?
- Jesteśmy artystycznie pobudzeni. (śmiech) Musimy się tylko zebrać i zamknąć gdzieś, żeby spokojnie popracować. Trzeba wykorzystać ten rozpęd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Paulina Przybysz: Nie ma na tej płycie czegoś wymuszonego - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski