Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Brożek: Dostaliśmy łomot, ale szybko musimy podnieść głowy

Bartosz Karcz
Pomeczowe opinie. Paweł Brożek rozgrywał już różne mecze na stadionie Legii. Lepsze i gorsze, ale takiej klęski jak w piątkowy wieczór jeszcze nie zaznał.

Po trzech bramkach strzelonych Pogoni Szczecin „Brozio” miał prawo jechać na ul. Łazienkowską z dużymi nadziejami. Legia to drużyna, której w swojej karierze strzelił już jedenaście bramek, z czego większość w Warszawie. Tym razem nie powiększył jednak swojego dorobku.

– Trafiliśmy z nieba do piekła – rozpoczął Paweł Brożek, nawiązując do niedawnej wygranej z Pogonią. – Tym razem byliśmy bezradni. Ciężko nawet cokolwiek powiedzieć po takim meczu. Dwie pierwsze bramki ustawiły spotkanie. Rozdaliśmy dwa prezenty i drużyna straciła wiarę w to, że możemy odrobić straty, jak to miało miejsce w poprzednim spotkaniu z Legią.

Napastnik Wisły żałował przede wszystkim, że drużyna dała sobie w łatwy sposób strzelić dwie pierwsze bramki. Początkowo gra „Białej Gwiazdy” nie zapowiadała bowiem wcale katastrofy, która nastąpiła później. – Do dwudziestej minuty nasza gra wyglądała tak, jak sobie zakładaliśmy – tłumaczy Paweł Brożek.

– Mieliśmy szukać swojej szansy w kontratakach i dwie takie groźne akcje przeprowadziliśmy. Legia oczywiście miała optyczną przewagę, ale przez ten czas z naszej strony nie wyglądało to źle. Później straciliśmy jednak pierwszą bramkę, moim zdaniem dziwną. Druga ustawiła już całkowicie dalszy przebieg meczu. Rozsypaliśmy się i nie potrafiliśmy nic zrobić. Legia wygrała z nami dobrą grą i walką. Nie potrafiliśmy przeciwstawić się ich sile.

5:0 z Pogonią Szczecin, 0:5 z Legią Warszawa i to w ciągu raptem tygodnia. Trudno zatem się dziwić, że kibice zadają sobie pytanie, jaki jest prawdziwy obraz drużyny „Białej Gwiazdy”? Odpowiedzi na to pytanie nie zna jednak również Paweł Brożek. – Ciężko powiedzieć, która Wisła jest prawdziwa w tym momencie – szczerze przyznaje napastnik.

– Tydzień wcześniej zagraliśmy kapitalne spotkanie. Potrafiliśmy całkowicie zdominować Pogoń. W Warszawie jednak nic nie pokazaliśmy. Ciężko nam było w ogóle stwarzać sytuacje. Nie graliśmy tak wysoko, pressingiem jak to miało miejsce w meczu z Pogonią. Legia swobodnie rozgrywała piłkę w linii pomocy i stwarzała sobie kolejne sytuacje.

Brożek, podobnie jak inni zawodnicy, starał się ściągnąć przynajmniej część odpowiedzialności za tak wysoką porażkę z pleców wiślackich stoperów, Michałów Czekaja i Nalepy. – Nie ma co szukać winnych, bo wszyscy zagraliśmy słabo. Zaczynając od Michała w bramce, a kończąc na mnie. Nie ma co dyskutować, czy stoperzy zagrali słabiej. Nie ma co jednak również kryć, że brakuje nam Arka Głowackiego. Gdy on gra, dyspozycja całej obrony jest bardziej stabilna. Michałowie Czekaj i Nalepa uczą się dopiero gry w ekstraklasie, ale na pewno będą przyszłością Wisły – stwierdził „Brozio”.

Na koniec napastnik Wisły uderzył już w nieco bardziej optymistyczne tony. – Dostaliśmy łomot od Legii, ale szybko musimy podnieść głowy, bo nic innego nam nie pozostało. Walczymy o trzecie miejsce i ciągle jest ono realne – stwierdził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski